Polscy żołnierze na misjach zagranicznych to abstynenci. Przynajmniej oficjalnie. Dowódcy i przepisy nie pozwalają naszym wojskowym pić alkoholu. Jednak nie wszyscy je przestrzegają i dlatego co roku kilkoro mundurowych odsyła się do kraju.
Były supersnajper z jednostki specjalnej Navy SEALs w wywiadzie-rzece o jego misji w Iraku relacjonuje: "Jako Amerykaninowi oficjalnie nie wolno mi było pić (i oficjalnie nie piłem). Ta głupia zasada obowiązywała jedynie wojsko Stanów Zjednoczonych. Nie mogliśmy kupować sobie nawet piwa. Żołnierze wszystkich innych państw koalicji, Polacy i inni, mogli."
Dodaje: "GROM-owcy chętnie się dzielili. Jeździli też do sklepu wolnocłowego na lotnisku w Bagdadzie i kupowali piwo, whisky, czy cokolwiek o co tylko prosili ich pracujący z nimi Amerykanie" – czytamy w "Celu Snajpera".
"Ta relacja brzmi mało wiarygodnie"
Jednak w relację Amerykanina nie wierzy gen. Roman Polko, były dowódca GROM w latach 2000-2004, czyli właśnie podczas misji w Iraku. – Jako pierwszy dowódca wprowadziłem w 1999 roku, podczas misji w Kosowie, całkowity zakaz spożywania alkoholu – mówi w rozmowie z naTemat gen. Roman Polko. – Wcześniej było na to przyzwolenie, a ja wychodziłem z założenia, że żołnierze muszą być dyspozycyjni 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu – argumentuje były dowódca GROM.
Zapewnia, że bardzo restrykcyjnie egzekwował ten zakaz. – W Iraku gdy złapałem dowódcę kompanii po wypiciu pół szklanki piwa, odesłałem go w trybie dyscyplinarnym do kraju. Przecież na takich misjach jest się odpowiedzialnym nie tylko za życie tych, których się ochrania, ale także za swoich kolegów. Alkohol nie może w żaden sposób wpływać na te zdolności – ocenia gen. Polko.
Dodaje też, że przez tą świadomość żołnierze nie mieli problemów z przestrzeganiem wymagań dowódcy. – Jednak kiedy ja byłem dowódcą jednostki nigdy nie było z tym problemów. Starałem się ją budować z ludzi, którzy są naprawdę entuzjastami tego co robią. GROM był znany z tego, że żołnierze potrafią rozładować napięcie przez jakiś ćwiczenia czy sport, a nie przez alkohol – zapewnia.
Generał Polko poddaje pod wątpliwość całą relację Chrisa Kyle'a. – Jeśli nawet zdarzały się takie przypadki jak w opisanym fragmencie, to były one incydentalne. Ta relacja Amerykanina brzmi mało wiarygodnie, to chyba jakieś wylewanie żalów i frustracji – ocenia były dowódca GROM.
"Żołnierze cały czas są na misji - nigdy nie wiadomo kiedy potrzebne będą dodatkowe wyjazdy na patrole"
Podobnie jest wśród reszty żołnierzy działających na misjach zagranicznych. – GROM nie podlega pod Dowództwo Operacyjne, ale pod Dowództwo Wojsk Specjalnych – przypomina ppłk Mirosław Ochyra z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, które zarządza wszystkimi misjami polskich wojsk za granicą.
– Żołnierzy i pracowników wojska na misjach zagranicznych, czyli w tej chwili prawie 3 tys. osób, obowiązuje całkowity zakaz spożywania alkoholu. Jest to podyktowane względami bezpieczeństwa. Żołnierze cały czas są na misji – nigdy nie wiadomo kiedy potrzebne będą dodatkowe wyjazdy na patrole, zejście do schronu albo wylot śmigłowcem – argumentuje ppłk Ochyra.
Dodaje też, że nasi żołnierze nie są jedynymi, którzy muszą podczas misji powstrzymać się od picia alkoholu. – Nie wydaje mi się, żeby polski kontyngent był jedynym, w którym obowiązują takie przepisy. Z moich rozmów z żołnierzami z innych krajów wynika, że takie zakazy to dość powszechna praktyka, ale proszę pamiętać, że w Afganistanie służą żołnierze z 50 krajów i może się zdarzyć, że któreś z nich dopuszczają spożywanie alkoholu przez swoich żołnierzy – mówi ppłk Ochyra.
"W bazach ten zakaz powinien być złagodzony"
Zapewnia, że w naszej armii przepisy są przestrzegane bardzo skrupulatnie. – Przed przyjazdem na misję żołnierze są dokładnie sprawdzani przez Żandarmerię Wojskową. Poza tym jeżeli udowodni się żołnierzowi, że spożywał alkohol to jest w trybie dyscyplinarnym rotowany z powrotem do kraju – relacjonuje rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Dodaje, że rocznie zdarza się kilka takich przypadków.
Jednak czy nasze podejście nie jest zbyt ostre? – Wie pan, są dwa skrajne podejścia. Jedno radzieckie, gdzie przed szturmem wręcz poiło się żołnierzy alkoholem. Drugie to nasze, zupełnie zakazujące picia – mówi naTemat Janusz Onyszkiewicz, były minister obrony narodowej w rządzie Jerzego Buzka. – Trochę rozumiem to nasze podejście i podejrzewam, że ono wynika także z tego, że działamy głownie w krajach muzułmańskich, gdzie w ogóle nie można pić alkoholu. Jednak myślę, że w bazach ten zakaz powinien być złagodzony – postuluje polityk.
– Jednak może być kłopot z ustaleniem gdzie jest granica dopuszczalnej ilości alkoholu jaką można spożyć. Dlatego ze względów czysto biurokratycznych łatwiej zakazać picia zupełnie. Ten nasz puryzm jest wynikiem tego, że ciężko stwierdzić kiedy się zmieściło w tej granicy, a kiedy się ją przekroczyło. Jednak żołnierzom należy się chwila odpoczynku – ocenia Janusz Onyszkiewicz.