Premier Donald Tusk zadeklarował, że jest przeciwny "hodowaniu" dzieci z in vitro dla par homoseksualnych. – Panie premierze, dziecko to nie jest towar, to nie jest pomidor. Nie widzę różnicy między in vitro dla par homoseksualnych i heteroseksualnych. W obydwu przypadkach liczy się dziecko i miłość do niego – tak jego słowa komentuje w rozmowie z naTemat prezes Fundacji "H0M0 znaczy człowiek".
"To jest debata [...] czy pary gejowskie mogą korzystać pośrednio z procedury in vitro, powiem brutalnie, hodując dziecko po to, żeby być jego rodzicami" – stwierdził w programie "Tomasz Lis na żywo" Donald Tusk. Co pan sądzi o takiej wypowiedzi premiera?
Mnie osobiście jest bardzo przykro. Niestety, tak już w tym kraju jest, że takie opinie się zdarzają i to we wszystkich partiach politycznych. Szkoda tylko, że mówi to właśnie premier. Nie rozumiem różnicy między in vitro dla par homoseksualnych i heteroseksualnych. Nie wiem, dlaczego Tusk mówił właśnie o hodowaniu. Przecież dziecko to nie jest towar, to nie jest pomidor. Mam wrażenie, że z jego strony to działanie marketingowe, bo w Polsce jest mniej homoseksualistów niż tych, którzy z takimi słowami się zgodzą.
Tusk pana rozczarował? W jego koncepcji PO miała być przecież partią nie tylko z ofertą dla prawicowców, ale także dla lewej strony.
Tak naprawdę nie czuje się rozczarowany, bo osoby, które obserwują politykę, doskonale wiedzą, że fundament i podstawa Platformy Obywatelskiej jest podobna do PiS. Te partie są w gruncie rzeczy bardzo blisko. To, co je różni, to medialny wydźwięk, że PO jest liberalna. Całkowicie fałszywy.
Czytaj także: Liberał, konserwatysta, socjalista, czy kapitalista. Może Wy wiecie, jaki jest [Waszym zdaniem]
Jakby pan przekonał premiera, że in vitro dla par homoseksualnych to nie "hodowanie" dzieci?
Chociażby podając przykład dwóch kobiet wychowujących dziecko, opisany przez "Newsweek". One są twarzą naszego środowiska i dowodzą, że homoseksualiści mogą z powodzeniem wychowywać dzieci. Nie ma mowy o żadnym "hodowaniu".
O związkach partnerskich dla par homoseksualnych premier Tusk mówił, że nie mogą nieść ze sobą takich samych uprawnień, jak to ma miejsce w przypadku związku małżeńskiego kobiety i mężczyzny. Zgadza się pan z tym?
Związek partnerski nie jest rodziną. Często słyszę, jakoby taki związek dla par homoseksualnych miał być zamachem na tradycyjną instytucję rodziny. Ale przecież nam chodzi o sprawy szpitalne, hipoteczne czy kwestie dziedziczenia. Nie sądzę, by ułatwienie dla mnie i mojego partnera w kwestiach prawnych stało w kontrze do dobra par heteroseksualnych. Inna sprawa, że ja już nie wierzę w obietnice premiera Tuska. PO nie usankcjonuje związków partnerskich.