Po raz szósty została przyznana nagroda dla najlepszego projektu kuratorskiego w ramach "Bielskiej Jesieni". W tym roku wygrał Michał Suchora z projektem "Samozapłon". Jego wystawa świetnie pasuje do Bielskiej Galerii BWA – samozapłon sztuki to tam codzienność. To polska stolica współczesnego, krytycznego myślenia o malarstwie.
– Narracja wystawy „Samozapłon" jest o tyle spójna, o ile wewnętrznie spójnym nazwać można współczesne malarstwo. Dobór artystów zakładał jak największe zróżnicowanie postaw twórczych. Paradoksalnie, projekt jest tym spójniejszy, im bardziej od siebie odlegli są uczestniczący w nim artyści – mówi młody laureat – Tlenem niezbędnym do wywołania samozapłonu jest otaczająca rzeczywistość. Dalej działa już to, czego nikt nigdy do końca nie wyjaśnił – geniusz.
"Bielska Jesień" jest konkursem prestiżowym nie tylko dla kuratorów, ale także dla artystów. Biennale kuratorskie odbywa się na przemian z malarskim, a często zdarza się tak, że laureaci biorą udział w obu odsłonach. Konkurs to agregat tego, co najlepsze w polskim malarstwie współczesnym. Grażyna Cybulska wspomina, jak wiele wygrana w Bielskiej Jesieni znaczyła dla Wilhelma Sasnala, który właśnie tutaj został odkryty jako intrygujący twórca. – Zwierzył się nam, że nagroda postawiła go na nogi, przywróciła wiarę w siebie i to, że jego sposób malowania jest cokolwiek wart.
– Artyści bardzo lubią z nami pracować, bo wiedzą, że jeśli już kogoś wybieramy, to przychylimy nieba, aby mógł zrealizować swój projekt – mówi Grażyna Cybulska, kuratorka konkursu – Opłacamy noclegi i przejazdy, dajemy taki budżet, jaki jest wymagamy, dajemy ogromną przestrzeń.
Michał Suchora potwierdza słowa Cybulskiej. – W moim środowisku Galerię Bielską BWA zna chyba każdy. To prowincjonalna instytucja, ale tylko pod względem geograficznym! Jej program jest bardzo aktualny. BWA to nie są żadne artystyczne peryferie! A czy Marfa w Teksasie jest na peryferiach? Nie! Działąjąca tam fundacja Donalda Judda to jedno z najciekawszych miejsc w całych USA. W Rumunii co dwa lata organizowane jest Periferic Biennal w małym mieście Iasi, a w Polsce każdy artysta marzy, by pokazać w Galerii Arsenał w Białymstoku. Sztuka nie patrzy na adres, ale na ludzi, którzy pod nim pracują.
– Dla mnie ogromnie nobilitujące jest też wyłonione w konkursie grono kuratorów, którzy przede mną pokazywali tam swoje projekty. Swiadomość, że przede mną pracowali tu Adam Szymczyk (dziś dyrektor Kunshalle Basel) czy Jarosław Lubiak z Muzeum Sztuki w Łodzi jest ogromnie mobilizująca.
Pierwsza laureatka bielskiego konkursu kuratorskiego, Bożena Czubak próbowała usytuować się wobec pytań towarzyszących współczesnym praktykom malarskim. Potem Adam Szymczyk urządził „Zawody malarstwa" i postawił kwestię malarstwa w trzech perspektywach: trwałości malarskiego zawodu, ciągłości sportowej gry o malarstwo i nieuchronności towarzyszącego jej rozczarowania. Kadra artystów zgromadzonych przez kuratrora była imponująca: Sasnal, Sosnowska, Althamer, Uklański.
Rok po nim BWA przejęły dwie dziewczyny – Magdalena Ujma i Joanna Zielińska i stworzyły wystawę „Piękno czyli efekty malarskie”. Wystawa miała zbadać czy i w jaki sposób piękno przejawia się w sztuce szeroko rozumianego obrazu. Miała także pokazać jak wartości malarskie przejawiają się w dzisiejszej sztuce. Dlatego na wystawie zaprezentowano przykłady nie tylko malarstwa, ale także fotografii i filmu, które operują efektami malarskimi.
Za rok z kolei wygrał projekt, który odwracał sytuację: Jarosław Lubiak i Kamil Kuskowski wykurowali wystawę pt. „Obrazy jak malowane" – pytali czy media elektroniczne, mimo iż to one zdominowały wszystkie inne środku wyrazu i przekazu, nie zaraziły się jednak czymś od tego, co wchłonęły i zdominowały. Agnieszka Żechowska kontynuowała tę refleksję zajmując się jej wymiarem egzystencjalnym i pytając, co dzieje się z granicami rzeczywistości i obrazu. Ostanią kuratorką do tej pory stała się Agata Smalcerz, na co dzień dyrektorka BWA, która prezentowała prace wybrane z czasów 50-letniej działalności galerii, pytając o jej miejsce w kulturze polskiej, ale też o miejsce sztuki w kulturze w ogóle.
Wystawa Michała Suchory ma szansę zadać zupełnie nowe pytania, inne niż te, które pojawiały się w ostatnich latach, a które dotyczyły statusu obrazu malarskiego, jego aktualności, daty ważności, miejsca w kulturze wizualnej, filozofii i prozaicznego usytuowania na rynku sztuki.
– Pomysł na wystawę był bardzo intuicyjny – tłumaczy Michał – W głowie urodził mi się podczas studiów, kiedy na Wydziale Socjologii chodziłem na zajęcia z postmodernizmu, socjologii sztuki i estetyzacji życia społecznego u dr Aliny Kapciak. Wystawa do efekt "przefiltrowania" aktualnej polskiej sztuki przez teorie socjologiczne mówiące o fragmentaryzacji świata kulturowego. Myślę tu o płynnej nowoczesności Baumana czy końcu historii Fukuyamy. Nie ma wielkich narracji, świat składa się z oddziałujących na siebie nawzajem atomów. Taka jest też dzisiejsza sztuka.