"Pytam feministki: jeżeli będzie test prenatalny na homoseksualizm, to czy można wtedy dokonać aborcji?" – powiedziała Kaja Godek na antenie "Polsat News". To był moment zapalny dla lewicowej części internetu, która zarzuciła jej niekompetencję i braki wiedzy. W obronie Godek stanęli prawicowcy. Ich batalia w komentarzach pozostała bez rozstrzygnięcia. My ją wyjaśniamy.
Lawina hejtu spadła na Kaję Godek po ostatnim wystąpieniu w programie "Tak czy Nie". Członkini fundacji Życie i Rodzina była gościem Agnieszki Gozdyry wraz z Katarzyną Piekarską z SLD.
Katarzyna Piekarska natomiast zarzuciła Godek, że "wybiórczo traktuje prawa człowieka". Członkini fundacji Życie i Rodzina zareagowała na jej wypowiedź pytaniem, które zadaje feministkom: "jeżeli będzie test prenatalny na homoseksualizm, to czy można wtedy dokonać aborcji?"
To wybitnie nie spodobało się internautom, którzy na Twitterze nie szczędzili komentarzy na ten temat. "Tego typu ludzi nie powinno się w ogóle zapraszać do mediów", "Tej pani już podziękujemy", "Skąd ona czerpie te informacje?", "Pani Godek już dawno sięgnęła dna, teraz tylko to potwierdza" – komentowali oburzeni zwolennicy lewicy.
Jest teoria
Ale nie pozostali im dłużni zwolennicy prawicy, którzy stanęli w obronie działaczki. "To jest walka za pomocą pogardy. Kaja Godek stoi im kością w gardle... Prymitywne sposoby walki...", "Znaczy jakiego typu ludzi powinno sie zapraszać do mediów ? Powiedzmy sobie to na wstępie? Jakiego typu? Bardzo cenie panią Godek dlaczego nie miało być mieć miejsca w mediach dla jej punktu widzenia? bo co?" – pisali w komentarzach.
Do sprawy odniósł się też Rafał Ziemkiewicz. Stwierdził, że to nie jest "odjazd", jak wytknęli to Godek internauci, i przypomniał badania amerykańskich naukowców.
Czy to prawda?
My jednak postanowiliśmy nie odwoływać sie do źródeł internetowych, ale do opinii ekspertów. Czy homoseksualizm na jakikolwiek związek z genetyką? Czy geny mają wpływ na to, że ktoś jest takiej orientacji seksualnej, a nie innej?
– Nie, to nie jest prawda – podkreśla w rozmowie z naTemat profesor Piotr Stępień, genetyk z Instytutu Genetyki i Biotechnologii UW. – Jedyne eksperymenty, czy dane, które mówiłyby o tym, że to może mieć podłoże genetyczne to są analizy bliźniąt jednojajowych. I tam rzeczywiście jeśli jedno z bliźniąt jest homoseksualistą to jest większy procent szansy, że drugie też będzie tej orientacji. Natomiast w innych przypadkach (przy bliźniakach niejednojajowych – przyp. red.) jest ono znacznie mniejsze. I z tego sie wnioskuje, że homoseksualizm ma coś wspólnego z genetyką – mówi profesor Stępień.
Zwraca jednak uwagę, że nie jest to 100-procentowa zależność i przywołuje najnowsze badania, które jej całkowicie przeczą. – Ostatnio opublikowano pracę, gdzie robiono porównania pełnych sekwencji genomowych osób, które zadeklarowały się jako homoseksualiści w odróżnieniu od osób, które zadeklarowały się jako heteroseksualiści i niestety dla zwolenników tej teorii nie znaleziono tam nic. Jest to pierwszy przykład pracy, gdzie publikuje sie wyniki pod tytułem "nie znaleźliśmy nic", ale ponieważ jest to tak ważne społecznie zagadnienie i budzi tyle kontrowersji to postanowiono to pomimo wszystko opublikować – dodaje nasz rozmówca.
Z jego zdaniem zgadza się profesor Maria Sąsiadek, genetyczka z Wrocławia, która występowanie homoseksualizmu u człowieka upatruje w czynnikach i bodźcach zewnętrznych (hormonach podczas ciąży, czy uwarunkowaniach kulturowych).
– To nie jest kwestia genów tylko wg. tego co teraz się uważa, np. wpływu hormonów w czasie ciąży i to wydaje się obecnie najbardziej wiarygodne – podkreśla prof. Sąsiadek. – Biologia nie jest do końca poznana, a na nią ma wpływ wiele czynników. A kończąc dyskusję trzeba powiedzieć jasno, że homoseksualizm był, jest i będzie. To normalne, że wśród każdych gatunków jest pewien procent osobników, które są tej samej orientacji. Ale to jest normalne tak jak jeden lubi grać w piłkę, a inny lubi skakać, ten lubi kobiety, a ten mężczyzn – tyle – podsumowuje genetyczka.
O co więc chodziło?
Po programie z Kają Godek pojawiają się cały czas komentarze. Ale o co jej tak właściwie chodziło? O komentarz w sprawie wypowiedzi Kai Godek zwróciliśmy się do fundacji Życie i Rodzina.
– To był eksperyment myślowy – mówi Krzysztof Kasprzak z fundacji Życie i Rodzina. – Nie ma żadnych badań jednoznacznie potwierdzających, że homoseksualizm jest genetycznie uwarunkowany. My jesteśmy bardzo ciekawi, gdyby się okazało jednak, że da się wykryć przyszłą dewiację przed narodzinami dziecka, co by zrobiła lewica. Czy opowiedziałaby się za prawem do wyboru? A może jednak za równością? To pytanie nas intryguje. Zjawisko homoseksualizmu w sposób jednoznaczny postrzegamy jako odstępstwo od heteroseksualnej normy, niemniej stoimy na stanowisku, że każdy ma prawo do życia – tłumaczy nasz rozmówca.
Jednak jak wyjaśniło "Oko Press" homoseksualizm nie jest zboczeniem, bo przy zboczeniach według definicji naukowej nie występuje homoseksualista, a przedmioty lub partner/ka małoletni/a. Wśród takich zaburzeń wymienia się: ekshibicjonizm, pedofilię, nekrofilię, fetyszyzm, sadyzm i masochizm.
Homoseksualizm nie jest też chorobą. – Jak wiemy Światowa Organizacja Zdrowia wykreśliła ją z listy chorób już 18 lat temu, a to spory czas, żeby się z tą informacją zaznajomić, przyjąć ją do wiadomości i nie propagować innych informacji – podsumowuje Cecylia Jakubczak z Kampanii Przeciwko Homofobii.
Nie jest absolutnie możliwe, żeby można było w badaniach po zapłodnieniu od razu z góry określić, że ktoś będzie homoseksualistą i nie należy takich argumentów używać.