– Pewnie, gdy jest dobra muzyka to idę pod scenę. W tym roku może się przebiorę, aby mnie nie zglanowali – żartuje Jacek Kurzępa, poseł Prawa i Sprawiedliwości. Na Przystanek Woodstock jeździ o kilku lat. Zapytaliśmy go co sądzi o poczynaniach swoich kolegów partyjnych wobec festiwalu.
Jak to możliwe, że pan z PiS-u i bywa na Przystanku Woodstock.
Ale... Jestem jeszcze w Warszawie. Jak dojadę możemy porozmawiać.
Panie pośle, nie chodzi o bieżącą relację! Męczy mnie, dlaczego? Dlaczego poseł PiS od lat jeździ na ten festiwal?
Jestem socjologiem. Jeżdżę, bo przyglądam się życiu społecznemu młodzieży. Co robią, jakie mają pasję, jak się bawią, jak spędzają wolny czas? Od lat im towarzyszę. To jest konsekwencja badań podłużnych. A druga rzecz, ciekawi mnie, jak zmienia się festiwal. Czy jest tym samym wydarzeniem, jak przed dwudziestoma laty. Czy ma inny charakter, gdy był inicjowany.
Ma inny charakter?
Jak będzie w tym roku, to zobaczymy. Z pewnością się zmienia, bo przyjeżdża inna młodzież. Z innym, nastawieniem do higieny i funkcjonowania codziennego. W pierwotnych latach festiwalu, nie było takiej możliwości dostępu do technologii elektronicznej. Zmienia się sposób funkcjonowania w przestrzeni festiwalowej, korzystania z zajęć okołowoodstockowych. Młodzi mają szerszą dostępności do oferty sportowej, czy kulturalnej. Nabrało to zupełnie innego charakteru, większego rozmachu.
Czy zrobił się też polityczny?
Co w tym roku się wydarzy, trudno powiedzieć. Co z pewnością się dokonało i ma charakter pewnego dialogu, to wczoraj Jurek pojawił się na scenie głównej Przystanku Jezus. To nie zawsze było tak oczywiste.
Dialog wymuszony na Owsiaku przez polityków PiS?
Nie sądzę, aby politycy PiS wymusili obecność Owsiaka na Przystanku Jezus. To byłby absurd. Jurek pewnie poszedł, bo pewnie został zaproszony. Zapewne uznał też, że fajnie się tam pokazać. To raczej nie podłoże polityczne. Przystanek Jezus od 16 lat towarzyszy głównemu festiwalowi. Ta bliskość jest naturalna.
Przepraszam, ale pomęczę o tych polityków PiS, zwłaszcza o ministra Błaszczaka. Jurek Owsiak poskarżył się, że to będzie nawet ostatni Przystanek.
Powiedzmy sobie szczerze. Jerzy Owsiak już zapowiadał to po wielokroć. Pamiętam podobne deklaracje, gdy przenosił festiwal z Żar do Kostrzyna. Podczas festiwalu w nowym miejscu już dwukrotnie mówił w tym duchu. Nie przywiązywałbym większego znaczenia do tej deklaracji, bo po prostu festiwal trwa. Natomiast wcale się nie dziwę ministrowi Mariuszowi Błaszczakowi, i to nie dlatego że jestem w formacji Prawa i Sprawiedliwości. Przecież on w ten sposób wyraża daleko idącą zapobiegliwość w kwestii bezpieczeństwa. Mamy do czynienia z dwoma kontekstami. Pierwszy odpowiedzialność ministra. A drugi, to pan i ja doskonale wiemy, że w Dolinie Woodstockowej w najlepszych latach spotykało się 700 tys. uczestników. Tymczasem organizatorzy informowali, że będzie ich zdecydowanie mniej. To było długo tajemnicą poliszynela i nikt się tego nie czepiał. A ta władza się czepia. No i tyle. Jedna jest bardziej purytańska co do przepisów i przestrzegania norm, druga bardziej liberalna.
Trudno socjologowi wyrokować. Jak każde zjawisko ma swoja dynamikę. Być może, jak mówi Jurek, wyczerpała się formuła festiwalu. A może i nie. Jeśli teraz, mimo zaostrzonych norm dotyczących bezpieczeństwa, przebiegnie pomyślnie, to nie sądzę, aby zniknął.
Widzi pan pozytywy Przystanku Woodstock?
W kategoriach bezpieczeństwa? Jako obserwujący od lat Przystanek mogę powiedzieć, że narracja wokół zagrożeń i pokus spowodowała, że młodzi coraz bardziej skutecznie i świadomie wybierają ofertę festiwalu. Muszę zaznaczyć, że tam zbiera się nie tylko młodzież lewicowa. Przyjeżdżają młodzi o różnych poglądach i potrafią wspólnie się bawić.
Może więc kolegom z ławy poselskiej poradziłby pan jechać do Kostrzyna?
Nie. Na pewno im bym nie doradzał. Moja partia przygląda się Przystankowi krytycznie i z dystansem. Z drugiej strony trudno im się dziwić, gdy pojawiają się zastrzeżenia do szerokiej działalności Fundacji Półmrówki czy WOŚP. Co ciąży na Jurku Owsiaku, to niezrealizowanie wyroku sądu i przedstawienie wyliczeń WOŚP. To jest element, który ma istotne znaczenie dla wielu parlamentarzystów i obserwatorów aktywności Jurka Owsiak.
A czy pan dobrze się bawi na Woodstocku? Gdy jest dobra muzyka, idzie pan pod scenę?
No pewnie, że tak. Co prawda jestem stary koń i nie za bardzo mi to uchodzi. Zwłaszcza teraz, jako posłowi. Nie wiem czy mnie nie zglanują. Może założę jakąś peruczkę i się przebiorę, aby mnie nie poznano i pójdę pod scenę. Nawet jeśli oczekiwanie mojej formacji politycznej jest takie, że będę walił w ten bęben tylko krytycznie wobec Woodstocku, to jako socjologowi nie wypada mi pozwolić sobie na taki brak obiektywizmu. Przyglądam się rzeczom pozytywnym i zaskakująco ciekawym, jak i spotykam się z tymi trudnym do zaakceptowania.