Rząd PiS nie ma na koncie tylko powodów do wstydu. Sporo pomysłów nowej władzy jest całkiem dobrych, ale ekipa Kaczyńskiego przykrywa je swoimi autorytarnymi zapędami.
Rząd PiS nie ma na koncie tylko powodów do wstydu. Sporo pomysłów nowej władzy jest całkiem dobrych, ale ekipa Kaczyńskiego przykrywa je swoimi autorytarnymi zapędami. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Gdy mowa o decyzjach obecnej władzy, określenie "dobra zmiana" zwykle służy tylko i wyłącznie ironicznemu wykpieniu poczynań Prawa i Sprawiedliwości. Gdyby jednak partia rządząca powściągnęła swoje autorytarne zapędy i ograniczyła upartyjnianie każdego możliwego obszaru państwa, częściej zapewne mówiłoby się o tych decyzjach polityków PiS, które tylko można pochwalić. Wbrew pozorom, wcale takich nie brakuje.

REKLAMA
Ustawy ograniczające swobody obywatelskie, próby osłabienia demokracji w Polsce, przejmowanie przez ludzi partii rządzącej wszystkich państwowych posad, oraz propaganda i cenzura w publicznych mediach - wszystko to sprawia, że tylko najbardziej zapatrzeni w Jarosława Kaczyńskiego wyborcy nie krytykują Prawa i Sprawiedliwości. Do katalogu błędów partii rządzącej dochodzą też liczne wpadki przy ekspresowym tworzeniu kluczowych dla niej ustaw, które wyliczaliśmy w naTemat przed kilkoma dniami.
Ale nieprawdą byłoby twierdzenie, że pół roku rządów PiS w Polsce to tylko i włącznie zmiany na gorsze. Rząd ma na koncie całkiem sporo już przeprowadzonych lub projektowanych zmian, które powinny spodobać się nie tylko twardemu elektoratowi. Szczególnie dobrze wypada kilka ministerstw, których praca idzie jednak na marne, bo zostaje przykryta przez szaleństwa Jarosława Kaczyńskiego i jego najbliższego otoczenia.
Druga twarz Ziobry
Zasługujące na pochwałę działania podejmuje na przykład Zbigniew Ziobro. Nie można pochwalić jego dążeń do całkowitego podporządkowania sobie prokuratury i przymykania oka na łamanie prawa w sporze z Trybunałem Konstytucyjnym. Bezsensowne zdaje się też uratowanie skóry chuliganowi, który usłyszał wyrok za atak na policjanta.
Ale jednocześnie nie można nie przyklasnąć ministrowi sprawiedliwości i prokuratorowi generalnemu w działaniach na rzecz zaostrzenia kar za gwałty zbiorowe lub ze szczególnym okrucieństwem. Przypadków, gdy sądy nie potrafiły wobec sprawców takich czynów zastosować surowego wymiaru kary jest aż nadto. Na naprawienie prawa karnego w tym obszarze czekano latami i sprawa ta łączyła zarówno konserwatystów, jak i środowiska lewicowe. Dopiero teraz tempo prac nad takimi zmianami nabrało jednak tempa i należy trzymać kciuki, by Zbigniewowi Ziobrze udało się je skutecznie wprowadzić.
Warto też przypomnieć, że jednym z pierwszych projektów przedstawionych przez nowy rząd po przejęciu władzy była zmiana przepisów umożliwiających odbieranie dzieci tylko i wyłącznie ze względów ekonomicznych. - Państwo ma pomagać, a nie odbierać, pogłębiać patologii - oznajmił Ziobro już w grudniu ubiegłego roku. I rozpoczął prace nad nowelizacją przepisów. Co pozwoli nie tylko spać spokojniej najuboższym rodzicom, ale i pomoże zaoszczędzić budżetowi państwa. Bo słusznie minister sprawiedliwości tę zmianę uzasadniał także tym, iż utrzymanie przez państwo dziecka odebranego biologicznym rodzicom jest znacznie droższe od wsparcia, które można zaoferować rodzinie.
Deregulacje Gowina i pomysł na edukację
Nie próżnuje też Jarosław Gowin w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego. Robi tam to, co chyba lubi najbardziej, czyli dereguluje. Dzięki temu wkrótce uczelnie mają być mniej obciążone biurokratycznymi obowiązkami, a naukowcy mają otrzymać więcej czasu na prowadzenie działalności akademickiej. Zliberalizowaniu ma ulec też system oceny pracowników naukowych, oraz procedura związana z polityką kadrową na uczelniach. Docelowo mniej biurokracji ma być także przy zdobywaniu tytułów naukowych.
Prawdą jest, że zmiany te zdają się spełnieniem marzeń o. Tadeusza Rydzyka, bo bardzo skorzysta na nich jego Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej. Narzekać nie będą jednak także naukowcy pracujący na najbardziej renomowanych uniwersytetach.
Minister nauki i szkolnictwa wyższego przygotowuje też ukłon w stronę studentów. Na początku kwietnia jego resort zapowiedział, że już od nowego roku akademickiego łatwiej będzie studiować na dwóch kierunkach. Jarosław Gowin i jego ludzie pracują też nad tym, by lepszym narzędziem stał się kredyt studencki. Między innymi poprzez wprowadzenie niższych rat, co powinno pozwolić na zwiększenie dostępności takiego kredytu.
Gdyby nie inne działania rządu i PiS, sporo oklasków dla MNiSW rozbrzmiewałoby też za wart dziesiątki milionów złotych projekt wsparcia polskich twórców gier komputerowych. - Z wielką satysfakcją odnotowuję, że uruchamiamy program w kolejnym precyzyjnie zdefiniowanym sektorze gospodarki - mówił minister Gowin, gdy Narodowe Centrum Badań i Rozwoju ogłosiło, że w programie GAMEINN ma do rozdania aż 80 mln zł. Tak, takie działania ma na koncie ten rząd, ale zupełnie nie potrafi się nimi pochwalić...
Ciekawe zmiany są też dziełem Ministerstwa Edukacji Narodowej, które zapowiedziało ożywienie polskiego szkolnictwa zawodowego. To kierunek, w którym chciał podążać już poprzedni rząd, ale ewidentnie brakowało mu na to pomysłu. PiS zdaje się mieć taki od dawna. Choć Jarosław Kaczyński wielokrotnie żerował na germanofobii, to równie wiele razy udowadniał, że sąsiadów z Zachodu podziwia za sposób funkcjonowania ich państwa. Nic więc dziwnego, że PiS zapowiada, iż szkolnictwo zawodowe zamierza zmienić na wzór niemiecki i austriacki. Tak, by trafienie do zawodówki nie było karą, a szansą na dobrą pracę i płacę.
Zastrzyk gotówki dla sportu
W absolutnym cieniu pozostaje też minister sportu Witold Bańka. A także jego resort może pochwalić się naprawdę dobrymi działaniami. Powodem do dumy i podreperowania wizerunku mógłby być dla rządu na przykład uruchomiony na początku miesiąca projekt "Klub". To świetna kontynuacja działań poprzedników na rzecz usportowienia Polaków, szczególnie tych najmłodszych.
Platforma Obywatelska przez lata konsekwentnie budowała infrastrukturę sportową dla lokalnych społeczności, w tym słynne Orliki. Ale do upowszechnienia sportu i wykuwania talentów to za mało. Tym najlepiej zajmują się małe i średnie kluby, z których większość niestety wciąż działa w opłakanych warunkach. Program "Klub" może to zmienić. 15 mln zł przeznaczone na tegoroczną edycję na pierwszy rzut oka może nie robić wrażenia, ale trenerzy z lokalnych klubów marzą często nawet o kilkunastu tysiącach złotych, których brakuje na nowy sprzęt, czy sfinansowanie wyjazdów na treningi lub zawody.
PiS, który nie straszy
A skoro mowa rekreacji, tu pojawia się kolejny punkt, z którego PiS mógłby zrobić przed Polakami znacznie lepsze wrażenie, niż poprzez zaklinanie rzeczywistości w upartyjnionych "Wiadomościach". Mowa o tak błahej, ale jakże sympatycznej wobec obywateli decyzji ministra gospodarki wodnej i żeglugi śródlądowej Marka Gróbarczyka, który już na wakacje zapowiada zmianę przepisów, by legalnie można było biesiadować nad morzem przy ognisku. Mała rzecz, a przecież również mogłaby cieszyć ponad partyjnymi podziałami.
Jednak ani rząd, ani partia rządząca nie postarały się, by tego typu działania trafiły do świadomości społecznej. Naprawdę trudno zrozumieć, dlaczego PiS uparcie woli eksponować swoje najbardziej kontrowersyjne ruchy i szukać ciągłego zwarcia z opozycją i partnerami z Zachodu zamiast po prostu rządzić. Co czasem wychodzi mu całkiem nieźle.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl