Dania ma być pierwszym krajem świata, który nie będzie uznawał transseksualizmu jako schorzenia.
Dania ma być pierwszym krajem świata, który nie będzie uznawał transseksualizmu jako schorzenia. Fot. Shutterstock

Nienawidzą imigrantów i uchodźców, nie chcą ich u siebie i robią wszystko, by do nich nie dotarli – taki obraz Danii powstał kilka miesięcy temu i pokutuje w Europie do dziś. Najmniejszy skandynawski kraj okazał się najbardziej rasistowski z najsilniejszą skrajną prawicą i podatnym gruntem na takie hasła. Był pierwszym, który tak mocno zaczął zniechęcać do siebie uchodźców. Teraz znów jest pierwszy, ale na innych, mocno postępowych polach.

REKLAMA
Transseksualizm, jak sugeruje Światowa Organizacja Zdrowia, to choroba – zaburzenie tożsamości płciowej. Ale w Danii nie będzie już tak postrzegana. Od stycznia 2017 roku Duńczycy chcą usunąć ją z ogólnoświatowej listy schorzeń. Niespełna 6-milionowy kraj zrobi to jako pierwszy na świecie, nie czekając na decyzje żadnego WHO ani innych światowych potęg, czy autorytetów.
"To duży krok dla Danii i świata"
To swego rodzaju szantaż. Dania chce tym zmusić WHO, by do jesieni zmieniła klasyfikację transpłciowości. JestXXI wiek – jak sugeruje – czas na zmiany i czas na wielką dyskusję. – Chcemy powiedzieć: jeśli nie zadziałacie do jesieni, zrobimy to sami w styczniu – oświadczył Flemming Møller Mortensen, szef parlamentarnej komisji ds. zdrowia. Grzmiał wręcz, że to absolutnie niewłaściwe nazywać transpłciowość schorzeniem.
Co na to organizacje typu Amnesty International? Pełen zachwyt. – To duży krok, nie tylko dla ludzi transpłciowych w Danii, ale również na całym świecie. Czyni z Danii pioniera w walce o prawa osób transpłciowych – skwitowała AI. Choć krok ten może budzić zdziwienie. Tak silna prawica, tak silna walka z islamizacją kraju i taki gest wobec LGBT. "Naprawdę? Dania? Właśnie teraz?" – to jeden z internetowych komentarzy.
Tak, właśnie teraz rozgorzała w Danii dyskusja o referendum w sprawie wyjścia z UE, a skrajnie prawicowa Duńska Partia Ludowa tylko zaciera ręce, bo kwestia "DK-exit" nabiera rumieńców – referendum popiera już 42 proc. Duńczyków, o 5 proc. więcej niż w lutym.
Pensja nie dla wnuków krolowej
Ten gest dotyczący transpłciowości zauważył jednak cały świat i o małej Danii nagle zaczęły rozpisywać się również największe amerykańskie gazety, dla których daleka zagranica raczej jest mało istotna. W Polsce portal Polonia Christiana przedstawił informację słowami: "Dania w awangardzie krajów sprzyjających postulatom LGBT. Zadekretowała kolejną dewiację jako normę". W każdym razie Dania ma swój czas. Wyznacza trendy, pokazuje, że można i ciągle zaskakuje.
Jak w przypadku rodziny królewskiej. Tu również jest pierwsza. Nie patrząc na inne monarchie świata, nagle postanowiła okroić finansowanie potomków królowej. W ilu krajach uznano by to za zamach na tradycję? Ale nie tu. Tu zadziałała zwykła matematyka. Kalkulacja, że rodzina Małgorzaty II zwyczajnie za dużo kosztuje, zwłaszcza jej wnuki, których ma ośmioro. Stąd pomysł, by roczną pensję od państwa otrzymywali tylko bezpośredni następcy tron, czyli w praktyce – tylko jeden z nich.
– W przeciwnym razie w ciągu kilku pokoleń będziemy mieli kilkaset księżniczek i książąt otrzymujących roczne uposażenie – to argument liberałów z partii Venstre, z której pochodzi premier Lars Loekke Rasmussen. Natychmiast zresztą podchwycony w Wielkiej Brytanii, gdzie nikt dotąd na poważnie nie odważył się podnieść takiego tematu.
Postęp? Norma w Skandynawii. Ale można też uznać, że to pewna rewolucja w wykonaniu centroprawicowego rządu, który z drugiej strony potrafił i wciąż potrafi szokować walką z islamizacją kraju. Na tym polu nic się nie zmieniło, choć krytyka na Danię spadła ogromna i w kraju zaczęły pojawiać się głosy, czy przypadkiem z przedstawianiem niektórych działań rządu nie przesadzono.
Świat nadal kocha Danię
Dania, jako pierwszy kraj, opłaciła reklamy w libańskich gazetach zniechęcające muzułmanów do przyjazdu na jej terytorium. Wymyśliła kursy moralności dla imigrantów. Wprowadziła prawo zezwalające na zabieranie imigrantom kosztowności, co miało być sposobem na pokrycie kosztów ich pobytu w Danii. Nie znalazło to jednak zrozumienia w Europie.
Tutejsze media pocieszają się, że wizerunek kraju tak bardzo nie ucierpiał. "Świat nadal kocha Danię" – donosi portal Local.dk powołując się na międzynarodowe sondaże. Ale z powodu traktowania uchodźców europejska agenda Standard Ethics właśnie obniżyła rating Danii.
Pretensje Syryjczyka z 20 dzieci
Problem nie zniknął, Dania dalej nie odpuszcza, nadal broni się przed tymi, którzy tylko żyją na zasiłkach. To najbardziej się nie podoba i można uznać, że Duńczycy nie mają nic przeciwko imigrantom w ogóle. Ale tym, którzy ich wykorzystują. Stąd pomysły rządu, jak zachęcić ich do pracy – przyznając, na przykład, specjalne bonusy firmom, które ich zatrudnią. Tyle, że to wciąż nie wystarcza.
Wściekłość polityków wywołał właśnie pewien Syryjczyk, który ma 3 żony i 20 dzieci rozsianych po Europie i nagle postanowił sprowadzić ich do Danii. Wszyscy mieliby skorzystać z duńskich zasiłków, gdyż mężczyzna nie pracuje. Władze zażądały testów DNA, by sprawdzić, czy wszystkie dzieci są jego i tu aż się zagotowało. Syryjczyk twierdzi, że Dania ogranicza jego prawa. Zresztą z podobnych powodów grupa 5 imigrantów z Syrii pozwała już duński rząd.
Na celowniku znaleźli się też islamscy imamowie, którzy wygłaszają radykalne kazania szerzące nienawiść. Jedno z nich, nagrane ukrytą kamerą, niedawno przedostało się do mediów i Duńczycy mogli usłyszeć, jak imam grzmi, że cudzołożników należy kamieniować, a dzieci – jeśli nie chcą się modlić – bić.
Na reakcję rządu nie trzeba było długo czekać. Właśnie powstał projekt ustawy umożliwiający deportację takich imamów. Szybko i konkretnie. Bez oglądania się na innych.

napisz do autora:katarzyna.zuchowicz@natemat.pl