Krzysztof Stanowski, dziennikarz sportowy, twórca kontrowersyjnego serwisu Weszło.com króluje we wszystkich elektronicznych mediach. W piątek na Weszło ostro skrytykował współczesne media. Napisał, że dzięki nim wie, czym jeździ Anna Mucha, a nie wie, kto rządzi Izraelem. Większość osób chwali go za odwagę i bezkompromisowość. Ale nie wszyscy - Niezłe jaja, twórca piłkarskiego Pudelka oskarża media - słyszę od mojego rozmówcy. A kim w ogóle jest człowiek, o którym dzisiaj tak głośno?
- To oni nie mają w tym naTemat żadnego ciekawego tematu? - zapytał, gdy dowiedział się od kolegi, że będę o nim pisał. Krzysztof Stanowski - szef Weszło.com. Dla jednych najlepszy dziennikarz sportowy w tym kraju. A kto wie, może i najlepszy bez podziału na kategorie. Dla drugich, człowiek, który na swoim portalu obrzuca ludzi błotem. Jednych szanuje, a w drugich uderza jak w bęben.
Nie napisałem nic odkrywczego
Pytam Stanowskiego, jak reaguje na to, co wokół niego się dzieje. - Jak reaguję? Jestem zdziwiony, bo przecież w tym tekście nie było niczego odkrywczego, by odbił się aż takim echem. Jestem zdziwiony, bo mówią o tekście osoby, które tak naprawdę za taki stan rzeczy odpowiadają, a skoro przyklaskują, to chyba tego nie dostrzegają - mówi w rozmowie z naTemat.
Odnosi się też do tego, jak odbierane jest to, co napisał. I wciąż krytykuje media: - Najczęściej powtarza się wniosek, że jestem idiotą - co sam już napisałem wcześniej - ponieważ nie selekcjonuję mediów - co też sam już napisałem. Podawano mi programy w telewizji, które powinienem oglądać. Tylko przecież w tym problem - że ja muszę włożyć mnóstwo, mnóstwo wysiłku w to, by zdobyć podstawową wiedzę i jeszcze więcej wysiłku by odciąć się od zbędnych wiadomości, ponieważ jeśli zaufam zawodowym dziennikarzom, to zatrują mi mózg głupotami. I robią to, względem milionów osób - tłumaczy.
Muszę napisać zapychacza
W piątek na Weszło napisał tekst, w którym uderzył w dzisiejsze media. Media, przez które wie, jakim samochodem jeździ Anna Mucha, a nie wie, kto rządzi Izraelem. Ciekawa jest już sama geneza jego powstania. Dobrze pokazuje, jaką osobą jest Krzysztof Stanowski. - Siadam, muszę napisać jakiegoś zapychacza - powiedział ludziom, których zatrudnia. Od pewnego czasu na Weszło istnieje specjalny dział, nazwany "Nie Na Temat", w którym od czasu do czasu pojawiają się treści pozasportowe. Długo nic nie było, ludzie w komentarzach pod innymi tekstami pisali "Stano, napisz coś, brakuje tych twoich tekstów". No i napisał.
Krzysztof Stanowski w programie "As Wywiadu":
- Myślę, że zajęło mu to około 15 minut - mówi mi Jakub Olkiewicz, piszący na Weszło. A potem dodaje: Stano ma prosty system. Nie pisze tekstów, które go nie dotyczą. Pisze po prostu o tym, co go interesuje. Pewnie pamiętasz jego świetny tekst o starciach Legii z Widzewem. On na nich był, jeździł na wyjazdy, fascynowało go to.
Dziś na Weszło pisze jako Krzysztof Stanowski, czasami jeszcze podpisuje się "Stan". Na początku działalności nie chciał się zdradzać. Funkcjonował jako Mr X, jeden z blogerów. Pisał barwne teksty, takie jak teraz, ludzie je chwalili, komentowali. I zgadywali, kim może być autor. Typy były różne: Paweł Zarzeczny, Mateusz Borek, a nawet Maciej Szczęsny. Jego tożsamość znali znajomi i ludzie ze środowiska. Wszyscy poznali ją wtedy, gdy zrobił coming out. Napisał tekst. O sobie.
Jeden z rozmówców: - Wiesz, czemu tak długo się nie ujawniał? Bo bał się procesów, a portal był zarejestrowany na jego żonę. On jeszcze wtedy działał w bukmecharce.
14 lat? Początki. 22? Szef działu piłka nożna
Wiek 14 lat jest specyficzny. Już nie oglądacie kreskówek, ale jeszcze nie do końca bawi was humor Woody'ego Allena. Lubicie Kiepskich i Jamesa Bonda. Wolny czas spędzacie na podwórku albo grając na komputerze. Krzysztof Stanowski też działał wtedy przy komputerze, tylko że on … już zaczął pisać teksty. A te publikował "Przegląd Sportowy". Z redakcji często odbierała go mama.
Zapytany przez nas o tamten okres, odpowiedział żartobliwie: "Przede wszystkim starałem się prowadzić rozmowy telefoniczne, świadomie unikałem kontaktu face to face. Wiadomo, człowiek czasem sobie pomyśli, że jego rozmówca ma jakiś dziwny, śmieszny głos, ale nigdy mu tego nie powie. Wielu pewnie dziwiło się, ale najwyżej sądzili, że jestem po jakiejś operacji wycięcia migdałków czy coś"
19 lat? Redakcja wysyła go na mundial do Japonii i Korei. 22 lata? Stanowski zostaje szefem działu piłkarskiego w "Przeglądzie Sportowym". Ewenement. Później kolejne media - "SuperExpress", "Dziennik", "Futbol", "Futbolnews". I kolejne książki: najpierw świetna biografia Wojciecha Kowalczyka, a ostatnio znakomity "Spalony" - niesamowicie szczera biografia Andrzeja Iwana.
Z "Dziennika" odchodzi, a Stefan Szczepłek sugeruje, że to przez konflikt interesów, bo Stanowski jednocześnie działa w branży bukmacherskiej. Po kilku latach na Weszło Szczepłek jest mocno krytykowany.
Jak się nie podoba, to wypierd...
Dzisiaj, pod niektórymi tekstami na Weszło, jako "admin", udziela się w komentarzach. I też nie owija w bawełnę. Często zdarzało się, że ktoś coś pisał, krytykował i otrzymywał od niego kontrę: "Jak ci się nie podoba, to wypierd…". "To się zdarzało, przy wyjątkowych burakach, chamach" - mówił mi, gdy z kolegą robiliśmy z nim wywiad w Championsie.
Wychodzi z założenia, że wszyscy przeklinają. Nawet ci znani, poważani, autorytety. Oleksy, Gudzowaty, Michnik. Kiedyś na stronie wspominał, jak poszedł do galerii handlowej, a tam ojciec z synem. I ten ojciec mówi do kilkuletniego dziecka: "A na ch.. ci ta zabawka?". Jego podejście do przekleństw dobrze oddaje tytuł tamtego wywiadu: "Wulgaryzmy są naturalną częścią języka polskiego". Pamiętam jeszcze jedną rzecz. Gdy oddałem tamten wywiad do przeczytania wydawcy, usłyszałem: "O nie, weszło - boję się tego". A po kilkunastu minutach: "Świetna rozmowa, damy ją na maintopic".
Twórca piłkarskiego Pudelka oskarża media. To jaja
Ale nie wszystkim Weszło kojarzy się z czymś nowym, czy wartościowym. Kolega, znany dziennikarz sportowy: - Nie mogę patrzeć, jak twórca piłkarskiego Pudelka oskarża media. To są największe jaja od początku roku. Przecież Stanek to gość, który podaje u siebie najbardziej zbędne informacje. To właśnie on ogłupia ludzi.
Kolega, który pisze co prawda nie o piłce, ale jest z nią na bieżąco: - Wchodzę czasami na Weszło i nie spotkałem się tam jeszcze z jakimś fajnym, pozytywnym tekstem. Mam wrażenie, że ich filozofia to "skrytykować, przypieprzyć, na siłę się do czegoś przyczepić". Trochę wiesz, jak z tym, co powiedział Max Kolonko, że wychodzi jakiś gówniarz i mówi mi jak mam żyć. Bo to jest najłatwiejsze.
Choć w zawodzie dziennikarza sprawował już kierownicze funkcje, na Weszło w roli szefa czuje się dziwnie. Jest raczej mentorem. Kimś, kto czasem ochrzani, czasem pochwali. Ale generalnie zatrudnieni tam ludzie raczej nie mają wrażenia, że rozmawiają właśnie z kimś, kto jest zdecydowania na górze hierarchii.
Nie spodziewał się, że tyle osiągnie
Na jego stronę wchodzi się nie tylko dla tekstów, ale też dla komentarzy. Te są zabawne, ironiczne - często powtarza się taki schemat, że ktoś ze świata sportu powie coś w mediach i potem słowa te przytaczane są pod tekstem, a człowiek je piszący podpisuje się jako Zbigniew Boniek czy Stefan Majewski. Albo jako Kuba Rzeźniczak i piszą to, co kamery kiedyś wychwyciły z ust piłkarza Legii. Krótkie "brawo, kur…" zaraz po zdobytym golu.
Inne przykłady? Józef Wojciechowski, jeszcze jako właściciel Polonii Warszawa, uznał kiedyś za niedopuszczalne, że jego bramkarza boli ząb. Dodał, że on ostatni raz problem z uzębieniem miał w 1979 roku. I się zaczęło. Podszywki, przeróbki - "Ostatni raz komentarze na Weszło czytałem w 1979 roku". Gdy w czasie meczu Lecha ze Śląskiem zasłabł trener gości Stanislav Levy i niektórzy sugerowali, że może to mieć związek z alkoholem, ktoś nawet napisał: "Ostatni raz Stasiu naj…. się w 1979 roku".
Stanowski w Orange Sport:
Jeszcze inny często powtarzany komentarz. Na stronie był kiedyś wywiad z chorwackim piłkarzem, Ivicą Kriżanacem, który powiedział, że sam nie spodziewał się, że tyle osiągnie. Stanowski, zdaniem moich rozmówców, też nie spodziewał się, że Weszło będzie aż takim sukcesem. - Autentycznie się zdziwił, gdy okazało się, że w Polsce jest aż takie zapotrzebowanie na tego typu serwis. I gdy stało się jasne, że Weszło musi pójść w stronę bardziej profesjonalnego serwisu" - mówi jeden z moich rozmówców.
Piłkarz to nie pan piłkarz
Ten rozwój jest ciągły. Niedawno Weszło pojawiło się na Twitterze. W święta Stanowski stworzył swój fanpage. Tłumaczył na nim między innymi, dlaczego studia dziennikarskie nie mają większego sensu. Zaistniał też na Wykopie - w trybie AMA (Ask Me Anything) prowadził tam dialog z użytkownikami.
Pytany o fenomen Weszło, mówi o szczerości. O tym, że dla dla nich piłkarz nie jest żadnym panem piłkarzem. Że media powinno się robić dla kibiców, a nie dla sportowców i ich kolegów. Na koniec krótki fragment naszego wywiadu, dotyczące tego, co pisano o naszej kadrze przed Euro 2012:
- Ludziom robiono wodę z mózgu?
- My się wszyscy przez dwa i pół roku oszukiwaliśmy. To znaczy, wy się oszukiwaliście, a ja nieskutecznie próbowałem przeszkadzać.
Na koniec jeszcze raz Stanowski, wracamy do jego tekstu: - Na pytanie, które mi postawiłeś, o tę reakcję, tak naprawdę powinienem odpowiedzieć inaczej - reaguję nijak. Nie przywiązuję się do tego tekstu. Dzisiaj kilka osób pogada, a jutro i tak dowiem się, czy Doda nosi podróbki.