Według prof. Andrzeja Zybertowicza, doradcy Andrzeja Dudy, sobotni marsz KOD mógł być elementem wojny hybrydowej prowadzonej przez Moskwę. Tak daleko nie poszedł jeszcze żaden członek obozu władzy. Ale w istocie to PiS bardziej pomaga Putinowi. I to nie tylko osłabiając Polskę od czasu wygrania wyborów, ale robiło to jeszcze jako opozycja.
– Myślę, że z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa mamy do czynienia z kolejną odsłoną wojny hybrydowej prowadzonej przeciw Polsce przez Rosję – orzekł w "Jeden na Jeden" w TVN24 Andrzej Zybertowicz, doradca Andrzeja Dudy i kandydat PiS w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku. Stwierdził, że w ramach takiej wojny mieści się "zatruwanie umysłów".
Wojna według PiS
I perorował: – Zastanawiałem się, obserwując marsz KOD-u w sobotę, niezależnie od nawet najlepszych intencji większości uczestników, czy to nie jest kolejne posunięcie w wojnie hybrydowej
Związany z PiS socjolog stwierdził też, że nie można wykluczyć tego, że żona generała Kiszczaka przekazała teczki do IPN pod wpływem Moskwy. – Spójrzmy w tej perspektywie na to, co się wydarzyło w Polsce w ostatnich dniach i we wcześniejszych tygodniach. W momencie, gdy KOD demonstruje w obronie donosiciela, płatnego kapusia, (...) Wzywanie ludzi do solidarności ze złem i kłamstwem i pogardą wobec słabych może wywołać nieodwracalne szkody psychiczne – przekonywał.
Dzielenie Polaków
W rozważania na ten temat wdał się również Samuel Pereira, wcześniej gwiazda "Gazety Polskiej Codziennie", dzisiaj pracownik Polskiego Radia.
W podobnie wykluczającym tonie marsz KOD skomentował Jacek Żalek, dzisiaj poseł PiS, wcześniej członek PO. – Jeżeli to jest naród, to rozumiem, że to jest ten naród, który miał krępującą przeszłość w SB i UB. Ale to nie jest naród polski ‒ stwierdził w TVN24.
Mistrz Kaczyński...
Te wypowiedzi doskonale wpisują się w to, co Zybertowicz przedstawił jako jeden z elementów wojny hybrydowej. – Rozłupywanie naszej wspólnoty narodowej na grupy, które tracą zdolność odróżniania prawdy i fałszu, którzy tracą zdolność komunikowania się, ma wiele wspólnego ze sporem wokół Trybunału Konstytucyjnego – mówił.
A przecież to Jarosław Kaczyński i jego ludzie są ekspertami w tym "rozłupywaniu naszej wspólnoty narodowej". Wystarczy przypomnieć wypowiedzi Prezesa o "gorszym sorcie Polaków" czy zawołanie "Cała Polska z was się śmieje...", do którego Joachim Brudziński dodał "...komuniści i złodzieje", na co Kaczyński zareagował śmiechem.
...i pomocnicy
Jednak najpoważniejsze konsekwencje ma dzielenie Polaków kwestią Smoleńska. Przez pięć lat Antoni Macierewicz nieustannie podważał wyniki kolejnych badań, ekspertyz i raportów. Często tylko na podstawie przypuszczeń lub przekonania, że tak nie mogło być. Do tego na potęgę (razem z członkami swojego zespołu) produkował kolejne tezy. Na ich podstawie on, Prezes i pozostali politycy PiS rzucali najcięższe oskarżenia.
Zwykłym dzieleniem jest też przyznawanie sobie monopolu na decydowanie, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto nie. Trudno o ostrzejsze wyznaczenie linii sporu. A pamiętacie "My stoimy tu gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO"? Albo "Nasi przeciwnicy to strasznie mali ludzie, marni pod każdym względem – intelektualnym i moralnym"? Czy "Stanęła tutaj do walki w zwartym ordynku łże-elita III Rzeczypospolitej"?
Osłabianie państwa
To wszystko twórczość Jarosława Kaczyńskiego z ostatniej dekady. Jasne, jego polityczni konkurenci też nieraz uderzali ostro, ale szef partii powinien ostrożniej dobierać słowa, niż szeregowi posłowie. Tymczasem Kaczyński przez właściwie całą swoją polityczną aktywność dzielił społeczeństwo. I to w taki sposób, na jaki narzeka teraz prof. Zybertowicz.
Kaczyński i PiS osłabiają nie tylko społeczeństwo, ale też państwo. W naTemat liczyliśmy ile nasza gospodarka straciła przez kilka pierwszych tygodni ich rządów. Dzisiaj to siła gospodarki jest wskaźnikiem potęgi państwa. Tymczasem skrajne zadłużanie państwa przez realizację horrendalnie drogich obietnic będzie ciężarem nie tylko dla kolejnych rządów, ale dla kolejnych pokoleń.
Kłopoty w dyplomacji
Również osłabianie naszej pozycji na arenie międzynarodowej jest na rękę Putinowi i jego generałom. Już teraz widać, że PiS wyprowadza nas z głównego nurtu Unii Europejskiej. PiS chce zmienić priorytety i zamiast współpracować z Trójkątem Weimarskim skupić się na aktywności w dużo słabszej Grupie Wyszehradzkiej.
Do tego najbliższym politycznym sojusznikiem Prezesa jest Viktor Orban, który nie ma oporów przed pertraktowaniem z Putinem i wpuszczaniem rosyjskiego kapitału na węgierski rynek. I nie widać, by pod wpływem wielogodzinnych rozmów z Kaczyńskim lider Fidesz-u się z tego wycofał.
Na pewno nie wzmacniają naszej pozycji echa ataku na Trybunał Konstytucyjny: wszczęcie procedury kontrolnej przez Komisję Europejską, debata w Parlamencie Europejskim czy wreszcie miażdżąca opinia Komisji Weneckiej Rady Europy. Widzą to nie tylko partnerzy z Europy, ale też USA – niedawno Victoria Nuland z Departamentu Stanu przyjechała sprawdzić, co się dzieje w Polsce.