Zapowiadany think tank "Instytut Myśli Państwowej" firmowany przez Romana Giertycha, Michała Kamińskiego, Kazimierza Marcinkiewicza, Stefana Niesiołowskiego czy Jacka Żalka już ruszył. Ma omijać aktywną politykę służąc Polakom radą. – To ludzie znani ze sceny politycznej, ale nie oznacza to, że są autorytetami – komentuje politolog.
Senator Jan Filip Libicki na swoim blogu opublikował deklarację Instytutu Myśli Państwowej. Ma to być think tank promujący "nowe polityczne idee, analizujący zmiany we współczesnym świecie i formułujący konkretne propozycje rozwiązań ustrojowych". Ten kolektyw swoimi nazwiskami firmują m. in. Roman Giertych, Michał Kamiński, Stefan Niesiołowski, Jacek Żalek, Kazimierz Marcinkiewicz, Leszek Moczulski, Jan Filip Libicki. Ten ostatni podchodzi do pomysłu bardzo entuzjastycznie.
Instytut chce stronić od aktywnej polityki. Nie ma zamiaru angażować się w rozgrywki partyjne. Choć do współpracy zapraszani są przedstawiciele różnych środowisk, poglądy większości z założycieli są powszechnie znane. Sam Libicki na blogu stwierdził, że "osoby o konserwatywnej wrażliwości mogą, są w stanie, a nawet powinny prezentować cenne dla Polski rozwiązania eksperckie: gospodarcze, ustrojowe i społeczne".
O nowo powstałej "kuźni ekspertów" rozmawiamy z politologiem, dr Ewą Pietrzyk Zieniewicz z WDiNP Uniwersytetu Warszawskiego.
Jak się pani zapatruje na nowy think tank?
dr Ewa Pietrzyk Zieniewicz: To dobrze, że chcą dyskutować. To przydatne w demokracji. Ważne jednak, by znalazło się w tych dyskusjach miejsce na partycypację obywatelską, bo tego w Polsce brakuje jak tlenu. Póki co, klasa polityczna sama wodzi się za nos, sama siebie komentuje. Pierwsze miesiące działalności pokażą, czym stanie się Instytut. Poznamy go po owocach. Skoro założyciele na wstępie zaznaczają, że powinno się prezentować konserwatywne rozwiązania eksperckie ciekawe, jak współpracować będą z ludźmi o lewicowych poglądach, czy będą szukać konsensusu i równowagi.
Część z założycieli jest już posłami. Roman Giertych czy Michał Kamiński zapowiadali, że do aktywnej polityki wrócić nie chcą. Instytut Myśli Państwowej nie stanie w końcu się partyjnym narzędziem?
Deklarowanie, że nie chce się wracać do polityki, to wciąż tylko deklaracje. Niejednokrotnie w ostatniej chwili politycy zmieniali zdanie. Leszek Miller postanowił kandydować na szefa SLD, Wanda Nowicka nie zrezygnowała ze stanowiska wicemarszałkini, Jarosław Kaczyński obiecywał, że odejdzie z polityki, jeśli nie wygra wyborów. Do tego rodzaju deklaracji podchodziłabym bardzo ostrożnie.
Niektórzy z założycieli do zejścia ze sceny politycznej zostali niejako zmuszeni. Czy założyciele mogą być uznawani za autorytety?
To ludzie znani ze sceny politycznej, ale nie oznacza to, że są autorytetami. Uważam, że w Polsce mamy duży niedobór autorytetów. Za takich uchodzili Jacek Kuroń, prof. Karol Modzelewski, prof. Władysław Bartoszewski. Lecz oni udziału w politycznej rozgrywce nie biorą. Teraz szukamy autorytetów w różnych środowiskach, o czym może świadczyć chociażby wysokie zaufanie społeczne dla prezydenta Bronisława Komorowskiego. Założyciele zapewne są autorytetami, ale dla określonych grup.
Konsultacje, debaty ekspertów, nowe pomysły. Próbował już PiS debatą ekonomiczną, próbował Sojusz Lewicy Demokratycznej. Polacy nie są już tym zmęczeni? Co, jeśli okaże się, że nikt nie będzie zwracał uwagi na pomysły ekspertów Instytutu?
Widać w Polsce postawę zmęczonego społeczeństwa. Ludzie są zniechęceni, że nic z tego nie wynika. Podkreślam jeszcze raz problem partycypacji. Znani politycy czy eksperci debatowali nad gospodarką w kraju. Potem zdali z tego relację. Ludzie nie mogli w tym uczestniczyć.
Senator Libicki pisał, że osoby o konserwatywnej wrażliwości powinny się udzielać. Jak to w końcu jest? Z jednej strony mamy 90 proc. Polaków katolików, którzy cenią sobie konserwatywne wartości, z drugiej strony krytyka pod adresem Platformy Obywatelskiej, że z partii liberalnej przekształciła się w konserwatywną.
Trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, czego chce ogół obywateli. Politycy i bardzo zaangażowani politycznie dziennikarze przedstawiają różne wersje. Cierpimy na mediokrację. Nie potrafimy słuchać głosu ogółu. Brak otwartości na różne środowiska.
Jeśli think tank przebojem przebije się do świadomości Polaków, zacznie podkopywać sondażowe wyniki wiodących partii?
Wszystko zależy od tego, Instytut Myśli Państwowej się zaprezentuje. Jeśli priorytetem nie będą dla niego interesy partyjne, forsowane za wszelką cenę, a poważne rozmowy, to niewykluczone, że partie będą musiały się z tymi opiniami liczyć.
Zamierzamy stworzyć kuźnię ekspertów profesjonalnie pracujących nad programem dla Polski. Zamierzamy nawiązać współpracę zarówno z ośrodkami akademickimi jak i biznesowymi celem umożliwienia wzajemnego przepływu informacji, doświadczeń i świeżych pomysłów. Zamierzamy dzielić się z Polakami wynikami naszych prac tak, jak to czynią profesjonalne think tanki. CZYTAJ WIĘCEJ