Dopiero co minister Mariusz Błaszczak mówił w Nowym Jorku, że do prawdziwych filmów patriotycznych trzeba zatrudnić Gibsona, Cruise'a czy innego aktora światowej sławy, a teraz w kraju padają podobne słowa. Wiceminister kultury Jarosław Sellin zapowiedział właśnie, przy produkcji polskich filmów historycznych będziemy sięgać po doświadczenia Amerykanów.
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego ogłosiło konkurs na scenariusz filmu historycznego w lipcu i właśnie zakończyło nabór wstępnych projektów.
– Mam dla pana newsa. Zakończyliśmy proces naboru. Proszę zgadnąć, ile projektów wpłynęło, ile jest pomysłów, które rodzą się w głowach Polaków, żeby powstał dobry firm historyczny? – pytał Sellin w Faktach po Faktach. I pochwalił się, że wpłynęło aż 800 projektów.
Otwarcie mówił o rozmachu hollywoodzkim, o zapraszaniu gwiazd reżyserskich i aktorskich: – Nie wykluczamy międzynarodowej koprodukcji. Amerykanie mają doświadczenie w produkcji filmów historycznych, będziemy sięgać do tego doświadczenia.
Z 800 projektów wybranych zostanie 50, którzy będą pracować nad szkicem scenariusza i otrzymają za to wynagrodzenie – 3 tys. zł. Ostateczny scenariusz stworzy 5 wybranych osób. Wynagrodzenie wyniesie wówczas 50 tys. zł.
– Nas na to nie stać. Nie wiem, komu te pieniądze zabierzemy: emerytom, samorządom? Nie bardzo wiem – mówiła Barbara Dolniak w Nowoczesnej o planowanym rozmachu.