Zastanawiasz się, skąd możesz znasz tę kobietę? Być może widzisz ją pierwszy raz, ale wiesz o niej więcej, niż ci się wydaje. Jest Niemką, ma na imię Christiane, a jej historia prawdopodobnie wywarła duży wpływ na twoje życie. Gdy byliśmy nastolatkami, trudno było przejść obojętnie wobec tego, co przeżyła. Już wiesz?
– To cud, że żyje – piszą zdumieni internauci. Tak, kobieta na zdjęciu to "najsłynniejsza ćpunka w Niemczech", a być może na całym świecie. Ludzie od wielu lat zastanawiali się, co się stało z Christiane Felscherinow. Czy nadal utrzymuje kontakty z Detlefem, czy udało się jej wytrwać w abstynencji i nie wrócić do heroiny, a przede wszystkim, czy w ogóle żyje? Po tym, co przeczytaliśmy w książce "My, dzieci z dworca ZOO", pytania te były jak najbardziej na miejscu. Po 35 latach przyszedł czas na odpowiedzi.
Nie było ważniejszej książki
Po "My, dzieci z dworca ZOO" sięgali nawet ci, którzy nigdy wcześniej nie czytali szkolnych lektur. Przynajmniej w mojej szkole, podobny efekt wywołały tylko "Medaliony" Zofii Nałkowskiej, i - niestety - zakazany "Mein Kampf", który krążył w szkolnym "drugim obiegu". Chrisitiane, która w wieku 12 lat sięgnęła po haszysz, LSD, a niedługo później po heroinę, interesowała szczególnie tych uczniów, którzy pierwsze kontakty z narkotykami mieli już za sobą.
Książka nie była obowiązkową lekturą szkolną, ale niektórzy nauczyciele, którzy nie zaklinali rzeczywistości i rozumieli, że problem narkotyków istnieje nawet w polskich podstawówkach, zachęcali, aby nastoletni uczniowie poznali tę wstrząsającą historię. Książka była (i wciąż powinna być) ważna również dla rodziców, którzy po jej lekturze otwierali oczy i zaczynali dokładniej przyglądać się własnym dzieciom. Zwłaszcza ich źrenicom, które zaczęli badać latarkami.
Wstrząsający dla ówczesnych nastolatków był również film z 1981 roku: "Christiane F. – My, dzieci z dworca ZOO". Pamiętam doskonale, jak oglądaliśmy go w czasie lekcji języka polskiego na telewizorze zamykanym na kłódkę w szkolnej szafce. Część z nas miała wypieki na twarzy, a niektórzy byli nim mocno poruszeni. Nie wszyscy, bo rodzice kilku osób nie zgodzili się na ich udział w seansie. Bali się, że film o Christiane zamiast przestrogą, okaże się zachętą do wkroczenia w świat narkotyków. Trudno o lepszą reklamę dla książki czy filmu, niż zakaz wydany przez rodziców.
"My, dzieci z dworca ZOO" - wyd. niem. 1978, wydania polskie 1984. Książka dokumentalna, będąca tekstem spisanym z zapisu magnetofonowego z rozmów z Christiane F. (właśc. Christiane Vera Felscherinow, ur. 1962), młodą narkomanką z Berlina Zachodniego. Autorami tekstu są Kai Hermann i Horst Rieck, dziennikarze niemieckiego „Sterna”. Opisywane wydarzenia miały miejsce w latach 1975-1977, podczas narastającej fali narkomanii wśród młodzieży w wieku ok. 13 lat w Berlinie Zachodnim, natomiast tytułowy Dworzec Zoo to miejsce, gdzie Christiane i wiele osób z jej otoczenia oczekiwało na „klientów”. Prostytucja była dla tych młodych ludzi podstawowym sposobem zdobywania środków na codzienną dawkę narkotyku. Dworzec stanowił też miejsce spotkań i wymiany działek heroiny. Czytaj więcej
Powrót do świata Christian F. jest fascynujący. Gdy książka trafiła w moje ręce, zastanawiałem się, czy nie jest to prosty sposób na zdobycie pieniędzy, zarówno dla autorki, jak samej Christian F. Ale z każdym kolejnym rozdziałem okazywało się, że dalsza historia słynnej narkomanki jest równie fascynująca, co "My, dzieci z dworca ZOO". Po przeczytaniu kontynuacji ma się wrażenie, że pierwsza książka była dopiero początkiem historii. Pamiętacie tę okładkę? Na pewno.
Christiane Cię zaskoczy
Książka "Christiane F. Życie mimo wszystko" nie jest nowa, bo ukazała się w 2014 roku. W moje ręce trafiła dopiero niedawno i jak sądzę (oraz jak słyszę od znajomych) wiele osób o niej nie usłyszało. "My, dzieci z dworca ZOO" kończy się optymistycznie, dlatego czytelnik ma nadzieję, że bohaterka poradzi sobie w nowej rzeczywistości. To jednak byłoby zbyt piękne i za proste.
Dalsze losy Christiane F. nie są sielanką i mogłoby posłużyć za scenariusz do kolejnego filmu. W niektóre "przygody" naprawdę trudno uwierzyć. W jej życiu pojawił się między innymi (i to dosłownie) Dawid Bowie, którego muzyka stała się nieodzownym elementem filmu o narkomanach z berlińskiego dworca. Oprócz języka to właśnie muzyka stworzyła klimat filmu (można go obejrzeć w całości w internecie).
Premiera "My, dzieci z dworca ZOO" miała miejsce 39 lat temu. Książka uczyniła nastoletnią narkomankę prawdziwą celebrytką, choć dziedzina, w której zasłynęła, nie ułatwiała jej życia. Christiane żałuje dziś, że książki i film powstały. Choć jak wspomina, tantiemy do dziś stanowią źródło jej utrzymania.
Można powiedzieć, że współautorka książki "Christiane F. Życie mimo wszystko" rozlicza się z przeszłością. Tak naprawdę jednak przez całe jej dorosłe życie to przeszłość rozlicza się z nią. Christiane twierdzi, że niedługo umrze, ale jest z tym pogodzona. Ma marskość wątroby, jest uzależniona od alkoholu i... narkotyków. – Sądzę, że jej książka mogła pomoc wielu osobom, niestety nie jej samej – zauważają internauci.
Jeśli zdecydujecie się sięgnąć po dalsze losy Christiane, bądźcie przygotowani, że będziecie na nią źli. Moim zdaniem jednak warto to zrobić, bo w końcu lepiej uczyć się na cudzych błędach. Mimo wszystko.
Jestem i pozostanę ćpunką, jarmarcznym dziwolągiem. Egzotycznym zwierzęciem. Z gatunku "dzieci z dworca ZOO".
Ela
Komentarz internautki
Czytałam tą książkę pierwszy raz w latach 80 tych, jako nastolatka. zrobiła na mnie ogromne wrażenie, powinna być lekturą szkolną. Mam ją do dzisiaj w mojej biblioteczce.
Anna
Komentarz internautki
To cud że jako narkomanka i alkoholiczka dożyła 54 lat i w sumie wygląda i tak nie najgorzej. Pamiętam zdjęcia z tej książki na których jej koledzy robili wrażenia żywych trupów. Myślę że ta książka zrobiła dużo dobrego jeśli chodzi o poruszenie problemu narkomanii w tamtym czasie.
Christiane Felscherinow
"Christiane F. Życie mimo wszystko"
Zdarzyło mi się zobaczyć moje zdjęcie rozpowszechnianie przez "Berliner Zeitung" z całkowicie absurdalnym podpisem: "Pogryzł mnie pies Christiane F." - na tablicach reklamowych, kiedy jechałam metrem. Nikt na nas nie patrzył, na mojego psa Leona i na mnie, ale wszyscy zaczęli szeptać: "patrz, tam siedzi".