Wyburzanie wieżowca ZREMB-u w Sopocie w 1991 roku.
Wyburzanie wieżowca ZREMB-u w Sopocie w 1991 roku. Fot. Kamil Gozdan / Agencja Gazeta
Reklama.
Na Zachodzie coraz częściej podejmuje się decyzje o zakończeniu żywota bloków, czy nawet całych osiedli z minionej epoki. Ideały "maszyny do mieszkania" okazały się w wielu miejscach nieprzystające do współczesnych wymagań.
Glasgow – największe miasto w Szkocji – pozbyło się właśnie części osiedla Red Road. Czy taka sama przyszłość czeka nasze bloki z wielkiej płyty?

Inżynier, architekt i urbanista Jan Rutkiewicz mówi nam, że tak. Choć trudno powiedzieć, ile jeszcze wytrzymają same z siebie, to "mogą postać długo" – inżynier daje im około czterdziestu lat. Innym problemem według Rutkiewicza jest to, że osiedla z wielkiej płyty nie przystają do współczesnych wymagań społecznych. Trudno też je przystosować. – To jest sztywna konstrukcja, której nie da się przerabiać – tłumaczy inżynier i dodaje – Takie osiedla tworzą też problemy pod względem społecznym, na przykład anonimowość sprzyja przestępczości – mówi Rutkiewicz.
Wielka płyta jest wszędzie. Jak powiedział nam urbanista, swojego czasu było to osiemdziesiąt procent całego budownictwa mieszkaniowego. Bloki znajdziemy nawet w centrach miast. Te właśnie inżynier typuje na pierwsze, których się pozbędziemy. Dlaczego? Z jednej strony małe mieszkanka w nie zawsze komfortowych warunkach nie będą poszukiwanym standardem. Z drugiej – ceny gruntu pod takimi budynkami będą przeważać nad ewentualnymi kosztami wyburzenia. Czy jednak nie będzie to zbyt kłopotliwe? – Wyburzenia takich budynków nie stanowią żadnego problemu przy dzisiejszej technologii – kończy Rutkiewicz.
logo
Osiedle Tysiąclecia w Katowicach Fot. Bartłomiej Barczyk / Agencja Gazeta

Nie zgadza się z nim Maciej Mazur, dziennikarz Faktów TVN i miłośnik warszawskiego blokowiska Ursynowa (współtworzy stronę ursynow.org.pl i napisał książkę "Czasoprzewodnik. 33 lata na Ursynowie"). – O tych budynkach mówi się, że jakby bomba atomowa spadła na Warszawę, to by przetrwały – mówi nam półżartem dziennikarz i dodaje: – Są porządnie skonstruowane, wytrzymały 35 lat, wytrzymają jeszcze dwa razy tyle.
Mazur nie zgadza się także z tym, że blokowiska stwarzają kłopoty społeczne. – O ile zarządcy dbają, nie ma dewastacji. W środku ludzie remontują sobie mieszkania. Żaden z tych bloków nie przypomina slumsów – tłumaczy miłośnik Ursynowa.
logo
Ulica Indiry Gandhi na Ursynowie Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Gazeta

A czy rację ma Rutkiewicz mówiąc, że nie przystają do współczesnych wymagań? Według Mazura jest wręcz odwrotnie, ponieważ nie wszystkich stać na droższe mieszkania. Poza tym, żyje się tam dobrze. – Ursynów ewoluował, na początku mieszkanie tam było trudne, ale system kapitalistyczny uzupełnił niedostatki. Od wielkiego dzwonu opuszczam osiedle, jak na przykład idę do teatru. A na co dzień mam wszystko co potrzebne do życia.
A jak Wy uważacie? Czy osiedla z wielkiej płyty będą u nas burzone, czy doczekają późnej starości? Czy nie pasują do obecnych czasów i są wylęgarnią patologii, a może jednak da się je uwspółcześnić i ucywilizować?