Włocławek pokazał, że słuszne były obawy i przewidywania – polski rodzic jest w stanie przepić pieniądze przeznaczone na dziecko. – Daję głowę, że tak samo sytuacja wygląda w każdym mieście. A nawet gorzej niż u nas – mówi nam dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie. To dzięki niemu o problemie pijaństwa za 500+ zrobiło się głośno na pół Polski.
Przypadków takiego alkoholowego upojenia odnotowano we Włocławku trzy, ale to wystarczyło, by MOPR zwrócił na nie szczególną uwagę i nagłośnił sprawę. Na 115-tysięczne miasto to wcale nie tak mało. Piotr Grudziński, dyrektor MOPR, nie spodziewał się, że zrobi się z tego szum na pół kraju, ale całkowicie jest świadomy swojej decyzji.
– Zdecydowaliśmy się nagłośnić te sytuacje z jednego, prostego powodu. Żeby reszta ludzi się ogarnęła. Żeby zrozumiała, że te pieniądze nie są do przepicia tylko dla dzieci. A my będziemy mieli narzędzia, by to egzekwować – mówi.
To nie jest casus Włocławka
Przypadki, w których interweniował MOPR, były bulwersujące i w szczegółach opisywała je "Gazeta Pomorska". Na przykład w Boże Ciało upiła się matka trojga dzieci – w chwili zatrzymania miała 3 promile alkoholu we krwi. Wcześniej, w ramach 500+, zainkasowała 3 tys. zł, które skumulowały jej się z dwóch miesięcy. O jej upojeniu policja zawiadomiła dyrektora w nocy. Ośrodek bardzo szybko połączył fakty. Pijaństwo miało miejsce w czwartek. We wtorek matka skorzystała z 500+.
– W rodzinach, gdzie są jakieś patologie i nałogi, takie sytuacje były przewidywane i niestety spełniły się w najczarniejszych przeczuciach. Absolutnie nie jest to jednak casus Włocławka. Tak się dzieje w bardzo wielu miejscowościach. Tylko nie wszędzie dyrektorzy ośrodków pomocy rodzinie mają odwagę o tym mówić – mówi Renata Kudel, która jako pierwsza opisała przypadki pijaństwa za 500+ w "Gazecie Pomorskiej".
"Alkohol był non stop"
Samo miasto też przekonuje, że nie jest jedyne. – Takie przypadki, jak te, które zostały ostatnio opisane we Włocławku, zdarzają się, niestety, w każdym mieście. W samym kujawsko-pomorskim odnotowano kilka takich sytuacji. Problem nie ma więc charakteru tylko i wyłącznie lokalnego – ocenia w rozmowie z naTemat Bartłomiej Kucharczyk, rzecznik Urzędu Miasta.
Dyrektor włocławskiego MOPR cytuje artykuł z portalu Nasze Miasto. Tekst nosi tytuł "Pili przez trzy dni za 500+". – Są w nim wymienione różne miasta. Golub-Dobrzyń, Ciechocinek, Wąbrzeźno, Kielce. Takie sytuacje naprawdę mają miejsce w innych miastach – mówi.
Historia z Golubia-Dobrzynia jest następująca. Zacytujmy za artykułem:"Matka sześciorga dzieci z rządowego programu dostała 3 tysiące zł. Zaraz znaleźli się liczni znajomi, alkohol był non stop. Wystarczyły trzy dni i pieniądze zniknęły. A dzieci chodziły głodne i zaniedbane".
W całym województwie kujawsko-pomorskim takich przypadków było już siedem. Za każdym razem pieniądze z 500+ są zabierane i zapada decyzja, że w ich wydatkowaniu pomoże asystent rodziny. O takich pierwszych przypadkach pisaliśmy już w naTemat.
Asystent pomoże, ale nie 24h
Można uznać, że trudno jest udowodnić, iż alkohol kupowany jest za pieniądze 500+. Zatrzymani nigdy się do tego nie przyznają, znajdują mnóstwo innych tłumaczeń. Ale asystenci rodziny doskonale znają takie rodziny, zostali mocno uczuleni, trzymają rękę na pulsie. Duża nadzieja właśnie w nich. Problem polega na tym, że nie są w stanie pracować 24 godziny na dobę.
Włocławek niczym szczególnym tu się nie wyróżnia. W całym kraju asystenci rodziny dwoją się ostatnio i troją. Nie wszystko są jednak w stanie wychwycić. We Włocławku przypadki pijaństwa miały miejsce na zwykłym blokowisku, nie było to żadne patologiczne środowisko, z jakim kojarzy się choćby tutejszy Zakręt, zwany dziś Leopoldowem. Tym łatwiej je przeoczyć.
Matka chciała zrobić tatuaż
Ale te przypadki pokazują jeszcze coś, co wymyka się jakiejkolwiek skali porównawczej przy 500+. Dyrektor biura fundacji "Samotna Mama", która we Włocławku ma pod opieką ponad 1000 biednych rodzin, mocno zwraca na to uwagę – chodzi o niezaradność życiową wielu z nich i nieumiejętne wydawanie pieniędzy.
– Oni się nimi zachłysnęli, ale nie potrafią ich rozsądnie wydać. Jedna z mam dwójki dzieci powiedziała na przykład, że teraz zamierza zrobić sobie tatuaż trójwymiarowy. Myślałam, że się przesłyszałam – mówi Katarzyna Balcer. Ostatnio w ogóle obserwuje zmianę wizerunku swoich podopiecznych. Chodzą do galerii, robią zakupy. – Wystylizowane paznokcie, fryzury, zmiana ciuchów. Nie neguję tego, być może te kobiety tego potrzebują. Ale staramy się hamować takie zachłyśnięcie 500+ na tu i teraz. Bo za chwilę okaże się, że nie mają co do garnka włożyć. I znów wyciągną rękę po pomoc – mówi Katarzyna Balcer.
Jej fundacja uświadamia i dopinguje. Żeby na przykład matki założyły konta. Żeby najpierw uregulowały długi czynszowe. – Mówimy: po wakacjach będziecie potrzebowały większej kwoty na zakup podręczników i co wtedy? Może trzeba będzie odświeżyć garderobę dla dzieci do szkoły, bo dzieci rosną. Mówmy: zostawcie te pieniądze, nie wydawajcie tak od razu, nie zachłystujcie się nimi teraz, bo one zaraz mogą przydać się na inne rzeczy, których teraz nie jesteście w stanie przewidzieć – podkreśla. Nie do wszystkich to jednak dociera.
Więcej pozytywów
Dyrektor MOPR mówi jednak, że na przypadki skrajnej nieodpowiedzialności, w postaci choćby pijaństwa, przypada znacznie więcej pozytywnych historii. – Choć miałem też taką sytuację, że mąż jednej z mieszkanek zrezygnował z pracy, gdyż rodzina dostała 500+. Asystent rodziny i pracownik socjalny zareagowali jednak i zobowiązali pana do podjęcia pracy – mówi Piotr Grudziński. Ale mnóstwo ludzi przychodzi do niego i cieszy się, że dzieci pojadą na wakacje, że mogli zainwestować w ich edukację.
Katarzyna Balcer jest przekonana, że z powodu 500+ zjawisko pijaństwa wcale będzie większe. Pić będą ci sami, co zawsze. Jak wszędzie, w całej Polsce. Patologia zawsze była, jest i będzie. Ale to skrajność. Do masowej skali, na szczęście, dużo jej jeszcze brakuje.