Sojusz Lewicy Demokratycznej zapowiedział ustami swojego sekretrza generalnego, że złoży wniosek o zdelegalizowanie Obozu Radykalno-Narodowego oraz Młodzieży Wszechpolskiej. Podstawą mają być zamieszki podczas wczorajszego Marszu Niepodległości. Jednak w ocenie doktora Ryszarda Piotrowskiego, konstytucjonalisty z Uniwersytetu Warszawskiego, pomysł Sojuszu ma niewielkie szanse na powodzenie.
Na jakiej podstawie można zdelegalizować partię polityczną lub stowarzyszenie?
W przypadku partii podstawową regulacją jest artykuł 13 konstytucji, który precyzuje przesłanki niedopuszczenia do działania partii politycznych. Zgodnie z polskim prawem zakazane jest odwoływanie się do totalitarnych ideologii nazizmu i faszyzmu, utajnianie swojej struktury, chęć doprowadzenia do obalenia obowiązującego porządku politycznego lub stosowanie przemoc w celu zdobycia władzy.
W artykule 58 konstytucji mamy zapis, który mowi, że nie mogą działać stowarzyszenia, które łamią prawo lub konstytucję, czyli także wspomniany artykuł 13. Inaczej jednak wygląda orzekanie o zdelegalizowaniu partii, bo tego dokonuje Trybunał Konstytucyjny, a inaczej stowarzyszeń, bo w tym przypadku decydują sądy powszechne właściwe dla miejsca zarejestrowania takiego podmiotu.
Co jest analizowane podczas postępowania o zdelegalizowaniu partii albo stowarzyszenie?
Sąd nie tylko analizuje statut, ale też praktykę działania takiego stowarzyszenia, bo w konstytucji mamy zapis mówiący o stosowaniu przemocy. Podstawą do rozpoczęcia postępowania sprawdzającego jest zawiadomienie z prokuratury lub organu nadzorującego o możliwości złamania prawa, czego oczywiście trzeba dowieść w postępowaniu.
Doprowadzenie do zdelegalizowania partii czy stowarzyszenia jest trudne?
Postanowienie o zdelegalizowaniu to ostateczność, bo sąd może zdecydować o upomnieniu łamiącgo prawo podmiotu i dać mu czas naprawienie błędów lub uchylić niezgodną z prawem uchwałę takiego stowarzyszenia. Dopiero gdy stwierdzi się uporczywe łamanie prawa i nie można przywrócić porządku. Celem prawa nie jest blokowanie wolności stowarzyszania się, ale umożliwienie wyrażania swoich poglądów. Prawo nie jest gilotyną, która ucina wolność wyrażania opinii. Ustawodawca nie zakłada, że stowarzyszenia chcą łamać prawo.
Czy można postawić znak równości między próbą przejęcia władzy przemocą - tak jak czytamy w Konstytucji, a stosowaniem przemocy przez członków stowarzyszenia? SLD opiera swój wniosek o delegalizację ONR i Młodzieży Wszechpolskiej na tym, że podczas organizowanego przez nie Marszu Niepodległości doszło do zamieszek.
Przede wszystkim nie wiemy, czy osoby biorące udział w zamieszkach to członkowie tych stowaryszeń i czy działali oni w ramach uchwał wydanych przez władze. To wymagałby bardzo długich i żmudnych ustaleń. Po drugie Konstytucja mówi o stosowaniu przemocy w celu zdobycia władzy. Nawet jeśli w zamieszkach brali udział członkowie stowarzyszenia, to ciężko będzie dowieść, że robili to by przejąć władzę lub wpłynąć na politykę państwa. Zgodnie z orzecznictwem Trybunału Konstytucyjnego przepisy o delegalizacji partii czy stwarzyszeń nie mogą być stosowane rozszerzająco - zdelegalizowanie jakiegoś podmiotu to wyjątek, nie reguła.
Nie można też domniemywać, że organizacja bierze odpowiedzialność za działanie swoich członków, trzeba dowieść, że łamali prawo na jej polecenie. Nie jest intencją prawodawcy ograniczanie wolności głoszenia poglądów, nawet jeśli one są dla kogoś niemiłe czy przykre. Trybunał Konstytucyjny i Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekały w obronie wolności głoszenia poglądów.