
Okej, to jest spore zaskoczenie. Beata Szydło zaskakująco szybko w imieniu rządu PiS zabrała głos ws. czarnego protestu oraz awantury wokół projektu ustawy antyaborcyjnej. To nie koniec niespodzianek, bo premier wprost publicznie zrugała Witolda Waszczykowskiego za jego skandaliczne wypowiedzi i przyznała, że wezwała go na dywanik.
REKLAMA
Beata Szydło po prostu nie mogła zignorować tego, co w poniedziałek działo się na ulicach całej Polski. I przed rozpoczęciem konferencji po posiedzeniu rządu zabrała w tej sprawie głos. – Rząd PiS nie pracował i nie pracuje nad żadnym prawem zmieniającym aktualne przepisy – zaczęła.
Jej zdaniem, emocje, które narosły w ostatnich dniach wokół tematu aborcji są zbyt duże. – Odpowiedzialnością osób publicznych, a głównie polityków, jest studzenie tych emocji. To bardzo poważne pytania, bardzo poważna debata, dla wielu często dramatyczna. Powinniśmy uszanować opinie wszystkich, wysłuchać różnych głosów, ale musi się to odbywać w spokojnej debacie – mówiła, nawiązując do tysięcy Polaków, którzy wczoraj i w weekend tłumnie pojawili się na ulicach całego kraju.
Ku zaskoczeniu wszystkich, Beata Szydło wprost zrugała Witolda Waszczykowskiego. Szef polskiej dyplomacji w ostatnich dniach konsekwentnie wypowiada się o sprawie protestów – nazwijmy to – bardzo niedyplomatycznie.
Nie aprobuję takich wypowiedzi, które padły z ust pana ministra Waszczykowskiego. Każdy przejaw zbyt wielkiego podburzania jest niepotrzebny. Wezwałam dziś pana ministra i zostało mu powiedziane, że nie będzie aprobowania takiego komentowania tych wydarzeń. Oczekuję, że wszyscy pozostali ministrowie rządu również się dostosują.
Przypomnijmy. Najpierw – w poniedziałek – Witold Waszczykowski (minister polskiego rządu!) skwitował gigantyczny protest ws. aborcji słowami m.in. "niech się bawią", dodając, że jeśli uważają, że nie ma innych problemów, to oczywiście mają prawo protestować. A potem było jeszcze gorzej. We wtorek rano w TVN24 nie tylko powtórzył swoje słowa, ale stwierdził, że skala protestu "była marginalna", a samo wydarzenie było jego zdaniem kpiną.
No cóż, jeśli tak wygląda "marginalna skala"...
Tutaj przeczytasz dokładną relację z protestu i zobaczysz jego wszystkie najciekawsze aspekty.
Szefowa rządu ewidentnie starała się uspokoić emocje, widząc, że tym razem grunt może zacząć się palić PiS-owi pod nogami. – Zbyt wielkie emocje są tutaj złym doradcą. My musimy je studzić, a nie podgrzewać – mówiła.
Chyba trochę za późno.
