Zauważyłem jej zainteresowanie Polską, przyda się – dokładnie takimi słowami Marek Suski zachwalał kandydaturę Małgorzaty Sadurskiej na stanowisko wiceszefowej PZU. I chyba nawet on zauważył, że wyszło średnio, bo w pewnym momencie rozmowy z Konradem Piaseckim w Radiu ZET pożalił się, że dyskusja miała dotyczyć Amber Gold, a nie kadrowych zmian w PZU.
Prowadzący rozmowę dziennikarz tymczasem od początku czasu antenowego, zamiast mówić o wygodniejszym dla Suskiego temacie afery Amber Gold, nękał go pytaniami o Małgorzatę Sadurską. I Suski, co pytanie, to coraz bardziej narażał się na śmieszność. Kiedy Piasecki zapytał go, czy PZU naprawdę potrzebuje Sadurskiej, odpowiedział: "Nawzajem się potrzebują".
Rozbrajające było też jego tłumaczenie jej kandydatury. Nawet nie udawał, że Sadurska nie idzie do PZU z nadania politycznego, a nie dlatego, że zna się na rzeczy. – W zarządzie takiej ważnej spółki przyda się ktoś z wykształceniem, doświadczeniem politycznym. A Małgorzata do tego jest pracowita – mówił.
Kiedy Piasecki zapytał go, czy w ławach sejmowych Małgorzata Sadurska dała się poznać jako osoba zainteresowana sprawami ekonomicznymi, Suski wypalił już zupełnie bez sensu: – Zauważyłem jej zainteresowanie Polską. (...) Myślę, że się przyda. Zna najważniejsze osoby w państwie. Potrafi się kontaktować z mediami.
W końcu musiał przejść do kontrataku. Więc dostało się... No, komu? – Donaldowi Tuskowi. – Premier Donald Tusk też (też, bardzo istotne słowo sugerujące kulisy awansu Sadurskiej – red.) dawał swoich kumpli na różne posady po 2-3 mln zł. Z którymi haratał w gałę – wyjaśniał.
Dziennikarz nie dał jednak swojemu rozmówcy uciec na tematy platformerskie. Zapytał, dlaczego nie pozwolono w PZU na zatrudnienie osoby kompetentnej, z konkursu. Odpowiedź była całkowicie w stylu Prawa i Sprawiedliwości. – Wyobraźmy sobie, że wygraliśmy wybory, rozpisujemy konkursy, bierzemy przypadkowych ludzi z rynku i potem robią nie wiadomo co – powiedział. Innymi słowy człowiek kompetentny nie jest człowiekiem PiS, więc nie można mu zaufać.
Wtedy Piasecki zauważył, że Sadurska mogła po prostu wygrać konkurs. Na co usłyszał w odpowiedzi: – Ale tam nie ma konkursu.
I kiedy już kończył się czas antenowy w radiu, a dyskusja przenosiła się do internetu na stronę rozgłośni, Suski dał w końcu wyraz swojej frustracji. – I jak tu wierzyć dziennikarzom, mieliśmy rozmawiać o Amber Gold... – powiedział smutno.
Konrad Piasecki odpowiedział, że jak najbardziej porozmawiają teraz. – Teraz to już muszę iść na konwent, mieliśmy rozmawiać na żywo – odparł obrażony Suski. – Ale jesteśmy na antenie – zareagował Piasecki. – A, to pozdrawiam! – rozpromienił się polityk PiS.
A jak w końcu naprawdę jest z kompetencjami Małgorzaty Sadurskiej w kwestii jej nowej roli? Przeanalizowaliśmy to w naTemat – w PZU nadaje się co najwyżej na sekretarkę.