
Reklama.
Szkolenie kierowców, którzy odpowiadają za przewóz najważniejszych osób w państwie dotąd było raczej owiane tajemnicą, którą poznawali tylko wybrani. Szczegóły tego, w jaki sposób na drodze chronieni są prezydent, premier, czy dyplomaci pozostawały między oficerami Biura Ochrony Rządu i innych służb, bo to wiedza niezwykle cenna dla potencjalnego wroga. Jazda z VIP-em znacząco różni się też od tego, czego uczą się kierowcy sportowi lub specjaliści od bezpieczeństwa ruchu drogowego. Oni nie muszą wiedzieć jak zachować się na przykład pod ostrzałem.
Dziś BOR chce jednak, by to prywatne firmy szkoliły funkcjonariuszy, którzy prowadzą rządowe limuzyny. Na tym szok się jednak nie kończy. Jak twierdzi RMF FM, "co najmniej kilka" firm miało otrzymać od BOR zapytania ofertowe, w których znalazła się dokumentacja dotycząca specyfiki technicznej rządowych aut, w tym pancernych limuzyn. Z BOR wypłynęły informacje nie tylko o masie i mocy silników, ale także poziomie opancerzenia pojazdów, które mają służyć do ochrony najważniejszych osób w państwie.
Przypomnijmy, iż rządowi kierowcy od wielu miesięcy nie najlepiej radzą sobie na drogach. Byliśmy świadkami całej serii wypadków i kolizji, w których udział brały auta BOR lub Żandarmerii Wojskowej. 25 stycznia pod Toruniem kolumna wioząca wiceprezesa Prawa i Sprawiedliwości, ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza wpadła w auta stojące na czerwonym w świetle. 10 lutego poważny wypadek miała także premier Beata Szydło, której limuzyna zderzyła się z fiatem seicento w Oświęcimiu.
Później głośno było jeszcze o kilku mniejszej wagi kolizjach. Jedna z nich miała miejsce przed siedzibą PiS na ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, gdzie do kontaktu dwóch BOR-owskch pojazdów doszło... podczas parkowania.
źródło: RMF FM