Okolice stacji Metro Wilanowska w Warszawie.
Okolice stacji Metro Wilanowska w Warszawie. Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Reklama.
"Tuż obok mnie, czarnoskóra kobieta, w wieku ok. 30-35 lat kupowała pomidory na zupę. Mówiła po polsku. Sprzedających było czworo, mówiąc delikatnie, to „patologia”, kto zna okolice stacji Metro Wilanowska, ten wie, o kim mówię" – relacjonowała Karolina na Facebooku. Z jej opowieści wynika, że pomidory kosztowały 2 zł za kilogram, ale handlarze powiedzieli, że mogą oddać wszystkie za 5 zł. Kobieta zapłaciła, ale po chwili zorientowała się, że są zgniłe i chciała je zwrócić. I wtedy się zaczęło. Według Karoliny, były wrzaski, wyzwiska, przepychanki, bicie, wreszcie kopnięcie w brzuch i duszenie kobiety. Jak pisze Karolina, nikt nie reagował, ale ktoś wezwał policję.
"W tym czasie podszedł do tej murzynki jakiś mężczyzna z tłumu i przy policjantach powiedział: "bo tu Polska jest, tu inne zasady, dostosuj się albo wypi*****j" Policjanci znów nie zareagowali – napisała Karolina. Jej relację w całości przytacza Metro Warszawa. I poszukuje samej poszkodowanej, a także innych świadków zajścia.
Już po publikacji tego tekstu, Metro Warszawa podało, że zgłosił się do nich kolejny świadek, który w poruszających słowach potwierdził zdarzenie. Okazało się jednak, że zakpił sobie z dziennikarzy. Założył fajkowego maila, wszystko zmyślił, a potem wyśmiał redakcję na Wykopie.
"Gdy otrzymujemy mocny list od osoby, która może pomóc, nie zakładamy z góry, że to kłamstwo. Nikt z nas nie wpadłby na to, że można robić sobie żarty w tak ważnej sprawie" - napisała redakcja w wyjaśnieniu.
źródło: Metro Warszawa