Fot. [url=http://bit.ly/1TnAlvc]Vaping360[/url] / [url=http://bit.ly/1mhaR6e]CC BY-SA 2.0[/url]
Fot. [url=http://bit.ly/1TnAlvc]Vaping360[/url] / [url=http://bit.ly/1mhaR6e]CC BY-SA 2.0[/url]
Reklama.
Nowelizacja ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych z dnia 9 listopada 1995 roku wynika z konieczności dostosowania polskiego prawa do wymogów dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2014/40/UE, której celem jest ujednolicenie przepisów w sprawie produkcji, prezentowania i sprzedaży wyrobów tytoniowych obowiązujących w państwach członkowskich.
Zapisy dyrektywy mają jednak charakter ogólny. „Niniejsza dyrektywa nie harmonizuje przepisów dotyczących środowisk wolnych od dymu tytoniowego, krajowych ustaleń dotyczących sprzedaży lub reklamowania na poziomie krajowym, rozszerzania marki, ani nie wprowadza ograniczeń wiekowych w odniesieniu do papierosów elektronicznych” – głosi unijny dokument.
Unijna dyrektywa określa natomiast dokładnie zasady wprowadzania na rynek, sprzedaży oraz oznakowania papierosów elektronicznych, czyli uwzględnienia na opakowaniach ostrzeżenia o ich szkodliwości i zawartości nikotyny. Zakazuje również reklamowania tego rodzaju wyrobów oraz „udzielania publicznego wsparcia” przez ich producentów mediom i organizatorom imprez masowych. Nie reguluje natomiast sprzedaży e-papierosów nieletnim oraz zakazu e-palenia w miejscach publicznych. Dostosowanie poszczególnych przepisów do polskich realiów leży więc w gestii rządu.
Liberalna dyrektywa, restrykcyjna nowelizacja
Zgodnie z nowelizacją, która ma szansę wejść w życie już w drugim kwartale przyszłego roku, „ochrona zdrowia przed następstwami używania tytoniu” określona w artykule 3. ustawy, będzie gwarantowała „ochronę prawa niepalących do życia w środowisku wolnym od dymu tytoniowego lub pary pochodzącej z papierosów elektronicznych”.
Punkt 5, który do tej pory zawierał wyliczenie miejsc, w których zabrania się palenia „wyrobów tytoniowych” (m.in. zakłady pracy, uczelnie, przystanki komunikacji publicznej, środki transportu publicznego i „inne pomieszczenia dostępne do użytku publicznego”), zostanie doprecyzowany o słowa: „zabrania się palenia wyrobów tytoniowych i papierosów elektronicznych”. Nowelizacja ustawy przewiduje również, że e-papierosy będą mogły kupować jedynie osoby pełnoletnie.
Zdaniem przedstawicieli rządu każdy papieros jest dla zdrowia szkodliwy, te elektroniczne nie są tu wyjątkiem. – Składnikiem obu rodzaju produktów jest nikotyna – substancja psychoaktywna o właściwościach silnie uzależniających – stwierdził w wypowiedzi dla PAP rzecznik praw dziecka Marek Michalak.
E-papierosy pomagają wyjść z nałogu?
Z taką argumentacją nie zgadzają się, co oczywiste, producenci e-papierosów i niektórzy eksperci. Jak twierdzą, w e-papierosach nie występuje fizyczny proces spalania, dzięki czemu ilość szkodliwych substancji (formaldehydu, toluenu, acetonu, nitrozoamin, tlenku węgla, metali ciężkich) zawartych w liquidzie jak i w „e-dymie” może być niższa.
prof. dr hab. n. med Jan Lubiński

Istnieją przesłanki, które mówią, że [palenie e-papierosów] może być mniej szkodliwe, ale nie mamy na to jeszcze ostatecznych dowodów. W tym tkwi cały problem – przesłanki rzeczywiście są takie, że „vapowanie” najpewniej nie szkodzi, ale potrzeba na to dowodów w postaci randomizowanych prób klinicznych. E-papierosy są więc pewną alternatywą i nadzieją, ale wymagają „dobadania”.

Profesor przekonuje, że e-papierosy są skuteczniejszym narzędziem w rzucaniu palenia niż gumy, plastry czy inhalatory. Jego zdaniem nikotynowa terapia zastępcza nie zaspokaja potrzeb związanych z behawioralnym aspektem palenia ponieważ, jak przekonywał w zeszłorocznej prezentacji dla członków parlamentarnej Komisji Zdrowia, dla osób wychodzących z nałogu istotne jest „zachowanie nawyków i rytuałów nabytych podczas palenia papierosów”. W wypowiedzi dla naTemat dodał:
prof. dr hab. n. med Jan Lubiński

Jeśli przestawimy się z normalnego palenia na e-papierosy, to najprawdopodobniej efekt będzie taki, jakbyśmy w ogóle przestali palić. Nie jestem zwolennikiem potępiania e-papierosów, bo ludzie generalnie szukają używek i będą to robić nadal, więc tego typu ryzyko należy minimalizować. Jeśli więc chodzi o minimalizację ryzyka, e-papierosy są tu jakąś furtką, tyle że wymagają głębszych badań.

Z Raportu z ogólnopolskiego badania ankietowego na temat postaw wobec palenia tytoniu Głównego Inspektoratu Sanitarnego wynika, że 20 proc. palaczy używa e-papierosów w celu zerwania z nałogiem, ze względu na mniejszą szkodliwość oraz swobodę korzystania w miejscach publicznych.
Na temat domniemanej terapeutycznej skuteczności e-papierosów wydało ostatnio opinię Public Health England – agencja ds. zdrowia publicznego przy brytyjskim Ministerstwie Zdrowia. Z analizowanych przez nią raportów sporządzonych przez niezależnych ekspertów wynika między innymi, że „zgodnie z obecnymi szacunkami, e-papierosy są około 95 proc. mniej szkodliwe niż tradycyjne papierosy”.
– Kolejne badania pokazują, że e-papierosy są kolejnym narzędziem pomagającym w walce z nałogiem. W moim przekonaniu tradycyjni palacze powinni przejść na e-papierosy, ci z kolei powinni starać się przestać palić całkowicie – stwierdziła w komentarzu do raportu profesor Ann McNeill z King's College London.
W świetle ustaleń PHE brytyjscy ustawodawcy na wojnę z e-palaczami iść nie zamierzają – wręcz przeciwnie. Korzyści dla zdrowia społecznego płynące z zamiany zwykłych papierosów na elektroniczne, podkreślał ostatnio premier brytyjskiego rządu. David Cameron określił tę metodę rzucania palenia jako „zasadną”. – Jako osoba, która sama stoczyła, ostatecznie zwycięską, walkę z nałogiem, zdaję sobie sprawę, że sposobów na rzucanie palenia jest mnóstwo. W przypadku wielu palaczy to właśnie e-papierosy stanowią najskuteczniejsze wsparcie – stwierdził Cameron podczas wystąpienia w Izbie Gmin.