Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytał w 2012 roku, czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie Polskę, w której jest pluralizm mediów.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytał w 2012 roku, czy jesteśmy w stanie wyobrazić sobie Polskę, w której jest pluralizm mediów. Fot. Screen/https://youtu.be/LFx623mbOR8

Internet nie zapomina, internet wszystko pamięta. A ostatnio ze szczególnym uwielbieniem przypomina to, co politycy PiS uważali kiedyś na temat ważnych dla Polski spraw. I bezlitośnie punktuje kto i kiedy pokazał, jak bardzo – w ich przypadku – przysłowiowy punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Politycy PiS sami burzyli się kiedyś, gdy – ich zdaniem – w Polsce niszczona była demokracja. Jedni popierali manifestacje, inni skarżyli się do europejskich instytucji. Popierali Sąd Najwyższy i gimnazja. Wszystko, co teraz sami po kolei niszczą.

REKLAMA
Wręcz lawinowe mamy zainteresowanie tym, co politycy PiS mówili kiedyś, a co – na ten sam temat – mówią dziś. Czasem nie pasuje to tak bardzo do obecnej rzeczistości, że trudno uwierzyć, by właśnie z ich ust jeszcze kilka lat temu mogły paść tak skrajnie inne słowa.
Tu dopiero co pisaliśmy w naTemat o ministrze Mariuszu Błaszczaku. Internauci wyciągnęli po 7 latach, jak wcześniej potrafił solidaryzować się z uczestnikami manifestacji. "Obecna władza odgradza się od ludzi barierkami, nie chce z nimi rozmawiać" – mówił w 2010 roku, gdy po Pałacem Prezydenckim, w którym urzędował Bronisław Komorowski, trwały protesty związane z katastrofą smoleńską. A dziś robi dokładnie to samo.
logo
Fot. Screen/Facebook
A dawny zachwyt posła PiS Stanisława Piotrowicza nad działalnością Sądu Najwyższego? "Trzeba pogratulować sprawności funkcjonowania sądu. Można powiedzieć, że na tle sądów powszechnych Sąd Najwyższy błyszczy" – mówił w 2012 roku. Ten sam polityk, który mimo zdecydowanych sprzeciwów opozycji na oczach milionów Polaków tak szybko przepchnął ustawę o SN przez Komisję Sprawiedliwości.
"Polskość jest z wolnością związana"
Internauci cały czas dokopują się kolejnych dowodów na to, jak PiS potrafił mamić ludzi. Na przykład w kwestii mediów. Tu przypominane są słowa zwłaszcza prezydenta Andrzeja Dudy. Gdy był jeszcze posłem uważał bowiem, że w normalnej demokracji media powinny patrzeć rządowi na ręce. Był rok 2012. Ten jego tweet z tamtego czasu mocno od pewno czasu rozchodzi się w sieci. Wypisz wymaluj dzisiejsza rzeczywistość, tylko zupełnie odwrotna.
Przypomnijmy też słowa Jarosława Kaczyńskiego. O mediach mówił tak: "Każdy uczciwy człowiek, choćby nawet niewierzący, musi przyznać (...), że media w demokratycznym kraju powinny być zróżnicowane, bo bez tego nie są w stanie wypełnić swej zasadniczej roli". Był rok 2012 i zwolennicy Telewizji Trwam organizowali w Polsce wielkie protesty. Z ust prezesa PiS padały wtedy również takie słowa. W kontekście tego, że PiS ma "pomysł na wolną Polskę" i "Polska wreszcie musi być wolna. – Nie ma polskości bez wolności! Polskość jest z wolnością związana w sposób najbardziej ścisły! Jeśli chcemy byc Polakami, to musimy być ludźmi wolnymi! – grzmiał Kaczyński. Jakże brzmią dziś te słowa w obliczu wielotysięcznych protestów w całej Polsce o wolność sądów....
Jarosław Kaczyński

" Czy możemy sobie wyobrazić Polskę inną niż ta dziś? Polskę, w której będzie pluralizm mediów? Polskę, w której nie będzie się wyrzucało odważnych dziennikarzy z telewizji? Gdzie nie będzie się wyrzucało innych dziennikarz za pisanie prawdy?".

Informować Zachód o tym, co się dzieje
Przypomnijmy też, jak PiS – w obronie wolności mediów pod hasłem Telewizji Trwam – wzywał do organizowania manifestacji. Nie tylko w Polsce, ale też w Brukseli. Poseł PiS Andrzej Jaworski otwarcie mówił wtedy, że PiS zdecydowało się na taki krok, bo chce zainteresować tą sprawą opinię publiczną poza granicami Polski. W tym celu powołał nawet dwóch pełnomocników. Dlaczego wybrano protest pod siedzibą Parlamentu Europejskiego? Bo jednym z głównych zadań PE – jak PiS podał w oficjalnym komunikacie – "jest występowanie w obronie przestrzegania praw człowieka, w tym wolności słowa, którą łamie decyzja Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji".
Akcja była zmasowana i nikomu to nie przeszkadzało. – Zarezerwowane są już autobusy, a środowiska katolickie myślą o zarezerwowaniu pociągów. Mamy też nadzieję, że dołączy do nas Polonia – tak mówił poseł Jaworski. Dziś opozycji zarzuca się organizowanie manifestacji. A także informowanie świata, o tym, co się u nas dzieje. Pod adresem takich osób już w sieci padają hasła, że są zdrajcami. – Europa nie będzie decydować o sprawach Polski – teraz taki przekaz idzie do narodu.
Łamana jest demokracja
Wtedy jednak to politycy PiS gotowi byli poruszyć niebo i ziemię. I grzmieć na forum UE, że w Polsce zagrożona jest demokracja. Z tamtego czasu internet przypomina zwłaszcza słowa posłanki Joanny Lichockiej.
O potrzebie obrony demokracji wtedy też zresztą lubiono głośno mówić. Gdy upadł wniosek o referendum w sprawie sześciolatków, prezes Kaczyński grzmiał, że doszło "do kolejnego wydarzenia, które pokazuje, że demokracja w naszym kraju jest traktowana w sposób bardzo szczególny". – Konstytucyjnych mechanizmów demokracji, które są niewygodne dla władzy, po prostu się nie stosuje – mówił.
Minister kultury, Piotr Gliński, rok 2013. Chwila, gdy był kandydatem PiS na premiera. Tak narzekał, gdy marszałek Sejmu Ewa Kopacz, nie wpuściła go na salę plenarną. Zarzucając jej łamanie zasad demokratycznych.
Piotr Gliński

Osoba mająca być alternatywą personalną dla obecnego premiera nie miała możliwości zaprezentowania programu publicznie w Sejmie. Reguły demokracji zostały w ten sposób złamane. Ale trudno. My będziemy dalej działali w życiu publicznym. Będziemy działali na rzecz zmiany polskiej demokracji, która jest niedojrzała. Czytaj więcej

"Łamanie demokracji? Było za poprzedniej władzy" – mówił też rok temu w Kropce nad i u Moniki Olejnik.
Dziś politycy władzy nie dopuścili do debaty na temat poprawek opozycji do ustaw sądowych. Nie słuchali opozycji, że reguły demokratyczne są łamane. Nie było żadnej debaty ani żadnej dyskusji.
"Jeżeli będą takie oczekiwania, to zapytamy Polaków"
Przykładów jest więcej. Na przykład, minister Błaszczak opowiadał się kiedyś za likwidacją gabinetów politycznych ("Uważamy, że należy skasować wszystkie stanowiska w gabinetach politycznych"), a potem, gdy PiS doszedł do władzy, nagle wszystkie gabinety zostały obsadzone. Można powiedzieć, że tym ruchem zaskoczone były również prawicowe media.
Portal wPolityce.pl
styczeń 2016

"Sprawa gabinetów politycznych zdawałoby się była dla PiS-u ważna. Czy nadal jest? PiS ostatnio nic o tej sprawie nie mówił, ale praktyka polityczna wskazuje, że rządząca obecnie partia zmieniła zdanie. Zaledwie kilka dni temu, 8 stycznia w rządzie doszło do zmian. Rafał Bochenek został nowym rzecznikiem rządu, zaś Elżbieta Witek została… szefem gabinetu premier Szydło. Ta zapowiadana wcześniej zmiana wskazuje, że PiS „przeprosił” się z gabinetami politycznymi". Czytaj więcej

A likwidacja gimnazjów, siedliska zła? Sama minister Anna Zalewska, kiedyś ich broniła. W 2013 roku tak mówiła o łączeniu ich z podstawówkami: "Skoncentrowanie w jednej placówce dzieci i młodzieży prowadzić będzie do wzrostu zachowań agresywnych, szerzenia się w szkołach przemocy oraz innych patologicznych zjawisk (narkomania, alkoholizm)". A dziś sama dzieciom to zafundowała.
Kwestia referendów? Tu premier Beata Szydło została przez internautów przyłapana na kłamstwie. "Jeżeli będą takie oczekiwania, to zapytamy Polaków, czy chcą takich zmian. Ani ja, ani moi ministrowie nie boimy się pytać obywateli" – mówiła w Telewizji Trwam w ubiegłym roku. Oj, były oczekiwania i to ogromne! Te słowa przypomniano jej zupełnie niedawno, gdy było pewne, że rząd nie zgodzi się na żadne referendum w kwestii reformy edukacji. Zresztą Jarosław Kaczyński swego czasu uważał podobnie. Że to rodzicie powinni decydować o sprawach edukacji swoich dzieci.
Jarosław Kaczyński
2013 rok

"Trudno wyobrazić sobie sprawę bardziej nadającą się do powszechnego głosowania niż kwestie związane z relacją rodzice-dzieci i prawem rodziców, żeby o swoich dzieciach decydować". Czytaj więcej

Tak, wiele się przez ostatnie lata zmieniło. Nawet Beata Kempa uważała 7 lat temu, że Grzegorz Schetyna to jeden z dżentelmenów w PO. Choć zaznaczyła, że to jedyny pozytyw. – To jedna z nielicznych osób, panów w Platformie Obywatelskiej, którzy mówią na korytarzu dzień dobry i nie trzymają rąk w kieszeni, jak rozmawiają z kobietami – tak mówiła. Ciekawe, czy w tej kwestii zmieniła teraz zdanie.