Wciąż czekamy na Polaka, który pracując tu nad Wisłą, odniesie sukces podbijając cały świat. Być może najbliżej tego jest w biznesie. Za sprawą prezesa spółki FoodCare Wiesława Włodarskiego, który dzięki reaktywowanemu Frugo i energetyzującemu Black mierzy w naprawdę spektakularny sukces.
Wiesław Włodarski szefujący FoodCare jest od jakiegoś czasu bożyszczem wszystkich tych, których dzieciństwo przypadało na przełom tysiącleci i upływało pod znakiem spożywania litrów napoju Frugo. Bo to właśnie on wpadł na pomysł, że dziesiątki tysięcy ludzi wspominających z rozrzewnieniem ten kultowy napój w internecie musi sprawić, że przywrócenie go na rynek będzie opłacalne. Okazało się opłacalne niesamowicie. Dzisiaj Frugo sprzedaje się podobno nawet lepiej, niż przed laty, gdy rynek nie był przecież tak nasycony.
Uczyć się na błędach
- Zawsze udawało mi się wyciągać naukę z popełnianych błędów i ostatecznie zamieniać je w sukces - mówi Włodarski w najnowszym wywiadzie udzielonym portalowi Wyborcza.biz. I na potwierdzenie swoich słów ma szereg dowodów. Wszystko zaczęło się od żelatyny, galaretek i ciast w proszku, czyli marki Gellwe, która podbiła znakomitą część rynku tego typu produktów pod koniec lat 90-tych. Zaczęło się na poważnie. Bo Wiesław Włodarski lubi przypominać, że w biznesie jest od czasu, gdy zaczął zarabiać sprzątając w lodziarni znajomych na zakopiańskich Krupówkach. Wkrótce, w 1981 roku otworzył pierwszy własny biznes, również lodziarnię. Potem zaczął produkować inny asortyment, aż powstał jego pierwszy naprawdę poważny biznes cukierniczy.
W wywiadzie udzielonym na początku tego roku magazynowi "Sukces" Wiesław Włodarski przyznaje, że tak, jak przed laty, tak i dziś rzadko posiłkuje się analizami ekonomistów. Wszystko stawia raczej na własną, wrodzoną intuicję biznesową. W rozmowie z naTemat potwierdza to inny krakowski biznesmen Jerzy Mazgaj, współwłaściciel sieci delikatesów Alma Market. - To chłopak z Nowej Huty, który ma niesamowite wyczucie marketingowe. Wszystkie jego produkty sprzedają się znakomicie. Przy wszystkim do czego się przyłoży, staje się liderem rynkowym. Jestem pełen uznania dla jego wyczucia w biznesie - stwierdza. - On umie trafiać do targetu i genialnie wpasowuje się w ten sposób w rynek. Kupno Frugo jest tego świetnym przykładem - dodaje Mazgaj.
Kilkakrotnie Włodarski przyznał jednak, że jakiś czas temu bardzo go ona zawiodła. Chodzi skandal wokół marki Tiger. Napoju energetyzującego produkowanego przez FoodCare, który reklamowano twarzą byłego mistrza świata w boksie, Dariusza "Tigera" Michalczewskiego. Włodarski był przekonany, że będzie robił z mistrzem interes przez długie lata, który opłaci się im obu. Michalczewski podobno dał się jednak zmanipulować przez wrogom prezesa FoodCare i wytoczył przeciwko niemu najcięższe działa. Ostatecznie niedawno sąd przyznał, że w sporze o markę Tiger rację miał Włodarski. Tigera w FoodCare jednak dawno nie ma. Bo właśnie na tym błędzie 40. na liście najbogatszych Polaków biznesmen nauczył się najwięcej.
- Kiedy przebywając w Turcji, dowiedziałem się, że komornik wchodzi do fabryki, by zająć wymyślony przeze mnie napój Tiger, stwierdziłem, że czas stworzyć nową markę i że będzie to Black - mówi dziennikarzom Wyborcza.biz. Szybko wiedział też, że do zdobycia rynku nowym energetykiem potrzebna będzie spektakularna promocja. Wtedy wpadł na pomysł z zaangażowaniem do reklamy napoju gwiazdy boksu Mike'a Tysona. Kontrowersyjnego mistrza przekonywał długo, ale skutecznie. Wysiłek szybko przyniósł owoce.
- W trakcie jednej z podróży wymyśliłem Tigera. Jak? Zastanawiałem się, jakie zwierzę może pokonać byka, czyli Red Bulla. Stwierdziłem, że to może być tylko tygrys - wspominał prezes FoodCare przed rokiem w rozmowie z portalem Forsal.pl. Tiger z twarzą Michalczewskiego już sprzedawał się bardzo dobrze i pobił nad Wisłą niekwestionowanego lidera światowego rynku, czyli RedBulla. Jednak Black reklamowany przez Tysona sprzedaje się jeszcze lepiej. I wkrótce ma sprzedawać się na porządku dziennym także w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech, gdzie z twarzą Michalczewskiego nigdy nie miałby szansy sprzedać tyle, co gwarantuje mu Tyson.
"Ma własną etykę biznesową"
Gdy Dariusz Michalczewski wszedł na wojenną ścieżkę z FoodCare i komornik wkroczył do fabryki w podkrakowskim Zabierzowie i zajął wyprodukowane tam napoje, znakomita większość polskiego biznesu spisała Włodarskiego na straty. "Wprost" przygotowujący doroczną listę najbogatszych Polaków nawet profilaktycznie skreślił prezesa FoodCare z niej. Choć, jak dzisiaj twierdzi Wiesław Włodarski, jego stan konta specjalnie się nie zmienił przez cały ten czas, gdy wojował z Tigerem.
Krytycznie mówi o nim jednak nie tylko Michalczewski. Również w krakowskim biznesie nie zawsze mówi się o Włodarskim tak dobrze. To, że jest twardym biznesmenem sprawia, że nie jest za bardzo lubiany. Tamtejsi przedsiębiorcy twierdzą, że nie zawsze dotrzymuje słowa. - Mam wielu pracowników, którzy pracowali wcześniej u niego i prawie każdy z nich jest z Włodarskim w sądzie. Obiecywał im premie, a potem ich nie wypłacił. Z innymi ludźmi skonfliktowany jest o rzekomo ukradzione mu pomysł - mówi nam przedsiębiorca pragnący zachować anonimowość. Dodając, że Wiesław Włodarski ma swoją własną etykę biznesową.
Pójdzie śladem RedBulla?
Może to poniekąd dzięki niej dzisiaj FoodCare swoimi napojami zagarnął jedną trzecią rynku w Polsce i celuje, by zagrać na nosie konkurencji także poza granicami naszego kraju. Dzięki nieco awaryjnemu, ale genialnemu planowi z Mikem Tysonem w roli głównej i jednoczesnym reaktywowaniem Frugo, za którym skoro oszaleli Polacy, oszaleć powinny także inne narody, Włodarski czeka na zbliżający się moment, gdy wprowadzi swój koncern na giełdę. Niekoniecznie warszawską, bo do światowego sukcesu o wiele lepiej pasuje mu podobno indeks w Londynie.
- Jeżeli będzie miał dobrą dystrybucję, wszystko jest możliwe. Choć myślę, że obecnie jest to chyba jeszcze w sferze jego marzeń. Ale przecież podobnie było z Austriakiem Dietrichem Mateschitzem, który stworzył RedBulla. Dla sukcesu Włodarskiego na świecie kluczowa będzie logistyka. Bo jeżeli chodzi o zdolności marketingowe, to ma je wspaniałe - komentuje Jerzy Mazgaj.