
Materiały radioaktywne, z których można stworzyć dwie bomby atomowe kilka dni temu przemierzyły całą Polskę i przez wiele godzin czekały na załadunek w gdyńskim porcie. Polacy o tym wszystkim dowiedzieli się jednak po fakcie i przypadkiem z... Flickra amerykańskiej Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Nuklearnego.
REKLAMA
Gdy eksperci uspokajali nas, że możemy spać spokojnie nawet jeśli w Korei wybuchnie konflikt, w którym zostanie użyta broń jądrowa, nie mieliśmy najmniejszego pojęcia, iż przez całą Polskę właśnie przejeżdżał pociąg po brzegi wypełniony materiałami radioaktywnymi. Transport uranu z Czech do Rosji był tak potężny, że materiału wystarczyłoby do stworzenia dwóch głowic jądrowych. I gdyby coś poszło nie tak, postnuklearny krajobraz bliższy ziszczenia się byłby nad Wisłą niż na dalekim Półwyspie Koreańskim.
Czytaj więcej: Koniec atomowej ery - marzenie, które stało się koszmarem
Polskie władze uznały jednak, że o wszystkim opinii publicznej nie powinno się informować nawet wówczas, gdy nuklearny ładunek z Czech opuści granice naszego kraju. W ten sposób oczywiście uniknięto protestów ekologów, którzy z pewnością zablokowaliby trasę przejazdu pociągu, jak zdarzało się to w przypadku transportów odpadów radioaktywnych z Niemiec. Tajemnica znacznie ułatwiała też pracę kilkuset antyterrorystom, którzy przez całą podróż z południa na północ naszego kraju ochraniali niezwykle niebezpieczny ładunek.
W pociągu, który przez kilkanaście godzin przemierzał całą Polskę znajdowało się aż 68 kg wysoko wzbogaconego uranu, który Czesi musieli przetransportować z Instytutu Badań Jądrowych w Rzeż do Murmańska w Rosji, gdzie tamtejsi naukowcy mają zrobić z niego uran nisko wzbogacony. Za gigantyczną operację logistyczną, w której uczestniczyli Czesi, Polacy i Rosjanie płaci tymczasem głównie rząd USA. Materiały radioaktywne, które w Czechach służyły do badań w reaktorach doświadczalnych, teraz zostały bowiem objęte programem ochrony prowadzonym przez amerykańską Narodową Agencję Bezpieczeństwa Nuklearnego (NNSA). To ona dba o to, by tego typu materiały nie znalazły się w rękach terrorystów, czy nieobliczalnych reżimów.
Zobacz też: Atomowy Autobus przekonuje mieszkańców do elektrowni atomowych. Jak rozmawiać z przeciwnikami atomu
I to tylko dzięki niej Polacy mieli w ogóle szansę dowiedzieć się, że materiały radioaktywne pozwalające na stworzenie dwóch bomb atomowych przemierzły nasz kraj, a mieszkańcy Trójmiasta musieli obcować w ich pobliżu tak długo, aż statek "Mikhail Dudin" nie opuścił gdyńskiego portu. NNSA opublikowała bowiem obrazujące całą akcję zdjęcia na swoim profilu w serwisie fotograficznym Flickr.com. Do poinformowania obywateli o potencjalnym zagrożeniu nie poczuli się natomiast zobowiązani ani politycy w Warszawie, ani lokalne trójmiejskie władze.
Źródło: Flickr.com / Gazeta.pl
