W Aflofarmie sami wymyślają reklamy leków i suplementów osaczających  później konsumentów jak natrętne muchy.
W Aflofarmie sami wymyślają reklamy leków i suplementów osaczających później konsumentów jak natrętne muchy. fot. Marcin Wojciechowski / Agencja Gazeta

Dzięki nim statystyczny Polak włączając w to dzieci, połknie w tym roku 21 pudełek leków bez recepty oraz suplementów diety.

REKLAMA
Grzybica pochwy, o której objawach ze szczegółami opowiadano w radiowych reklamach to był zaledwie wstęp i niewinna pieszczota. Były jeszcze piekące hemoroidy, równie paskudne afty, owrzodzenia oraz pleśniawki. Do tego zestaw obscenicznych reklam tabletek na potencję reklamowanych pojękiwaniem "seksujących" bohaterów i skrzypieniem łóżka. Co komu potrzeba: albo tabletka na zaparcie, albo na rozwolnienie, a jak nie, to pewno przyda się na dobre trawienie.
– Przyzna pan redaktorze, że nasza piosenka o Vita-minerze to strzał w dziesiątkę. Podoba się? - zachwalał Andrzej Furman, założyciel biznesu, kiedy kilka lat temu przedstawiał mi kulisy firmy.
– oj nie, to strasznie denerwująca reklama - odparłem. Na co prezes niezrażony odparł, że zdania są podzielone, a gusta się różnią.
Zwierzył się jak sprawdził na własnej skórze prawdziwość aptekarskiego powiedzonka, że w aptece najlepiej sprzedaje się to, co poprzedniego dnia najczęściej reklamowano w mediach. Dlatego wraz z trzema synami (kazdy z nich ma osobny dział w firmie) siedli do stołu i osobiście ułożyli rymy o witaminach do piosenki "Hej sokoły". Poszło.
Właściciele firmy Aflofarm z Pabianic, rodzina Furmanów nie udziela już wywiadów. Nie muszą, ich preparaty na wszelkie dolegliwości, i te prawdziwe i te wymyślone, zna każdy Polak.
Aflofarm o sobie

Ogromna aktywność reklamowa Aflofarmu wynika z faktu, że z sukcesem wspieramy kilkadziesiąt produktów. Udaje nam się przebić w szumie komunikatów marketingowych, ponieważ nasze działania są oryginalne, zakrojone na szeroką skalę i poparte przeprowadzonymi badaniami marketingowymi.

Właśnie atakują konsumentów kolejną kontrowersyjną reklamą. Jej bohater opowiada o wyższości żelu "do mycia okolic intymnych" nad zwykłym mydłem. A jeśli wierzyć reklamie, męski żel jest lepszy do damskiego, a raczej każda płeć musi mieć swój dedykowany preparat.
logo
YouTube.com / Oni.sh
Miliard w reklamie
Tak jest odkąd Furmanowie odkryli biznesowy złoty graal - im więcej wykupują reklam w radiu i telewizji, tym więcej klientów kupuje ich produkty. Jeszcze więcej reklam tym więcej zysków. Tak doszli do absurdalnej kwoty ponad 900 mln złotych zainwestowanych w promocję farmaceutycznego fast-foodu. Na tyle Instytut Monitorowania Mediów wycenia reklamy wyemitowane w 2015 roku. Jak informuje naTemat Monika Tomsia z IMM w tym czasie spoty z reklamami produktów Alfofarm puszczono w telewizji 298 tysięcy razy, w radio wyemitowano je "tylko" 125 tys. Daje to ponad tysiąc emisji dziennie, a w samym szczycie tej ofensywy tylko reklama środka na potencję pojawiała się 20 razy na godzinę.
– To jednak dane wynikające z podstawowego cennika mediów. Jako największy reklamodawca w Polsce Aflofarm może liczyć na olbrzymie rabaty. Nie zdziwiłbym się gdy tak naprawdę wydawali 100-150 mln. Jednak i tak skala marketingowego uderzenia jest ogromna - komentuje w rozmowie z naTemat branżowy ekspert.
Tylko jeden, jedyny raz, media, a dokładniej stacja RMF, postanowiła odciąć się od ich reklam. Na krótko i tylko w godzinach porannego szczytu komunikacyjnego wstrzymano emisję tabletek na potencję. A to ze względu na skargi słuchaczy zirytowanych nachalnym przekazem. Pieniądze wciąż jednak leżały na stole, dlatego menedżerowie stacji wytrzymali zaledwie kilka tygodni. Reklamy wróciły w najlepsze.
Leszek Stafiej, publicysta branży reklamowej i doradca ds. komunikacji społecznej

Inwazja radiowych i telewizjnych reklam produktów farmaceutycznych nosi wszelkie znamiona przemocy. Osaczają nas zewsząd, niczym rój natrętnych much, prostacką, irytującą, często obrażliwą i wulgarną treścią oraz szczególnie prymitywną formą. Wolność słowa oraz wolność wypowiedzi handlowej, jest drogocennym przywilejem i należy z niej korzystać z umiarem.

Reklama dźwignią choroby?
– Około połowa konsumentów kupuje niepotrzebne leki - przekonuje Ewa Ulatowska-Szostak z Uniwersytetu Medycznyego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, która zbadała wpływ reklam na pacjentów. Wynik ankiety z 2007 roku sama określa jako zatrważający.
Ewa Ulatowska-Szostak

Atakowani agresywną reklamą często pod jej wpływem kupują produkty w tym również leki, parafarmaceutyki lub preparaty witaminowe, które tak naprawdę nie są im niezbędne. Korzystają na tym producenci, którzy za pomącą coraz to wymyślniejszych kampanii reklamowych próbują wpłynąć na wolny wybór każdego z nas. W społeczeństwie narasta przekonanie, że istnieje pigułka na każdą chorobę, że lek może być skuteczniejszy niż na przykład odpowiednie żywienie czy tryb życia. Czytaj więcej

Wykorzystując ten mechanizm Aflofarm wdarł się przebojem do czołówki firm farmaceutycznych stając obok GlaxoSmithKline, USPharmacia Zdrowie. Ich preparat magnezowy, witaminy, leki przeciwbólowe, czy polska wersja rutinoscorbinu (reklamowana przez Jolantę Kwaśniewską) zepchnęły z półek dotychczasowych liderów. W przypadku tabletek z rutyną każda z firm twierdzi, że jej produkt jest w pierwszej trójce najczęściej sprzedawanych.
Czapki z głów przed polską pomysłowością. Przedsiębiorcy znaleźli się na liście 100 najbogatszych Polaków magazynu Forbes, którego autorzy wyceniają ich biznes na 1,6 miliarda złotych.
Aflofarm często stosował też sprytną sztuczkę nazywaną w branży "switch". Polacy lubią leczyć się sami, albo dzięki dr. Google, dlatego w Polsce świetnie rozwija się rynek preparatów bez recepty. Jak wprowadzić tam prawie-leki? Załóżmy, że bierzemy pod lupę przypadłość jaką są żylaki. Pomaga na nie przepisywana na receptę diosmina. Wystarczy obniżyć dawkę substancji aktywnej, tak aby pacjent nie mógł sam sobie zaszkodzić i mamy lek bez recepty na żylaki. W dodatku właściwie o już udokumentowanym, pozytywnym działaniu.
Dalej idzie już jak z płatka. Im bardziej popularna dolegliwość, a kolejka do lekarza specjalisty dłuższa, tym więcej pudełek tabletek schodzi z regałów w supermarketach. Polacy wydają na nie 13 mld rocznie, a według firmy badawczej PMR rynek będzie rósł w tempie 8 procent rocznie. Chyba, że wcześniej własną "pigułkę gwałtu" zaserwuje branży poseł Stanisław Pięta z PiS. Od wiosny montuje polityczno-urzędową koalicję w sejmie, która ma wprowadzić zakaz reklamy leków i suplementów diety.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl