W warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej trwa wystawa „Świat nie przedstawiony. Dokumenty polskiej transformacji po 1989 roku”. To obraz Polski nie 3D, ale 3B: brudnej, biednej, bezpańskiej. Ogarniętej chaosem przemian, eklektycznej w każdym wymiarze. To jednak również głos w dyskusji na temat fotografii dokumentalnej jako takiej.
„Dopiero w przestrzeni sztuki zwyczajne fotografie stają się fotografiami niosącymi istotny z punktu widzenia społeczeństwa sens. Pozwalają nie tylko zobaczyć, ale także zrozumieć stan wyjątkowy, w jakim tkwi współczesne społeczeństwo” – czytamy w wydanej kilka lat temu książce „Historie Fotografii w Polsce. 1839-2009” autorstwa Adama Mazura. Krytyk i kurator uparcie przenosi krytyczną fotografię dokumentalną w przestrzeń galeryjną.
Takie wystawy, jak „Nowi dokumentaliści” (2006) czy „Efekt czerwonych oczu” (2008) miały zwrócić uwagę na nową falę autorów, o których Mazur pisał, że są „połączeni wspólnotą celów oraz przynależnością pokoleniową”. Najnowsza wystawa Mazura to ukłon w stronę mistrzów, swoisty suplement do poprzednich projektów artystycznych, pokazywanych w Zamku Ujazdowskim.
O polskiej transformacji tym razem mówią klasycy, tacy jak: Chris Niedenthal, Tomasz Tomaszewski, Wojciech Wieteska. Z młodszych autorów: Michał Szlaga, Maria Zbąska czy Konrad Pustoła. Co ważne, do głosu Mazur dopuścił również autorów zagranicznych, m.in.: Marka Powera oraz Allana Sekulę.
W materiałach prasowych wystawy można wyczytać, że to pierwsza tego typu prezentacja w Polsce. To zaskakujące, że nikt dotąd nie próbował opowiedzieć o tym, co wydarzyło się w naszym kraju po ’89 roku, za pomocą fotografii dokumentalnej autorstwa „żyjących klasyków”.
Adam Mazur, zapytany o to, wskazuje na wystawę, która odbyła się w warszawskiej Zachęcie w 2009 roku. „Ludzie. Wydarzenia. Przemiany. 20 lat fotografii Gazety Wyborczej” to monumentalny projekt, rozpisany na ponad 150 artystów, który nie opierał się jednak na autorskim spojrzeniu – raczej na publicystycznych hasłach i wyłuskanych przez kuratorów tematach przewodnich. Wystawa w Zachęcie podporządkowana została konkretnemu społecznemu rozpoznaniu, wystawa w CSW jest za to próbą zbudowania owego rozpoznania za pomocą osobistych artystycznych wypowiedzi.
Tytuł wystawy to nawiązanie do manifestu polskiej „Nowej Fali” – jak określa się książkę Kornhausera i Zagajewskiego wydaną w 1974 roku. Nowofalowcy, na kartach tomu „Świat nie przedstawiony”, postulowali zwrot w stronę rzeczywistości i bojkot egocentryzmu czy też parnasizmu w sztuce. Zarazem, jest aluzją do tekstu opublikowanego przez Dorotę Jarecką w „Gazecie Wyborczej”, w połowie 2004 roku. Krytyczka sztuki w materiale „Świat przedstawiony” ogłosiła, że rodzimi fotografowie na przełomie wieków na nowo nawiązali kontakt z tym, co ich otacza, w tym sensie – spełniając roszczenia Nowej Fali. Diagnoza Jareckiej wywołała burzę „w środowisku”: pracujący w „Gazecie Wyborczej” Kinga Kenig i Marek Grygiel zżymali się na to, że Jarecka utożsamiła „fotografię reporterską” z „fotografią dokumentalną” i ogłosiła reaktywację kontaktu, który nigdy nie uległ zerwaniu. Pojawiły się głosy, że krytycy sztuki bywają ignorantami w dziedzinie fotografii.
Adam Mazur z sarkazmem wypowiada się dzisiaj o debacie intelektualnej, która odbyła się na temat dokumentalizmu „na polskim Parnasie”, czyli w Agorze. Zauważa również, że fotografia jest traktowana instrumentalnie w prasie: z rzadka jest samodzielnym środkiem wyrazu, zazwyczaj postrzega się ją jako dodatek do tekstu, ułamek reportażu.
W swojej książce Mazur przytacza słowa Griersona: „Dopiero kiedy wyjdziemy poza obszar zajęty przez kronikarzy, dziennikarzy i nauczycieli, wkraczamy do właściwego królestwa dokumentalizmu”.
Sam diagnozuje także: „Wśród tendencji w sztuce polskiej początku XXI wieku – obok młodego malarstwa i posługującej się ironią sztuki postkrytycznej – wyróżnić można oparty na rejestracji obrazów rzeczywistości nurt nowych dokumentalistów.(…) W nowym dokumencie nie chodzi o kreację alternatywnych, osobnych przestrzeni. Zamiast tworzyć estetyczny azyl, twórca za pomocą aparatu fotograficznego konfrontuje odbiorcę z obrazami Realnego”.
Czy fotografia dokumentalna jest sztuką? To jednak pytanie retoryczne. Dokument już dawno został inkorporowany do świata sztuki, a dzisiaj możemy pytać wyłącznie o konsekwencje tego gestu. Dokumentalizm – według Mazura – to intrygująca postawa wobec rzeczywistości. „Fotografia jako obserwacja rzeczywistości” (Zbigniew Dłubak) jest procesem, aktem obnażenia, najpełniejszą możliwą formą wypowiedzi.
Dorota Jarecka w swojej recenzji wystawy sugeruje, że Mazur próbuje mieć ciastko i je zjeść: mówić fotografią i o fotografii. Opowiadać o Polsce i badać granice medium, co – jej zdaniem – jest trudne do pogodzenia. Narzeka także na to, że wystawa utrwala stereotypy i bazuje na kliszach: bieda, neokapitalizm, blokowiska…
Zadaje wreszcie zasadne pytanie: Czy transformacja to przypadkiem nie miraż, słowo-fetysz? Czy po dwudziestu latach nadal możemy mówić o transformacji? A może warto przyznać, że faza gwałtownej przebudowy już minęła? I przestać posiłkować się słowem, które wytarło się i straciło na znaczeniu.
Mnie także razi prostota niektórych zestawień, widoczna chociażby w pracach Anny Beaty Bohdziewicz. Oglądam Polskę w wersji „Blue Box”, czyli Polskę Foreckiego, i bolą mnie zęby od przyglądania się dresiarskim pejzażom i mafijnym facjatom. Brakuje mi niuansów, głębszej refleksji. Ale czuję, że dyskusja, którą chce wywołać Mazur, jest potrzebna. Nie na żadnym Parnasie, tylko w masowym obiegu. I do takiej dyskusji – o Polsce i o tym, jak portretuje ją współczesny dokument – zapraszam.