
Przez "chamstwo i wulgarność" europoseł Marek Migalski rezygnuje z bloga w Salonie24. Jego zdaniem debata z internautami nie ma sensu, bo platforma już dawno została przejęta przez trolli i "pałkarzy partii politycznych". Swój dziennik przenosi na własną stronę internetową.
No i fałszem jest też określanie ich jako "publicystów" - to zazwyczaj tępe młotki służące do bicia po głowie osób inaczej myślących. Ich dodatkowym zadaniem jest szczucie i plucie. Nie chcę dalej dawać im pretekstu do wycia i bluzgania
Marek Migalski zaznaczył, że swój blog przeniesie na własną stronę domową: www.migalski.eu. "Po co mam zwiększać klikalność innych stron, jeśli mogę to zrobić dla siebie" – pyta i dodaje, że wpisy Migalskiego będą miały wyłączoną opcję komentowania. "Przestałem wierzyć w ideę bloga" – przyznał.
Nie wierzę w to, że debata z internautami ma sens. Trzeba to po prostu przyznać - upowszechnienie internetu zaskutkowało tym, że został on zalany najgorszym syfem. Ludzie szukający tam miejsca debaty publicznej, współczesnej agory, środka do wymiany myśli i wrażeń, muszą przyznać, że coraz o to trudniej.
Zdaniem Migalskiego, blogi umarły, bo zabiła je masowaść. "Zdechły pod własnym ciężarem. Zadusiły się swoją powszechnością. Zadławiły demokratycznością" – napisał.
Decyzję Marka Migalskiego komentuje w naTemat Tomasz Machała:
Przestałem jeździć metrem, bo inni pasażerowie brzydko pachną. Nie chodzę do kina, bo wszyscy jedzą popcorn, którego nie znoszę. Nie wychodzę na ulicę, bo mogę dostać w twarz. Nie wchodzę do internetu, bo może mnie w nim spotkać przykrość. CZYTAJ WIĘCEJ


