Bartłomiej Woś, wuefista z Żagania, nie mógł uwierzyć nie tylko w zarzuty, ale też w to, na podstawie czego zostały sformułowane. 20 kwietnia stanie przed komisją dyscyplinarną, bo na prywatnym profilu udostępnił polityczne treści satyryczne. – Gdybym wywiesił je na tablicy korkowej w szkole, to chyba zostałbym rozstrzelany – mówi w rozmowie z naTemat.
No chyba po to walczyliśmy z cenzurą, aby móc się wypowiadać i mieć poglądy.
Pana przykład pokazuje, że niekoniecznie. Przyznam, że próby karania kogoś za to, co wrzuca na prywatny profil, są zaskakujące.
W to najbardziej nie dowierzałem, że to, co mi zarzucano, to moje wypowiedzi z prywatnego profilu.
Czyli na przykład na prywatnym profilu nauczycielka w bikini i z kieliszkiem wina jest mniej gorsząca od udostępniania skeczów politycznych?
Na to wygląda. To, co opublikowałem, nie uderzało i nie godziło w etykę zawodową. Nie rozumiem, jak można było sięgnąć po informację prywatnego profilu. Tak nie można. Niedługo skończy się tak, że ktoś będzie mówił nam, co jest dobre, a co złe. Jakiej muzyki mogę słuchać, czy też w tej koszulce wypada wyjść z domu.
Kto odczytał zarzut?
Dyrektor szkoły, ale musiał to zrobić, bo dostał pismo ze starostwa (Starostwo dementuje sprawę i mówi, że to sprawka wojewody – red.). Nawet spytałem, czy widzi coś niestosownego w udostępnionych przeze mnie postach. Powiedział, że nie, ale musi odpowiedzieć na pismo.
Kto na pana doniósł?
To był anonim. Przypuszczam, że jakiś rodzic wysłał screeny do starostwa.
Na to wygląda. Jeśli satyra jest mową nienawiści, to za chwile będę bał się otworzyć usta. Ja tylko udostępniłem ogólnodostępny rysunek wspierający Jurka Owsiaka. Nie ja byłem jego autorem, nie pisałem też scenariusza do "Ucha Prezesa". Gdybym zawiesił ten rysunek na korkowej tablicy w szkole, to chyba byłbym rozstrzelany.
No i ministra Macierewicza pan nie lubi. Skoro udostępnił pan informację o demonstracji KOD-u podczas jego wizyty w Żaganiu.
Absolutnie nie. Opublikowałem informację o ważnym wydarzeniu. Tylko ktoś w tej publikacji sugerował, że mieszkańcy przeganiali ministra. Z tego co wiem, doszło tylko do jakiejś pyskówki. Nic więcej.
Prowadzi pan agitację wśród młodzieży w szkole?
To wykluczone. Nawet nie rozmawiam o lokalnej polityce, chociaż jestem radnym miejskim.
Może tu jest pies pogrzebany? Na profilu krytykował pan posunięcia władz powiatu.
Jako radny protestowałem przeciw cięciu wynagrodzeń w szkołach powiatowych. Nie zgadzałem się też ze zwolnieniem dyrektorki jednej z placówki. Ktoś chce mnie wmanewrować w wojnę z Prawem i Sprawiedliwością. Chcę, aby ta burza się jak najszybciej skończyła. Znalazłem się teraz w samym środku, Wydzwaniają dziennikarze, posłowie i senatorowie. A ja jestem zwykłym gościem, który udostępnił satyrę na swoim fejsie.
Z drugiej strony muszę przyznać, że ma pan niewyparzony język, skoro mówił pan jednemu z radnych powiatowych, aby "uważał na siebie". Widziałem sporo screenów z wątpliwej jakości językiem, jak na nauczyciela czy radnego. Wyzywa pan od "zer" i mówi o "dostaniu w ryj".
Może mnie trochę poniosło. Trudno jednak było się powstrzymać, skoro radny głosuje za obcięciem wynagrodzeń nauczycieli. Zresztą to zamknięta już sprawa. Nie znalazła się w zarzutach.
Mógłbym się jednak zgodzić z jednym z nich. Nie podoba mi się grzebanie na Facebooku w czasie zajęć.
Sprawdziłem. Żaden nie został udostępniony w trakcie pracy.