Pośrednio tak. To się wzięło także z moich medytacji vipassany, która uczy uwrażliwiania na bardzo subtelne bodźce. W efekcie mimowolnie zaczynasz obserwować rożnego rodzaju zależności. To znaczy, zjesz gorszej jakości jedzenie i masz natychmiast mniej energii. Zjesz mięso, to stajesz się jakby ociężały przez jakiś czas.
To intuicja powinna podpowiadać co jest dla nas dobre.
Debiutujesz jako restaurator.
To był zbieg okoliczności. Po pierwsze, udało nam się kupić ten lokal podczas przetargu. Po drugie, bardzo entuzjastycznie podeszła do tego pomysłu Ula, która ze mną pracuje i jest stuprocentową weganką. Udało jej się namówić Mariusza Duchniewicza, osobę numer jeden tego przedsięwzięcia.
Przełomowym momentem była moja pierwsza wyprawa do ośrodka w Dhamma Giri. Powiedział mi o nim Marcin Iwiński, mój wspólnik z CD Projekt. Był 2009 rok i usłyszałem o nowej technice medytacji.
Absolutnie nie. Wielokrotnie jeździłem w góry, czy poleżeć sobie na plaży np. w Tunezji. Oczywiście to pomaga, ale nie do tego stopnia. Jakościowo zmiana była zupełnie innego rodzaju. Przez wiele lat byłem po prostu geekiem nastawionym wyłącznie na pracę, mentalnie wkręconym w różne tematy. To wszystko było dla mnie wypalające. Vipassana okazała się antidotum na to wypalenie. To było tak silne doświadczenie, że z Marcinem, moim partnerem, natychmiast pomyśleliśmy, że sami chcielibyśmy taki ośrodek otworzyć w Polsce. Dzisiaj bardzo mocno wspieramy otwarcie polskiego ośrodka vipassany tworzonego niedaleko Łodzi. Otwarcie planowane jest w drugiej połowie roku. Myślę, że będzie to jedno z najlepszych takich miejsc w Europie.
Od 1994 roku do 2000 CD Projekt stał się liderem na rynku dystrybucji gier. W 2007 roku razem z Marcinem Iwińskim zaprezentowali grę fabularną"Wiedźmin", która stała się najczęściej kupowaną grą w Polsce. Jako jedynym udało im się także przebić w Stanach Zjednoczonych. – To była praca u podstaw. Ogarnięcie tego wszystkiego wymagało kosmicznych nakładów energii. Więc jeśli ktoś mówi, że kiedyś było łatwiej zarobić i dlatego odnieśliśmy sukces. To nie, absolutnie się z tym nie zgadzam. Uważam, że teraz możliwości rozkręcenia biznesu i to takiego który można szybko przeskalować na dużą działalność, są nieporównanie większe - wspomina Michał w rozmowie z naTemat.
Niemal też nie wchodzę na swojego Facebooka, maile sprawdzam sporadycznie. W moim telefonie przez większość czasu mam ustawiony tryb samolotowy, włączam go tylko wtedy, kiedy chcę z kimś porozmawiać. Funkcjonuję w trybie SMS-ów. Mam smartphone, ale używam go w bardzo ograniczony sposób.
To jest trend, który nabiera na sile. Im bardziej się onlinujemy, tym bardziej nabiera na sile kontr-trend. Nie wykluczam jednak zrobienia w przyszłości także smartphona. To będzie produkt dla osób, którzy nie mogą być ciągle offline, ale jednak chcą ograniczyć ekspozycję na promieniowanie elektromagnetyczne. Pracujemy także nad trybem SMS only. Trochę jak stary pager z poszerzoną funkcją dzwonienia. Może to brzmi jak jakieś dziwactwo, ale ja po prostu czuję się nieustannie przebodźcowany. Przeraża mnie kosmiczna ilość wiadomości, które do mnie spływają. Tego jest za dużo. Nie chcę tracić życia na czytanie lub usuwanie powiadomień z mojego telefonu. Bycie cały czas online jest dla mnie udręką.
Napisz do autora: oskar.maya@natemat.pl