
Pamiętacie, jak pod koniec ubiegłego roku specjalizujący się w sprawach Wschodu polski dziennikarz Tomasz Maciejczuk został pobity w rosyjskiej telewizji? Właśnie taki incydent się powtórzył. Tym razem Maciejczuk wyprowadził Rosjan z nerwów na antenie stacji NTV. Program, w którym uczestniczył szybko zmienił się w agresywną pyskówkę, a jednemu z gości hamulce całkowicie puściły, gdy usłyszał, że jest potomkiem "czerwonych faszystów".
REKLAMA
Na powyższym nagraniu "finałowe" zajście między jednym z Rosjan a Tomaszem Maciejczukiem widać od około drugiej minuty. Wcześniej krewki gość telewizji NTV odgrażał się, że "obije mordę" za powtarzanie, iż jego przodkowie byli "czerwonymi faszystami", ale polskiego dziennikarza to nie wystraszyło. Natychmiast podkreślił, że właśnie tak ocenia Sowietów. Czyli ludzi, którzy najpierw przyłączyli się do II wojny światowej po stronie hitlerowców, a potem rzucili im wyzwanie tylko dlatego, by samemu ponad 40 lat okupować pół Europy.
Rosjanin więc słowa dotrzymał i rzucił się z pięściami na Polaka. Prowadzący szybko wezwali ochroniarzy, ale ci zajęli się tylko Tomaszem Maciejczukiem. Wtedy do szarpaniny z obezwładnianym dziennikarzem dołączyła też części innych gości programu, w tym kobiety. Rosjanie uznali, że bezkompromisowa ocena historii w wykonaniu Maciejczuka sprowokowała ich do użycia przemocy.
Jak wspomniano, to nie pierwszy raz, gdy coś takiego spotkało Tomasza Maciejczuka. Jesienią ubiegłego roku w podobny sposób zakończyła się jego wizyta w studiu TV Centr. Wówczas gospodarza programu i innych gości rozwścieczyło to, że Polak pozbawił telewidzów złudzeń na temat rosyjskiego dobrobytu. Ekspertów wychwalających rządy Władimira Putina zapytał bowiem o to, czy wiedzą, jaka jest średnia płaca w Rosji i w pogardzanej przez Rosjan Rumunii. Nie wiedzieli, więc Polak oświecił ich, że Rumuni zarabiają więcej od żyjących rzekomym w dobrobycie Rosjan.
Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. – Polacy i Ukraińcy sprzedają się za pieniądze – usłyszał od rosyjskiego politologa Siergieja Michiejewa. Tomasz Maciejczuk nie pozostał na tę obelgę dłużny i spokojnie, ale dobitnie stwierdził, iż "Ukraińcy chcą żyć, jak normalni ludzie, a nie w g*wnie jak Rosjanie". Wtedy atak przepuścił prowadzący program Roman Babajan, który rzucił w swojego gości notatkami i zaczął wykrzykiwać, że to Polacy "żyją w g*wnie". Po chwili Maciejczuka otoczyło jeszcze kilku innych prokremlowskich gości i zaczęła się bijatyka.
Warto przypomnieć, iż Tomasz Maciejczuk ma problemy nie tylko w Rosji. Większych napytał sobie na... Ukrainie. Rząd w Kijowie wydał wobec niego 5-letni zakaz wjazdu. Głównie za to, że nową ekipę rządzącą Ukrainą męczył niewygodnymi pytaniami o postępy w reformach, podejrzenia o dopuszczanie się zbrodni wojennych w Donbasie, a także politykę historyczną w sprawie rzezi wołyńskiej i działalności 14. Dywizji Grenadierów SS, którą hitlerowska III Rzesza stworzyła z Ukraińców. "Jedyna broń, którą posiadam to kamera... i tego boja się ukraińscy politycy i smutni panowie" – napisał Maciejczuk po tym, gdy uznano go za zagrożenie dla bezpieczeństwa Ukrainy.
