
Reklama.
Pytanie o złoto padło, gdy przed komisją stanął były dyrektor biura bezpieczeństwa Amber Gold Krzysztof Kuśmierczyk. – Czy ono nie było przetransportowane i ukryte w Klasztorze Ojców Dominikanów w Gdańsku? – dopytywała posłanka Małgorzata Wassermann. Odpowiedź, jakiej udzielił Kuśmierczyk, może potwierdzać, że tak właśnie się stało. – Było takie polecenie najpierw, żeby do kogoś wywieźć to złoto. Dokładnej daty nie pamiętam. Mówiono o jakimś Jacku – odpowiadał były szef ochrony Amber Gold, zaznaczając, że nie wie, o jakiego Jacka chodzi.
"Super Express" sugeruje, że owym tajemniczym "Jackiem" może być ojciec Jacek Krzysztofowicz. Były już ksiądz z gdańskiego klasztoru dominikanów, który w 2013 r. zdecydował się zrzucić habit i odejść z zakonu. Apogeum afery z Amber Gold miało miejsce rok wcześniej. Zanim piramida upadła, jej szef wraz z żoną, Marcin i Katarzyna P., przekazali gdańskiemu klasztorowi darowiznę w wysokości 1,5 mln zł.
O to, gdzie jest złoto, parę dni temu członkowie komisji śledczej dopytywali także teściową Marcina P. Ta jednak niemal za każdym razem odpowiadała: "Nie odpowiem na to pytanie". Akurat ona o złocie mogłaby wiedzieć najwięcej – w 2012 roku mówiło się, że tuż przed upadkiem firmy Marcin P. pieniądze za sprzedane 2,5 kg kruszcu miał przelać właśnie na konto Danuty Jacuk-Plichty.
Sprawa Amber Gold to afera, w której 19 tys. Polaków straciło 850 mln zł.
źródło: se.pl