Wciąż mówimy, że musimy robić wszystko, by szybko dogonić Zachód. Zupełnie nie zauważamy jednak, że takie życie nas wykańcza. Szczególnie rujnuje zdrowie psychiczne, co potwierdzają ostatnie dane z Pomorza. Choć to jeden z regionów, które radzą sobie najlepiej, psychicznie chorych jest tam już o kilkadziesiąt procent więcej, niż w innych częściach kraju. - Tak płacimy za kapitalistyczny wyścig szczurów - mówią naTemat psychiatrzy.
Nie jest najlepiej ze zdrowiem Polaków. Niby nic nowego, ale zazwyczaj w takim kontekście mówimy o kłopotach z sercem, kręgosłupem, żołądkiem etc. Tymczasem coraz więcej z nas choruje bardzo poważnie, choć czasem na pierwszy rzut oka wygląda, że nic im nie dolega. Chorych psychicznie od lat tymczasem systematycznie przybywa. Od początku lat 90-tych na oddziałach psychiatrycznych znalazło się o połowę więcej pacjentów. Dwa razy więcej chorych przyjmują psychiatrzy w swoich gabinetach.
Psychika nie wytrzymuje zmieniającej się wciąż rzeczywistości
Z nagłośnieniem skali tego zjawiska właśnie postanowił zamierzyć się pomorski samorząd wojewódzki. Urząd Marszałkowski w Gdańsku wkrótce przedstawi Pomorski Program Ochrony Zdrowia Psychicznego, w którym - jak donosi lokalna "Gazeta Wyborcza" eksperci biją na alarm, że obecnie psychiatryczną opieką ambulatoryjną objętych jest już ponad 3,5 tys. na 100 tys. osób. Jeszcze 20 lat temu te statystyki były tymczasem znacznie niższe. Dlaczego zajęli się tym akurat w Gdańsku? Tu statystyki dotyczące problemów psychicznych znacznie odstają bowiem od średniej krajowej.
W Trójmieście i okolicach aż o ponad 36 proc. więcej osób choruje na depresję i zmaga się ze stanami maniakalnymi. Na Pomorzu 22 proc. częściej choruje się też na nerwicę wywołaną otaczającym nas stresem. Skąd się to bierze? Autorzy dokumentu przygotowanego pomorskiego samorządu twierdzą, że to wszystko w dużej mierze przez demokratyczną i kapitalistyczną III RP. "Znaczny wzrost wskaźników zaburzeń psychicznych od 1990 roku spowodowany był zapewne zmianami ustrojowymi kraju, wymagającymi szybkiego dostosowania się do nowych warunków transformacyjnych" - twierdzą naukowcy.
Chorzy na kapitalizm
- Uważam, że zmiany ustrojowe to dzisiaj główny powód większości chorób psychicznych Polaków - przyznaje w rozmowie z naTemat dr Ewa Kramarz, psychiatra ze szczecińskiego Centrum Psychiatrycznego. Specjalistka tłumaczy, że z jej doświadczenia wynika, iż od dwóch dekad większość pacjentów to ludzie, którzy nie potrafili sobie poradzić w nowej, zmieniającej się wciąż rzeczywistości. I nie chodzi tu o rzeczy wzniosłe, a szarą rzeczywistość. - Nawet uczelnie kształcą od lat magistrów bez szans na znalezienie pracy. Cóż to jest za zawód politolog, szczególnie po niszowej uczelni? Problemy z odnalezieniem się na rynku pracy mają już tacy ludzie, a co dopiero osoby z wykształceniem podstawowym, czy średnim, które sfrustrowane przychodzą po pomoc właśnie do nas - mówi.
Ewa Kramarz podkreśla, że do naprawdę poważnych problemów z psychiką prowadzą zazwyczaj wcale nie wielkie życiowe tragedia, a te wszystkie "zwykłe" problemy, z którymi na co dzień musimy się mierzyć. To one sprawiają, że możemy cierpieć nie tylko na drobne schorzenia, ale naprawdę poważne, głębokie stany depresyjne. Niestety wciąż mamy w Polsce też bardzo dużo skutecznych prób samobójczych - tłumaczy psychiatra.
Przegrani w wyścigu szczurów
Wówczas wydaje się to jednak dość zadziwiające, że najwięcej problemów ze zdrowiem psychicznym mają mieszkańcy okolic Gdańska. To przecież jeden z najlepiej radzących sobie regionów, gdzie większość mieszkańców nie może narzekać na pracę i płacę tak, jak na przykład na wschodzie kraju. Zdaniem dr Kramarz, tu przemiany odbiły się na psychice w nieco inny sposób.
- Na Pomorzu znacznie więcej jest przypadków nerwic i depresji, a tak płacimy za ten kapitalistyczny wyścig szczurów. To np. jeden z efektów polityki pracodawców, w której zadania wykonywane dotąd przez pięciu pracowników nagle spoczywają na dwóch. Po prostu wzrasta niepokój o pracę i stres związany z jej wykonywaniem, a to rodzi problemy psychiczne - wyjaśnia ekspert.
Także dr Dariusz Wasilewski z Centrum Psychoprofilaktyki i Terapii "Psychomedica" w Warszawie podkreśla, że przemiany ustrojowe musiały odbić się na psychice Polaków. Psychiatra przypomina jednak, że to nie tylko bezrobocie i stres związany z twardymi kapitalistycznymi regułami, którymi zaczął nagle rządzić się nasz kraj. - To czynnik, który spowodował, że częściej zaczęły się pojawiać nie tylko stany depresyjne i lękowe, ale także uzależnienia i problemy ze snem - mówi specjalista. I dodaje, że do psychiatrów nie trafiają dziś już tylko alkoholicy, czy narkomani, ale i "normalni" ludzie, którzy stali się uzależnieni od leków. - Polska jest jednym z tych krajów, które po prostu hoduje lekomanów - mówi dr Wasilewski.
Psychiatra nie tylko dla psychopatów?
Cywilizacyjna rewolucja, która trwa nad Wisłą od ponad dwóch dekad sprawiła też, że do lekarza bardzo często trafiają też osoby cierpiące na bezsenność. Trafiają dość późno, więc często dodatkowo uzależnieni od leków na sen. - To ogromny problem - podkreśla dr Dariusz Wasilewski. Podobnie, jak zaburzenia dotykające młodzież. - Całe mnóstwo dzieciaków zostało bez opieki rodziców, którzy gonią za pieniądzem i stąd mamy całą falę depresji młodzieńczych, uzależnień, czy zaburzeń jedzenia u dziewcząt. Bo te wszystkie czynniki związane z transformacją nie ominęły także najmłodszych - ocenia lekarz.
Wasilewski podkreśla jednak, że więcej zdiagnozowanych przypadków to poniekąd także dobre wieści. - Zwiększyła się rozpoznawalność chorób i popularność chodzenia do psychologa i psychiatry. Pomagają w tym niewątpliwie akcje takie jak Ogólnopolski Dzień Walki z Depresją. One pokazały, że to nie tylko jakiś smutek, który trzeba kryć w czterech ścianach, ale poważna choroba, z którą trzeba zgłosić się do specjalisty. Także lekarze rodzinni znacznie lepiej diagnozują dziś problemy psychiczne. Bo pacjenci często przychodzą do nich z dolegliwościami fizycznymi - na przykład różnymi bólami, a za nimi stoją w rzeczywistości stany lękowe lub depresyjne - tłumaczy.
Stereotypy, że do psychiatry chodzą tylko psychiczni powinny znikać jeszcze szybciej. Jak tłumaczy dr Wasilewski, zaburzenia psychiczne to według WHO za kilka lat będą drugim najczęstszym problemem ze zdrowiem po chorobach układu krążenia. - A to pokazuje, jak ważną specjalnością jest dziś psychiatria. Bo psychika jest najważniejsza. Czego się pacjentowi nie rozpozna, to i tak choroba dobije się na jego psychice i psychiatra może okazać się mu potrzebny - podsumowuje Dariusz Wasilewski.