Zwierzęta powinny żyć w godnych warunkach – truizm. Okazuje się jednak, że nie tylko ekologom i miłośnikom zwierząt powinno zależeć na tym, by krowy i świnie żyły w komfortowych warunkach. Mięso szczęśliwych zwierząt jest po prostu smaczniejsze...
Obrońcy praw zwierząt to zazwyczaj osoby, którym zależy przede wszystkim odpowiednich warunkach dla zwierząt hodowlanych. Okazuje się, że największymi obrońcami tychże warunków dla zwierząt hodowlanych powinni być smakosze potraw mięsnych.
Hitem dzisiejszego internetu były zdjęcia radosnych świnek z Chin, których właściciel wybudował im specjalną skocznię nad wodą. Zwierzaki korzystają z niej dla zabawy. Cytowany przez agencje właściciel hodowli tłumaczył, że dzięki temu może sprzedać mięso po wyższej cenie.
Na smak mięsa nie wpływa bowiem jedynie rasa jego świeżość czy rasa zwierzęcia. Aby konsument był usatysfakcjonowany, zwierzę powinno być również... szczęśliwe. A trudno sobie wyobrazić, aby świnia zamknięta w boksie większym zaledwie o jedną czwartą od niej, była szczęśliwa. Zwierzęta w dużej mierze potrzebują tego co my. Dobrego odżywiania, przestrzeni i odrobiny cierpliwości.
– Nasze świnki żyją około roku. To prawie dwa razy dłużej niż popularne świnie różowe – mówi Iwona Frasek, jedyna w Polsce hodowczyni ekologicznych świnek – mangalic. – Nasze świnie są szczęśliwe, dlatego że mają do dyspozycji wolny wybieg. Mogą jeść co chcą i ile chcą – zachwala właścicielka hodowli. Zauważa również, że powszechny sposób hodowli polega przede wszystkim na szybkim utuczeniu. To z pewnością nie dodaje walorów smakowych, a wręcz przeciwnie.
– Przez to, że nasza świnia żyje dłużej, mięso może nabrać odpowiedniego smaku. Świnie nie tylko stoją w boksie, ale także biegają, cieszą się przestrzenią. W boksie nie ma na to miejsca. Na wybiegu zaś może spalić tłuszcz, który przekształca się w mięso. Taka hodowla sprawia, że nie tylko świnia jest bardziej szczęśliwa, ale także człowiek, który ma świadomość jedzenia zdrowego produktu.
Chcesz kupić eko-świnkę? Musisz ją zamówić rok wcześniej
– Lepiej zjeść raz w tygodniu a porządnie, niż codziennie zapychać się byle czym – uważa pani Iwona. Według niej, Polacy coraz częściej zwracają uwagę na to, co jedzą. Pomimo to, jej hodowla jest najprawdopodobniej jedyna w Polsce. – Te świnki są o wiele droższe, choćby dlatego, że są tak długo hodowane. Jeszcze nie ma dużego rynku na to mięso w Polsce, bo ludzi po prostu na nie stać – mówi pani Iwona.
Aby kupić węgierską świnię, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Lista oczekujących jest długa. Jeśli ktoś zapisałby się na nią dzisiaj, musiałby czekać co najmniej rok. – Chętnych jest więcej, niż świń. Od ręki mogłabym sprzedać pięćdziesiąt sztuk, gdybym tylko je miała. U mnie zaś są jedynie trzy maciorki i dwadzieścia młodych – ubolewa hodowczyni. Jak mówi, wraz z mężem robi wszystko, aby spopularyzować tę rasę w Polsce. W pewnym momencie była ona nawet zagrożona wyginięciem. A ich mięso jest zdrowsze i mają inny skład tłuszczu. Różowa świnia zaś nie dała by sobie rady na dworze.
Mięso świni węgierskiej jest bardzo popularne w innych częściach Europy, w tym oczywiście na Węgrzech. – Tam mangalica jest rarytasem. Kosztuje niesamowite pieniądze w stosunku do innych świń. Tam jest dużo hodowli. My chcemy tę rasę spopularyzować w Polsce. Jest ona jednak dwa razy droższa niż normalna – zauważa Iwona Krasek.
– Nasze świnie są szczęśliwie, bo żyją tak, jak świnia powinna żyć. I choć nie mają porównania, to gdyby choć na chwilę znalazły się w boksie, to szybko przygnałyby na moje pastwisko – zapewnia hodowczyni szczęśliwych świń.
Również ludzie wrócą do zdrowszego, bardziej tradycyjnego sposobu hodowli zwierząt. – Będziemy zmuszeni sięgnąć po zdrowy kawałek mięsa. Na Zachodzie wielu ludzie nie jest już w stanie jeść tego sztucznej żywności dostępnej w sklepach – zauważa nasza rozmówczyni. Jedzenie to będzie proste i tradycyjne, bez powszechnych ulepszaczy.
Nasze świnie są szczęśliwie, bo żyją tak, jak świnia powinna żyć. I choć nie mają porównania, to gdyby choć na chwilę znalazły się w boksie, to szybko przygnałyby na moje pastwisko