Młodzi funkcjonariusze o prawicowych poglądach i żądni szybkiej kariery w ciągu kilku lat mogą skutecznie pomóc w upartyjnieniu policji.
Młodzi funkcjonariusze o prawicowych poglądach i żądni szybkiej kariery w ciągu kilku lat mogą skutecznie pomóc w upartyjnieniu policji. Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Gazeta

Kontrowersyjne decyzje kadrowe, zaangażowanie w inwigilację społeczeństwa i flirt z chuliganami nie przysporzyły nowemu rządowi zbyt wielkiego poparcia w policji. Wiele pisaliśmy o kiepskich nastrojach, które zapanowały wśród mundurowych po "dobrej zmianie". Wystarczy jednak, że PiS dłużej utrzyma się przy władzy, a do głosu dojdą wreszcie wychowywane przez lata młode wilki, które nawet nie zamierzają kryć prawicowych poglądów. I apatytu na szybką karierę...

REKLAMA
"Lewackie kurwy i pedały" na celownik
Ten materiał przygotowywaliśmy na długo przed afera, którą wybuchła w weekend. Chodzi o historię 20-latka z Warszawy, którego stołeczni policjanci mieli zatrzymać i zastraszać tylko za to, że zauważyli, iż nosił znaczek opozycyjnej, skrajnie lewicowej partii Razem.
"Policjant-kozak mówił, że nie lubi lewackich kurew i pedałów. Zapytał, czy młody lubi w dupę i czy bzyka się z pedałem Zandbergiem. Zapytał, czy jest komunistą czy tylko lewacką spierdoliną" - opisywała to zajście matka chłopaka.
Idealnie ilustruje to sytuację, na którą polscy policjanci w korespondencji do naszej redakcji wskazywali przy okazji publikowanych przez naTemat materiałów, w których ich koledzy wypowiadali się w sprawie podupadającego morale i krytycznych wobec Prawa i Sprawiedliwości nastrojów w ich formacji.
Jak się nie podoba, to młodzi tylko czekają...
Przypomnijmy, że stróże prawa bardzo głośno oburzali się, gdy minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro wstrzymał wykonanie kary wobec podającego się za narodowca chuligana Marcina F. Tymczasem ten został prawomocnie skazany za atak na policjanta.
Emocje sięgnęły zenitu kilka tygodni później, gdy szef MSWiA Mariusz Błaszczak rozpętał burzę przeciw swoim ludziom za to, że podczas zamieszek skrajnej prawicy w Gdańsku spacyfikowali krewką córkę jego partyjnej koleżanki. – Rządy robiły różne głupoty, ale żaden nie był tak przeciwko policji, jak ten – usłyszeliśmy wtedy od funkcjonariuszy.
Po materiałach na ten temat odezwało się do nas jeszcze więcej polskich policjantów. I nie tylko potwierdzali słowa kolegów po fachu, ale często wskazywali również na to, iż niedługo w policji do głosu może dość najmłodsze pokolenie funkcjonariuszy, które cechuje się dość powszechnym oddaniem "dobrej zmianie" i prawicowym ideałom.
– Pokolenie 20-30-latków w policji właściwie w niczym nie różni się od ogółu rówieśników. Wieszanie komunistów, rozliczenia, rozbijanie układów i systemu to są ich główne śpiewki, gdy przychodzi do gadki o polityce – mówi Karol, policjant z 15-letnim stażem z Bydgoszczy.
"Dobra zmiana" potrzebuje czasu
Wtóruje mu kolega po fachu z Gdańska. – Mamy w jednostce małe PiS-owskie przedszkole, które już przed wyborami dawało się poznać od tej strony. A teraz obrosło w takie piórka, że się w głowie nie mieści. Głośno opowiadają, kogo to by nie pałowali. Nie boją się. Bo i jak, skoro jeden to w 2010 w młodzieżówce PiS biegał razem z dzisiejszymi gwiazdami TVP i robił kampanię Kaczyńskiemu – stwierdza Michał, który nie ukrywa zadowolenia z faktu, że do emerytury pozostały mu już jedynie dwa lata.
Obaj moi rozmówcy zgodni są co do tego, że upartyjnienie służby młode pokolenie może zafundować policji nie tyle ze względu na powszechne wśród niego prawicowe poglądy, ale zwykłe karierowiczostwo.
– Widzę młodszych kolegów, którzy się aż trzęsą za okazją, by zapunktować u świeżych szefów. Szybko im to nie pójdzie, bo z dnia na dzień czystek na wszystkich stołkach nie da się zrobić, a tym bardziej nie da się na nich posadzić "kotów". Ale wystarczy kilka lat, by tych karierowiczów awansować i wykorzystać do obsady kluczowych stanowisk – ocenia Michał.
– Awanse dla młodych wilczków to świetny sposób nie tylko na podporządkowanie sobie ludzi dzięki puszczeniu ich na ścieżkę bardzo szybkiej kariery. To też metoda na pozbycie się doświadczonych funkcjonariuszy, z którymi "dobrej zmianie" nie po drodze – twierdzi natomiast Krystian, służący od 6 lat w CBŚP.
– Jak zwierzchnikiem 40-latków zostanie ktoś młodszy od nich o dekadę albo i więcej, kto jeszcze niedawno biegał pod nimi, to co oni zrobią? Pójdą do sektora prywatnego. Bo w "firmie" już nie tylko nie dostaną normalnych pieniędzy, ale i godności nie zaznają. I wtedy znajdzie się miejsce na jeszcze więcej miernych, biernych, ale wiernych... – gorzko konstatuje nasz rozmówca.
Upartyjnienie, czyli komfort dla władzy
Jakie mogą być tego efekty? Funkcjonariusze, z którymi rozmawiamy nie chcą straszyć najbardziej czarnymi scenariuszami. – Pałowania marszów KOD nie będzie – stwierdza ironicznie Karol. – Obsadzenie kluczowych stanowisk – nawet tych niższego szczebla – ludźmi otwarcie sympatyzującymi z partią rządzącą w takiej formacji, jaką jest policja, po prostu gwarantuje władzy poczucie komfortu – tłumaczy Krystian.
Zdaniem doświadczonego funkcjonariusza, na początku kadencji rządzących interesuje szukanie haków i przyciskanie rywali, ale z czasem bardziej będzie zależało im, by zależna od nich służba pomagała rozmyć grzechy, które sami popełnią. Poza tym, im silniej obsadzą formację swoimi, tym w lepszej będą pozycji, gdy kiedyś władza się zmieni.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl