O tym, jak straszny okazał się film, przekonał się mężczyzna z Tiruvannamalai w
Indiach. Dostał zawału i rzekomo zmarł, zanim seans się skończył. Jego przyjaciel obiecał, że przewiezie zwłoki do szpitala. Do dzisiaj jednak tam nie dotarł. Tożsamość obu mężczyzn jest nieznana. Jak podają lokalne media, tajemnicza śmierć i zaginięcie kinomanów wywołała histerię. Tymczasem
film Wana, chwilę po premierze zarobił 150 mln dolarów. Niewykluczone jednak, że osobliwa historia, o której wciąż naprawdę niewiele wiadomo, może być jedną z wielu kontrowersyjnych metod promocji samego filmu. Ten, choć faktycznie straszny, okazał się słabszy niż pierwsza część. Ma "momenty", ale w dużej mierze opiera się na straszeniu widza nagłymi ruchami kamery, głośną muzyką i pojawiającymi się znikąd twarzami. W pewnym momencie można nawet umrzeć, ale ze śmiechu, gdy widzów straszy się... jeżdżącym wozem strażackim-zabawką.