
Po tym, jak Polskę obiegła informacja o zakatowaniu Igora Stachowiaka przez wrocławskich policjantów, wiele się mówiło o coraz większej brutalności polskiej policji. Tymczasem dziś w gmachu Sądu Najwyższego policjanci wykazali się daleko idącą wyrozumiałością w sytuacji, która w wielu krajach świata zakończyłaby się śmiercią napastnika.
REKLAMA
Co się dzieje w USA, gdy ktoś próbuje policjantowi odebrać broń? Po prostu ginie. W najlepszym przypadku kończy się rzuceniem na ziemię, skuciem kajdankami i natychmiastowym aresztem. – Próba odebrania broni w USA jest traktowana jako czynna napaść na policjanta – tłumaczy Bartosz Węglarczyk, wieloletni korespondent „Gazety Wyborczej” w USA. – Budowanie pozycji i statusu funkcjonariuszy polega między innymi na tym, że nie pozwalają sobie na takie ataki – dodaje Węglarczyk.
Dowodzi tego przykład z Ferguson. Ława przysięgłych w tym mieście uniewinniła Darrena Wilsona – policjanta, który zastrzelił 18-letniego Michaela Browna. Podczas procesu obrońcy policjanta udowodnili, że ten bronił się przed napaścią i właśnie przed próbą odebrania sobie broni. W tym przypadku pikanterii dodaje fakt, ze policjant był biały, a zastrzelony czarny, więc ogłoszenie wyroku przez sąd przerodziło się w lokalne zamieszki. Ale co do zasady w USA nikt nie ma wątpliwości – atak na policjanta jest jednoznaczny z proszeniem się o duże kłopoty.
– W USA taka sytuacja, jaka miała dziś miejsce w gmachu Sądu Najwyższego, jest nie do pomyślenia. Tam napastnik, jeśli nie zostałby na miejscu zastrzelony, to natychmiast zostałby rzucony na ziemię i skuty kajdankami. Kolejnym krokiem jest areszt, proces i wyrok skazujący bez taryfy ulgowej – twierdzi Węglarczyk. Dziennikarz w rozmowie z naTemat próbował sobie przypomnieć, czy w trakcie swojej kariery słyszał o podobnym wydarzeniu, które miałoby miejsce na terenie USA. Bezskutecznie.
Z napastnikami nie patyczkują się także w innych krajach. Gdy w Kenii napastnik próbował odebrać policjantowi broń, został zastrzelony na miejscu. – We Francji, podobnie jak w USA, policja nosi broń i tak samo jak w USA każda próba jej odebrania traktowana jest jako czynna napaść. Nawet zwykłe popchnięcie może się skończyć zastrzeleniem atakującego – przekonuje Węglarczyk.
Co innego w Wielkiej Brytanii, gdzie policjanci wychodzą na ulicę bez broni. Tę mają tylko specjalne oddziały. Trudno sobie jednak wyobrazić sytuację, gdy atak na funkcjonariusza pilnującego porządku w gmachu sądu kończy się inaczej, jak bezpardonowym zatrzymaniem agresywnego obywatela. Tymczasem w Polsce policjanci wykazali się dziś dalece idącą wyrozumiałością.
Na filmie kręconym na sali sądowej widać, jak policjanci próbują wyprosić z mężczyznę w brązowej kurtce. Ten odmawia opuszczenia sali, dochodzi do szamotaniny. Zamieszanie próbuje wykorzystać inny mężczyzna, ubrany w jasną marynarkę. Strąca policjantowi czapkę. – Już to strącenie czapki powinno zostać potraktowane jako atak na funkcjonariusza, w USA takie zachowanie źle by się dla niego skończyło – komentuje Węglarczyk.
Atakujący policjanta jest przesłuchiwany, dostanie zarzuty.
— Tomasz Skory (@TomaszSkory) 31 maja 2017
Na szczęście wytrzymał zatrzask kabury, choć samą kaburę wyrwał z uchwytu. pic.twitter.com/HLPN5aHKnK
W Polsce jeszcze nic się nie dzieje. Mężczyzna w jasnej marynarce uśmiecha się, w ręce trzyma telefon, przypuszczalnie nagrywa film z całego zdarzenia, a policjanci dalej szamoczą się mężczyzną w brązowej kurtce. W pewnym momencie mężczyzna w jasnej marynarce sięga po broń policjanta, któremu chwilę wcześniej strącił czapkę. Zostaje przez funkcjonariusza odepchnięty, siada w ławce i … dalej uśmiecha się i nagrywa film.
Dopiero po chwili podchodzi do niego dwóch policjantów. Widać, jak nakazują mu opuszczenie sali, ale ten odmawia. "Nie dotykaj mnie, powiedziałem, proszę mnie nie dotykać, ok? – mówi podniesionym głosem. Dopiero wobec groźby skucia kajdankami wstaje, bierze plecak i spokojnie wychodzi. Nadal krzyczy, żeby go nie dotykać. – Warto pamiętać, że w USA w każdym stanie straż sądowa może mieć inne przepisy dotyczące możliwości użycia broni. Ale nie pamiętam sytuacji, by kiedykolwiek amerykańscy policjanci byli równie delikatni wobec człowieka, który by się dopuścił ataku na jednego z nich – twierdzi Bartosz Węglarczyk.
Policja nie chce komentować całego zajścia. Nieoficjalnie mówią, iż najważniejsze jest to, że nikomu nic się nie stało.
