
Najpierw zamaskowani narodowcy na uniwersytecie, potem pomysł powołania Straży Narodowej do fizycznej ochrony pomników, teraz przepychanki w Sejmie – na prawicy coraz częściej siłę argumentów zastępuje argument siły. "Jeśli bojówki będą rozstrzygały racje, to czarno widzę przyszłość polskiej demokracji" – komentuje Paweł Wroński, publicysta "Gazety Wyborczej".
REKLAMA
Agresja w Sejmie to przekroczenie pewnej granicy – przyznają zgodnie posłowie pytani o wczorajszy incydent w gmachu przy Wiejskiej. Podczas posiedzenia komisji spraw zagranicznych posłowie mieli dyskutować o kandydaturze Tomasza Arabskiego na ambasadora w Hiszpanii. I dyskutowali, nawet bardzo emocjonalnie, ale jeszcze goręcej było na korytarzu przed rozpoczęciem posiedzenia.
Drzwi zablokowała bowiem grupa członków Klubu "Gazety Polskiej" z transparentem: "Arabski, czy w Madrycie, czy Londynie, kara cię nie minie". Po chwili między demonstrantami a strażą marszałkowską wywiązała się przepychanka, a jeden z mężczyzn krzyczał: "Biją, podarli mi koszulę!". Jak się potem okazało, grupa przybyła do Sejmu na zaproszenie klubu parlamentarnego PiS, a przewodziła jej Anita Czerwińska, szefowa warszawskich Klubów "Gazety Polskiej".
"Oznacza to, że PiS postanowił sprowadzać do Sejmu własne bojówki do wzmocnienia swoich argumentów. Jeśli bojówki będą rozstrzygały racje w Sejmie, to czarno widzę przyszłość polskiej demokracji" – skomentował całe zdarzenie na łamach "Gazety Wyborczej" publicysta Paweł Wroński.
Bojówka czy nie?
Jak się okazuje, nie jest odosobniony w twierdzeniu o pisowskich "bojówkach". Podobnego zdania jest Andrzej Halicki, poseł Platformy Obywatelskiej. Jak mówi w rozmowie z naTemat, cel demonstrantów był prosty: doprowadzić do rozróby. – Skoro to byli goście klubu PiS, najwidoczniej zostali zaproszeni nie w celu dyskusji, a fizycznego sparaliżowania prac parlamentu. W takim wypadku nie mogło obyć się bez reakcji Straży Marszałkowskiej – zauważa.
Najgorsze jest to, że politycy, przede wszystkim z PiS, z premedytacją dostarczają paliwa do takich fizycznych interwencji.
– To, co się stało przed i w trakcie tego posiedzenia, nie miało nic wspólnego z przyzwoitością. Prawica podgrzewa nastroje i to już nie pierwszy incydent, w którym do głosu dochodzi agresja. Najgorsze jest to, że politycy, przede wszystkim z PiS, z premedytacją dostarczają paliwa do takich fizycznych interwencji – podkreśla z kolei Stanisław Żelichowski z PSL, który, podobnie jak Halicki, zasiada w sejmowej komisji spraw zagranicznych.
Na takie zarzuty śmiechem odpowiada Andrzej Duda, parlamentarzysta PiS. – Jakie bojówki? To są jakieś żarty. Niech ci, co tak mówią, przypomną sobie Marsz Niepodległości i lewackie grupy z Niemiec, które miały za zadanie rozbijać marsz. To były prawdziwe bojówki, z zamiarem wszczynania bójek. Ci ludzie w Sejmie tylko protestowali. Na takiej zasadzie z każdego można zrobić bojówkarza – mówi naTemat.
Szybko dodaje jednak, że przepychanki na korytarzach Sejmu są naganne: – Ja tego nie widziałem, ale jeśli było tak, że straż marszałkowska wzywała ich do zwinięcia transparentu, interwencję uznaję za słuszną. Jeśli nie, to właśnie straż przesadziła.
Środa, Michnik i lewicowcy na celowniku
Niezależnie od tego, jak nazywać grupę, która awanturowała się w Sejmie, oraz komu przypisywać odpowiedzialność za ten incydent, pewne jest to, że nie pierwszy, nie drugi i nie trzeci raz słyszymy określenia "bojówki" i "przepychanki" w politycznym kontekście. Podobnych, nawet bardziej jednoznacznych sytuacji, w ostatnich miesiącach było co najmniej kilka.
Przykład pierwszy z brzegu – awantura podczas wykładu prof. Magdaleny Środy, kiedy na salę próbowali wtargnąć zamaskowani narodowcy. – W ciągu ostatnich 150 lat mieliśmy tyle politycznych awantur na uniwersytetach, że teraz powinniśmy wyciągnąć z tego lekcję. Tymczasem akademickie sale znowu stają się miejscem harców politycznych – mówił nam prof. Jan Hartman. Nie minęło kilka dni, a wręcz identyczny scenariusz z prawicową bojówką w roli głównej powtórzył się na wykładzie Adama Michnika, naczelnego "GW".
Politycy PiS też zdążyli już wystąpić w "bojówkarskim" kontekście. Stanisław Pięta, poseł partii Kaczyńskiego, zgłosił pomysł utworzenia Obywatelskiej Straży Narodowej. Cel: warta, patrol i fizyczna ochrona pomników przed atakami "lewackich bojówek".– Obywatelska Straż Narodowa będzie składała się z osób gotowych poświęcić swój wolny czas, by pilnować, a jeżeli będzie trzeba, fizycznie bronić miejsc najbardziej narażonych na profanację bądź dewastacje – stwierdził parlamentarzysta. I choć zaprzeczył, by OSN była bojówką, nie wykluczył użycia siły.
– Od dłuższego czasu dostrzegam, że na prawicy dochodzi do głosu "argument siły". Niepokojące nie są tylko te fizyczne ataki, ale też słowa, jakie padły w Sejmie pod adresem posłów i ministra. To już nie jest tylko brak kultury. Jeśli się mówi "dopadniemy cię, nie pomoże ucieczka", to są to wręcz groźby karalne – stwierdza poseł Halicki.

