Wyższa akcyza na alkohole niskoprocentowe?
Wyższa akcyza na alkohole niskoprocentowe? Fot. Shutterstock
Reklama.
– To byłaby katastrofalna decyzja – przyznaje Dariusz Koroś, producent polskiego cydru. – Z kraju wódczanego staliśmy się krajem piwoszy, a podniesienie akcyzy mogłoby odwrócić tę pozytywną tendencję – mówi wprost Tomasz Kopyra, autor popularnego bloga o piwie i znawca branży alkoholowej.
Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) odbija jednak piłeczkę i twierdzi, że z kulturą picia nadal u nas na bakier. – Ludzie myślą w ten sposób: skoro wódka zdrożała, będziemy pić teraz piwo! Kultura picia nie jest u nas przecież duża i piją głównie ci, którzy chcą się przewrócić. Czy się przewrócą po wódce, czy po piwie, to już wszystko jedno – stwierdza.
Wszystko wskazuje jednak na to, że nie grozi nam alkoholowe trzęsienie ziemi. Sprawdziliśmy, czy w sensacyjnych doniesieniach jest ziarno prawdy i kto najbardziej skorzystałby na ewentualnej podwyżce akcyzy. – Media rozdmuchały sprawę, a to nic nadzwyczajnego – uspokaja dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych, która stoi za kontrowersyjnym pomysłem.
Nie sposób się z tą wypowiedzią nie zgodzić. Państwowa agencja co jakiś czas nawołuje do rozwiązań, które wśród producentów alkoholu i konsumentów budzą strach i ożywione dyskusje. Do tej pory działania agencji raczej nie znajdywały posłuchu u rządzących. Przynajmniej, jeśli chodzi o majstrowanie przy cenie alkoholi. Czy tym razem sugestie instytucji mogą spotkać się z przychylnością władz?
Piwo za "piątaka", cena wina w górę
Obecne zamieszanie wokół wyższego podatku na alkohole niskoprocentowe wywołały wyliczenia Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Instytucja, która ma być ciałem doradczym w sprawie walki z problemami alkoholowymi i przeciwdziałaniu zgubnym skutkom pijaństwa wśród społeczeństwa, w myśl statutowej działalności prowadzi m.in. badania i analizy runku alkoholowego w Polsce.
Z wyliczeń PARPA wynika, że optymalnym rozwiązaniem - zarówno dla orędowników przeciwdziałania alkoholizmowi, jak i dla samego budżetu państwa - byłoby ujednolicenie podatku akcyzowego. W praktyce oznaczałoby to, że wysoka akcyza zostałaby doliczona nie tylko do wódki, ale również do każdej butelki piwa, wina czy cydru. Centrum im. Grabskiego wykonało nawet na zlecenie PARPA symulację, która czarno na białym pokazuje, ile w takim przypadku musielibyśmy dołożyć do butelki piwa lub wina. Na widok tych liczb, część amatorów trunków niskoprocentowych będzie na pewno niepocieszona.
logo
Fot. Maciej Świerczyński/AG
Ceny wina poszybowałyby w górę średnio o 6 zł 84 gr za litr (obecnie akcyza za butelkę 0,7l to 1 zł 58 gr). Jeśli wziąć pod uwagę to, że zwykle Polak sięga po wino, które kosztuje nieco ponad 18 zł, to po podwyżce wielu klientów marketów mogłoby sobie odmówić lampki wina. Jednocześnie cena butelki piwa 0,5l po nałożeniu wyższego podatku i naliczeniu marży (akcyza obecnie wynosi 0,48 gr, po podwyżce podatku byłoby to 1 zł 43 grosze), mogłaby podskoczyć nawet do poziomu blisko 5 zł, a to z kolei mogłoby już z pewnością dla niejednego miłośnika tego trunku oznaczać zamach na portfel. Nie wspominając o spustoszeniu, jakie taka decyzja mogłaby poczynić wśród browarów. Szczególnie tych większych, które nęcą klienta nie tylko smakiem, ale przede wszystkim niską ceną za puszkę i butelkę.
Wyższa akcyza na wino i piwo? Nic nowego
Dyrektor PARPA od dawna jest entuzjastą wprowadzenia jednej stawki podatku akcyzowego na wszystkie trunki. – Protestowałem, kiedy w 2014 roku ministerstwo finansów nałożyło wyższą akcyzę na wyroby spirytusowe. Wówczas nikt nie konsultował z nami tej decyzji, a nasze stanowisko jest w tej sprawie jasne. Żeby skutecznie rozwiązywać problemy alkoholowe, należy ujednolicić akcyzę – mówi Krzysztof Brzózka.
Krzysztof Brzózka, dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych

Kiedy w 2014 roku minister Rostowski podnosił akcyzę na wyroby wysokoprocentowe, głośno wyrażałem sprzeciw. Tym samym podatkiem powinny być objęte wszystkie wyroby alkoholowe, szczególnie wódka i piwo. Te dwa napoje traktuje się w Polsce wymiennie, co zresztą możemy obecnie obserwować. Rynek piwa w zeszłym roku zwiększył się o 10 proc. Z wódki przerzuciliśmy się po prostu na piwo, które teraz spożywamy w ogromnych ilościach.

Z tak postawioną sprawą, nie zgadza się Tomasz Kopyra, autor poczytnego bloga o piwie i branży piwowarskiej, który zmianę przyzwyczajeń konsumenckich Polaków ocenia jako korzystne zjawisko.
Tomasz Kopyra, znawca branży piwowarskiej

Na razie nie wiemy jeszcze, jak na propozycje podniesienia podatku zapatruje się Ministerstwo Finansów, ale jeśli państwo chce wpływać na kształtowanie się modelu konsumpcji alkoholu w Polsce, to powinno dążyć do tego, żeby różne trunki były opodatkowane w różny sposób. Obecnie piwo jest niżej opodatkowane i ma to swoje konsekwencje. Spożycie wódki na przestrzeni ostatnich 25 lat drastycznie spadło. W jej miejsce Polacy wybierają przede wszystkim piwo, którego pijemy rocznie 100 litrów na głowę. Zrównanie akcyzy byłoby zaprzepaszczeniem tych 25 lat, gdy Polacy z amatorów wódki stali się miłośnikami piwa.

Danuta Gut, dyrektor Biura Zarządu Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie na propozycji agencji nie pozostawia suchej nitki. – Jesteśmy tym zaniepokojeni i zdumieni. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że na razie to samodzielny pomysł PARPA, a nie rządu. Według dyrektora tej instytucji, podwyższenie akcyzy na piwo miałoby uchronić młodzież przed spożywaniem tego trunku. Trzeba naprawdę sporej wyobraźni, żeby stać na takim stanowisku. Nie tędy droga! Nadmierne spożywanie alkoholu, czy wczesna inicjacja alkoholowa, to nie wina niskiej ceny piwa, ale zaniechań w edukacji i przyzwolenia społecznego na takie zachowania. Wprowadzenie wyższej akcyzy byłoby karaniem milionów Polaków, którzy piją umiarkowanie – mówi.
Co z polską chlubą - cydrem?
Jeśli PARPA zdołałaby przekonać polityków do swojej koncepcji podatków, wiele mogliby stracić również polscy producenci cydru. Ta raczkująca u nas branża otrzymałaby potężny cios. Byłoby to też sprzeczne z wcześniejszą polityką rządu, który zapowiadał nawet, że będzie rozważał zawieszenie akcyzy na cydr. Z taką propozycją wyszedł były minister rolnictwa Marek Sawicki. Wszystko po to, żeby na starcie dać rozwijającej się branży cydru szanse na złapanie oddechu przed zmierzeniem się z wymagającym rynkiem.
Dariusz Koroś, który produkuje Cydr Chyliczki nie ukrywa, że w środowisku cydrowników zapowiedzi ewentualnych podwyżek akcyzy mrożą krew w żyłach. – Zrównanie cen cydru i wódki, bo do tego mogłoby w konsekwencji dojść mogłoby przekonać konsumentów do sięgnięcia po wódkę. A skutki spożywania wódki są doskonale znane. Więc z jednej strony musielibyśmy zmagać się z problemem pijaństwa, a z drugiej, załamałoby to rynek sprzedaży wina i cydru – twierdzi.
Dariusz Koroś z Cydru Chyliczki

Ucierpieliby nie tylko cydrownicy-rzemieślnicy, ale też więksi producenci. Dla nich byłaby to katastrofa, która oznaczałaby najprawdopodobniej bankructwo. Licząc na szybko, jeśli butelka cydru kosztuje 10 zł, to po doliczeniu wyższej akcyzy i marży, musielibyśmy płacić jakieś 18-19 zł. Cydr w takiej cenie raczej nie znalazłby zbyt wielu amatorów.

Państwo chce się obłowić
W tle całej dyskusji o podwyżce akcyzy na alkoholowe wyroby niskoprocentowe toczy się osobna debata. O wpływy do państwowej kasy. Poprzedni rząd nałożył na najmocniejsze alkohole wyższy podatek. Wyższy o 15 proc. Wyższe miały być też wpływy do budżetu, ale tu rząd się przeliczył, a cały plan okazał się niewypałem. Rozrosła się za to szara strefa, a Polacy częściej sięgają po szemrany alkohol spod lady, z przemytu.
Według PARPA, podniesienie akcyzy na alkohol etylowy było błędem i nie było złotą żyłą dla ministerstwa finansów, ale w przypadku zrównania stawki podatkowej, państwo by na tym skorzystało. Do budżetu rocznie mogłoby wpadać dodatkowe 5 - 7, 5 mld zł. Taka perspektywa, w obliczu poważnych wydatków m.in. na sferę świadczeń socjalnych, mogłaby być przecież nęcąca. Paweł Jurek, naczelnik Wydziału Obsługi Medialnej ministra finansów ucina spekulacje. – Ministerstwo Finansów nie planuje ani nie prowadzi żadnych prac nad zmianą stawek podatku akcyzowego – twierdzi.
Czy w związku z tym nie czekają nas zawirowania na rynku alkoholu? – Póki budżet niedopięty, można się wszystkiego spodziewać. Ufam jednak, że w rządzie i ministerstwach zasiadają ludzie rozsądni, którzy nie połaszą się na obietnicę ogromnych wpływów do budżetu – podsumowuje Danuta Gut ze Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego – Browary Polskie.

Napisz do autora: dominika.majewska@natemat.pl