Mają być jak Tommy Lee Jones w filmie "Ścigany" albo jak komisarz Joseph Borg, człowiek, który posłał za kratki słynnego Wilka z Wall Street. Nieprzekupni i na tyle kompetentni, aby wychwycić podatkowe machinacje największych firm zarabiających w Polsce. By w finale zdobyć należne budżetowi państwa miliardy złotych.
Paweł Szałamacha i Ministerstwo Finansów chce, aby było jak w Wielkiej Brytanii. Wszechwładna korporacja Google uderzyła się właśnie w pierś i zapłaci tamtejszemu fiskusowi 130 mln funtów podatku. Przez 10 lat spółka korzystała z dobrodziejstw tzw. optymalizacji podatkowej. Zarabiając miliony na rynku brytyjskim, płaciła grosze rozliczając podatek w przyjaznym systemie Irlandii oraz w raju podatkowym na Bermudach. Do akcji weszli jednak agenci służb podatkowych jej królewskiej mości. Zebrali dowody, oszacowali skalę korzyści i wystawili potentatowi rachunek. Materiały okazały się na tyle mocne, że Google zgodziło się na negocjacje i wypłatę.
Ministerstwo Finansów ogłosiło rekrutację na podatkowych agentów: praca w języku angielskim, wyjazdy zagraniczne, negocjacje z podatnikami. Zagadnienie omijania płacenia podatków i cen transferowych mają mieć w małym palcu. W opisie stanowiska sam dyrektor generalny ministerstwa zastrzega, że warunki pracy będą trudne, bo to stanowisko zagrożone korupcją.
Uciekające miliardy
Radosław Piekarz to także autor opracowania pt. Znikające miliardy, w którym szacuje, że tylko dzięki stosowaniu przez międzynarodowe koncerny tzw. cen transferowych, z Polski wypływa 10 mld złotych. Nawet 46 mld zł rocznie mogą pozbawiać polski budżet korporacje unikające płacenia podatku dochodowego CIT – wynika z raportu dla Komisji Europejskiej. Zaś skala wyłudzeń VAT sięga 53 mld zł rocznie – szacuje firma doradcza PwC. Według analiz organizacji OECD w Polsce firmy płacą coraz mniej podatków, co fiskus odbija sobie na maluczkich: kierowcach tankujących paliwa, palaczach amatorach drinków. Ci nie mają armii doradców gotowych „optymalizować”.
Po stronie fiskusa musiałby znaleźć się ktoś kalibru Agnieszki Rzepeckiej z Opus Trust, która, jak przyznała w wywiadzie z naTemat, legalnie wyprowadziła do rajów podatkowych 750 firm. Przydałby się godny rywal dla dr. Janusza Fiszera, jednego z najlepiej zarabiających doradców podatkowych w Polsce. Jednak ile Ministerstwo Finansów gotowe jest zapłacić za pracę kompetentnych ekspertów? Średnia pensja w resorcie przekracza niewiele ponad 7 tys. zł. brutto. Tymczasem rynkowa stawka dla menedżera, specjalisty od podatków to minimum 20 tys. na rękę. Jedna z gwiazd rynku doradztwa zarabia 50 tys. miesięcznie plus procent od zaoszczędzonej kwoty.
Ile płaci Google
Może jednak stawka gry jest tego warta. Rynek optymalizacji podatkowej w Polsce ociera się już o absurdy. Konferencję o unikaniu opodatkowania otwiera sam ambasador Luksemburga, zapraszając firmy do swojego podatkowego raju. I to pomimo wybuchu afery Luxemburg Leaks. W najlepsze prosperują takie firmy jak Uber – których transakcje, zawierane w internecie pomiędzy kierowcą, a pasażerem w ogóle wymykają się fiskusowi. Za usługi reklamowe w internecie Facebook wystawia faktury elektroniczne z Irlandii. Google Polska płaci u nas 4,3 mln podatku, oczywiście zgodnie z prawem. Jednak, jak wyliczył portal Money.pl, mógłby płacić 11-12 mln zł więcej, bo większość transakcji z polskiego rynku reklamy internetowej rozlicza w Irlandii.
James Bond od podatków
Jak mogłaby wyglądać praca polskich superagentów podatkowych? Warto przytoczyć historię Jamesa Bonda świata finansów, jak nazywany jest Rene Bruelhhart 44-letni prawnik ze Szwajcarii. Zaczynał jako gliniarz i szef nowej służby – wywiadu podatkowego w Szwajcarii. Na 8 lat wynajął go rząd Liechtensteinu, aby ujawnić i pozbyć się grupy firm żyjącej z podatkowych przestępstw. Bruelhhart tropił na całym świecie majątek irackiego dyktatora Saddama Husseina. Wyśledził i ujawnił dowody na przekręty koncernu Siemens, który miliardowymi łapówkami torował sobie drogę do rządowych kontraktów w Grecji i Brazylii.
Kiedy okrzyknięto go Jamesem Bondem świata finansów, Bruelhhart dostał zlecenie od samego papieża Benedykta XVI. Bruelhhartowi powierzono misję ujawnienia właścicieli tajnych kont i stworzenia procedur, które miały oczyścić finanse Stolicy Apostolskiej. Śledczy doprowadził do postawienia przed sądem biskupa Scarano, który pod pretekstem remontów kościołów miał wyłudzić od firm ubezpieczeniowych 20 mln euro. Gdzie jak gdzie, ale w Polsce, kraju szarej strefy, z pewnością znajdzie się wielu równie utalentowanych tropicieli afer.
Radosław Piekarz, ekspert podatkowy Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego
To bardzo dobry ruch. Niedawno głośno było o przypadku Australii, której rząd wynajął ekspertów podatkowych z najlepszych firm doradczych, aby powstrzymać zjawisko obchodzenia podatków. Mają już sukcesy. W Polsce te wszystkie optymalizacje podatkowe udawały się firmom dlatego, że po drugiej stronie, w Ministerstwie Finansów, brakowało doświadczonych ludzi gotowych je wyłapywać. Mamy 6500 doradców podatkowych, w tym około 300 zawodowo zajmujących się wyprowadzaniem podatków z Polski. W Ministerstwie Finansów jest jedna osoba, która zna na wylot zagadnienie cen transferowych. Takie są dysproporcje sił.
Doradca podatkowy
Jeśli praca ma być wykonana porządnie rząd powinien przeciągnąć na swoją stronę kilku dobrej klasy podatkowców. Niech zajmują się tym samym, ale w imieniu Ministerstwa Finansów. Walka z unikaniem opodatkowania będzie kosztować. Nie wiem tylko czy znaleziono by sposób, aby w ministerstwie wypłacano pensje rzędu 20 tys. zł. Taki ekspert zarabiałby więcej niż premier kraju.