Uwolnienie Nadii Sawczenko z rosyjskiej niewoli było do niedawna najważniejszym celem rządu w Kijowie. W operację, która ostatecznie doprowadziła do wymienienia ukraińskiej lotniczki na żołnierzy rosyjskiego GRU, zaangażowana była na najwyższych obrotach także unijna dyplomacja. Walka o wolność Sawczenko w pewnym momencie stała się nawet ważniejsza niż zatrzymanie starć w Donbasie. Wystarczył jednak jej debiut w parlamentarnych ławach, by w Kijowie i Brukseli wielu zaczęło żałować, że Władimir Putin zgodził się ją wypuścić...
Żywa legenda
"Najdzielniejsza żołnierka świata", "bohaterka", "symbol narodowy Ukrainy" - tak najczęściej określano Nadię Sawczenko od chwili, gdy przed dwoma laty Rosjanie wzięli ją do niewoli podczas starć pod Gorłówką. Potem były miesiące spędzone w areszcie i pokazowy proces, w którym zarzucono Ukraince, że z premedytacją nakierowała ogień artyleryjski na rosyjskich dziennikarzy. Wreszcie w marcu tego roku putinowski sąd skazał ją na 22 lata pobytu w łagrze, choć obrona udowodniła, że Nadia Sawczenko była już w rękach Rosjan, gdy nastąpił atak na dziennikarzy, a ci na froncie poruszali się bez oznaczeń, iż są z prasy.
Przez cały ten czas legenda Sawczenko narastała w piorunującym tempie. W trudnych w Europie czasach nie tylko Ukraińcom imponowała tym, że nie złamały ją rosyjskie przesłuchania i niewola. A nawet miała odwagę na rozpoczęcie głodówki protestacyjnej, co w pewnym momencie przypłaciła stanem krytycznym.
Zza rosyjskich krat Nadii Sawczenko udało się wystartować w wyborach parlamentarnych, które jesienią 2014 roku miały przynieść Ukrainie stabilizację po wydarzeniach na Majdanie i upadku oligarchicznego, prorosyjskeigo reżimu Wiktora Janukowycza. Na pomysł, by Sawczenko wciągnąć do polityki wpadł jednak nie Petro Poroszenko, a Julia Tymoszenko. 35-letnia ikona walki z Rosją mandat w Radzie Najwyższej zapewniła sobie z list Batkiwszczyny. I już wtedy można było się domyślać, że kiedyś będą z tego kłopoty...
Ale wtedy najważniejsze było uwolnienie Nadii Sawczenko. Czy raczej sama walka o jej uwolnienie, która czasem przybierała formy przede wszystkim symboliczne. Szczególnie ze strony samych Ukraińców. Prezydent Petro Poroszenko największe wsparcie miał raczej wśród dyplomatów Unii Europejskiej, w tym głównie tych z Polski. Nic więc dziwnego, że na pierwszej konferencji po uwolnieniu Sawczenko towarzyszył szalik w polskich barwach, który dostała od dziennikarza TVN. Jak przystało na prawdziwą bohaterkę, potrafi okazać wdzięczność przyjaciołom.
Takiej jej nie znaliście...?
Jednak w Polsce już po kilku jej pierwszych wystąpieniach w nowej - politycznej - roli wody nabierają w usta ci, którzy wcześniej ciężko pracowali, by Zachód wywierał w jej sprawie presję na Kreml. - Teraz to już polityka wewnętrzna Ukrainy... - usłyszałem tylko od jednego z polskich dyplomatów. Inni na temat "nowej Sawczenko" są jeszcze mniej rozmowni.
Wśród polskich polityków na odwagę i szczery komentarz na temat kariery politycznej Nadii Sawczenko zdobył się tylko politolog i były europoseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Migalski. "Teraz, gdy Sawczenko jest na wolności, mogę to wreszcie powiedzieć - ona nie jest normalna. Boję się takich ludzi. Ich nienawiść zdumiewa" - napisał w jednym z komentarzy.
Przyjaciół z Zachodu w zakłopotanie, a władze w Kijowie we wściekłość Nadia Sawczenko doprowadziła w zaledwie kilka dni. Potrzebowała na to wspomnianej konferencji tuż po uwolnieniu z rosyjskiej niewoli i pierwszego przemówienia w roli deputowanej do ukraińskiego parlamentu. Zaprezentowała się w nich tak, jakby aspirowała do zajęcia na ukraińskiej scenie politycznej takiego miejsca, jakie w Rosji ma Władimir Żyrinowski, a w Polsce Janusz Korwin-Mikke.
W jednej chwili prawie tak samo ostro obeszła się z Władimirem Putinem, którego zaproponowała nazywać "gnidą", jak i z prezydentem Poroszenko, któremu chciałaby odebrać stanowisko. O ile po tym, co zrobili jej Rosjanie słowa o Putnie są zrozumiałe, o tyle zapowiedź konfrontacji z obecną władzą to nic dobrego.
Ukraina potrzebuje bowiem stabilizacji, a jeżeli Nadia Sawczenko stanie się głosem sporej części narodu, to na osiągnięcie spokoju nie będzie szans. Nowa gwiazda ukraińskiej polityki proponuje bowiem wybuchową mieszankę populizmu z nacjonalizmem. To wszystko okraszone jest czynnikiem destrukcyjnym dla prawdziwej demokracji na Ukrainie, któremu na imię Julia Tymoszenko.
Była premier Ukrainy i liderka Pomarańczowej Rewolucji z 2004 roku ponad wszystko stawia bowiem walkę o własne wpływy. Jej Batkiwszczyna jest jedną z najmniejszych partii w obecnej Radzie Najwyższej, ale i tak w najtrudniejszych chwilach stanowi zwykle kłopot dla prozachodniej koalicji, bo za wszelką cenę stara się wyrwać coś dla siebie.
Kolejny kłopot Ukrainy...
Wbrew temu, co większości mogło wydawać się przez ostatnie miesiące, Nadia Sawczenko w polityce wcale nie oznacza zbliżenia Ukrainy do Zachodu i pokoju. Wręcz przeciwnie. Kijów nie może pozwalać sobie na ustępstwa wobec Rosji ani o krok, ale opór musi stawiać rozsądnie. Tymczasem im silniej Nadia Sawczenko będzie zachęcać ulice do ostrzejszego podejścia wobec Władimira Putina, tym Kreml dostanie tylko więcej argumentów za koniecznością "obrony" przez Ukraińcami.
Pozycji Kijowa na arenie unijnej Sawczenko też nie wzmacnia. Uderza w populistyczne, narodowe i agresywne tony, co wielu Ukraińcom się podoba. Tymoszenko i spółka jej nie okiełznają, bo w tym cała nadzieja na powrót do prawdziwej władzy. Wybory teoretycznie dopiero za trzy lata, ale przecież co kilka miesięcy Ukraina staje przed widmem przedterminowego głosowania i kampania trwa tam teraz nieustannie.
Dziś prezydent Poroszenko i premier Hrojsman mogą opowiadać w Brukseli, że to wszystko wygaduje tylko reprezentantka marginalnego ugrupowania, która tak odreagowuje rosyjską niewolę. Jeżeli jednak wkrótce to ona będzie reprezentowała władzę, Ukraina sama będzie prosiła się o kłopoty z Rosją i kwestią czasu pozostanie moment, w którym unijni liderzy zaczną tracić cierpliwość.
po zaprzysiężeniu na deputowaną do Rady Najwyższej
Wróciłam i nie pozwolę wam zapomnieć o tych chłopcach, którzy umierali za Ukrainę na Majdanie, a teraz giną za nią w Donbasie. Nic nie zostało zapomniane i nic nie zostało wybaczone. Naród Ukrainy nie pozwoli nam siedzieć w tych ławach, jeśli będziemy go zdradzać. Ukraina ponad wszystko!