Będą "stoły pełne przysmaków", będą "tańce tradycyjne i nieco bardziej nowoczesne". Cena miejsca przy stoliku z gościem honorowym (do wyboru prof. Wojciech Roszkowski, Rafał Ziemkiewicz, Robert Kaczmarek czy Łukasz Warzecha) wynosi 399 zł. Przy stoliku zwykłym: 259 lub 209 zł. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy rzeczywiście pomysł zbierania funduszy poprzez sprzedaż atrakcyjnych miejsc przy stolikach jest aż tak kontrowersyjny? – W Stanach Zjednoczonych jest to powszechna praktyka – przekonuje Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. – W ten sposób środki gromadzą nie tylko partie polityczne, ale i liczne stowarzyszenia. Najczęściej są to organizacje charytatywne, które w ten sposób finansują swoją działalność – mówi.
Piotr Onikki-Górski z Business Center Club przyznaje, że taka forma tzw. fundraisingu jest na świecie bardzo popularna. – Często możliwość wykupienia miejsca przy stoliku ze znaną osobą stosuje się w świecie biznesu i finansów. Chodzi o efekt wizerunkowy. Jeśli, dajmy na to, Jack Welch spotyka się na kolacji z młodym biznesmenem, mamy klasyczną sytuację typu “win-win”. Jeden może pochwalić się fotografią z guru zarządzania, drugi buduje swój wizerunek eksperta wspierającego młodych, kreatywnych przedsiębiorców. A dochód z biletów idzie oczywiście na cele charytatywne – mówi Onikki-Górski.
Czytaj też: Miejsce przy Ziemkiewiczu - 400 złotych. Kolczyki patriotki - 200 złotych. Biznes Marszu Niepodległości
Kiedy Polak w pociągu spotka kogoś znanego, to w milczeniu cieszy się, że opowie o tym rodzinie. Amerykanin zasypałby takiego człowieka pytaniami, żeby dowiedzieć się czegoś ciekawego.
"Bilet" za 20 mln dolarów
W USA magnesem na potencjalnych darczyńców są przede wszystkim celebryci – aktorzy, dziennikarze, politycy. Wysokość opłaty za wspólny z nimi udział w imprezie jest stopniowalna – najniższa cena za sam wstęp, wyższa za możliwość zajęcia miejsca przy tym samy stoliku i najwyższa, za miejsce bezpośrednie w sąsiedztwie gwiazdy. – Niedawno na fundraisingowej kolacji w Jerozolimie po prawej ręce Mitta Romneya siedział Sheldon Adelson, jeden z najbogatszych Amerykanów. Ocenia się, że na kampanię republikańskiego kandydata wydał ok. 20 mln dolarów. Można powiedzieć, że to forma “biletu” za możliwość zajęcia tak zaszczytnego miejsca – śmieje się Grzegorz Kostrzewa-Zorbas.
– W Polsce tego typu inicjatywy nie są popularne. To po części tłumaczy, dlaczego pomysł organizatorów Balu Wolności został wyśmiany – mówi Robert Kawałko. Tłumaczy, że w Polsce systemowe, przemyślane budowanie swojego prestiżu i wizerunku to wciąż melodia przyszłości. – Proszę się zastanowić, ile zna pan osób, które w swoim gabinecie wieszałyby swoje wspólne zdjęcia ze znanymi politykami lub biznesmenami. W USA takie fotografie o standard i jeden z istotnych elementów budowy swojego profesjonalnego wizerunku – mówi.
Często możliwość wykupienia miejsca przy stoliku ze znaną osobą stosuje się w świecie biznesu i finansów. Chodzi o efekt wizerunkowy.
Piotr Onikki-Górski dodaje z kolei, że jak dotąd w Polsce spopularyzował się jedynie zwyczaj opłacania udziału w uroczystych charytatywnych balach, jednak zgadza się, że wykupywanie konkretnych miejsc to wciąż rzadkość.