
Bartosz Arłukowicz z PO dwoił się i troił, by politycznie wspomóc protest młodych lekarzy. Podobne wysiłki czyniły też gwiazdy Nowoczesnej takie, jak Katarzyna Lubnauer i Joanna Scheuring-Wielgus. Od posłanki PiS Józefy Hrynkiewicz rezydenci otrzymali tylko zaproszenie do wyjazdu na Zachód. Podczas dzisiejszej pikiety pod Kancelarią Premiera liderzy protestujących medyków postanowili jednak zakpić z polityków opozycji i dać sygnał, że nie chcą zbyt mocno wchodzić w drogę obecnej władzy.
REKLAMA
Tak można odczytać słowa, które podczas sobotniej pikiety zorganizowanej przed siedzibą premier Beaty Szydło padły z ust liderów lekarskiego protestu. – Chciałem bardzo podziękować panu premierowi Kaczyńskiemu za wczorajsze słowa, że 6 proc. PKB to minimum minimorum. I za to, że nasze postulaty są słuszne. Bardzo, panie premierze, za to dziękuję – oznajmił Łukasz Jankowski. I skrytykował Jarosława Kaczyńskiego tylko za niezrozumienie emocji młodych ludzi.
W podobnym tonie wypowiadał się także Tomasz Karauda. – Nie mam zamiaru bić w rząd. Ten problem nie powstał od kiedy rządzi Prawo i Sprawiedliwość – stanowczo zaznaczył młody lekarz z Łodzi. – Odpowiedzialność za ten problem powinny wziąć wszystkie rządy – podkreślił.
Przypomnijmy, iż od samego początku protestu młodzie lekarze co chwila podkreślali apolityczny charakter ich działań. Pomimo tego przez rządzących zostali potraktowani niczym tzw. totalna opozycja. A opozycja najwidoczniej w ciemno uznała, że protestować muszą jej zwolennicy. Szczególnie politycy Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej zaczęli więc przedstawiać się jako rzecznicy lekarskiego protestu w parlamencie.
Jak można było domyślić się już po pierwszych reakcjach protestujących, opozycja musiała podpiąć się pod nich "na żywioł" i bez żadnych uzgodnień. I wygląda na to, że za ten kolejny strategiczny błąd przyjdzie jej teraz słono zapłacić.