
Takie decyzje wpisane są w charakter i zawód. Odwołuję się do zawodu lekarza, bo nie wybiera się go przypadkiem. Wciąż powtarzam to mojej córce. Lekarz to ktoś, kto pomaga nie tylko w problemach ciała, ale i duszy. (...) Ludziom, którzy stracili w Smoleńsku najbliższych, też była potrzebna pomoc. Nie tylko medyczna. Wiedziałam to od pierwszej chwili. Wiedziałam, że potrzebny będzie im ktoś, kto po prostu przy nich będzie, pomoże w załatwianiu najprostszych spraw.
Kopacz twierdzi, że kierowała się “zwykłym ludzkim odruchem”, nie biorąc pod uwagę, że później może być atakowana i krytykowana. Podkreśla, że po 10 kwietnia 2010 roku “wszyscy byliśmy wyłącznie ludźmi cierpiącymi, okaleczonymi, a nie robiącymi politykę”. Kopacz dodaje, że polityczne rozgrywki wokół smoleńskiej tragedii zaczęły się później i rozgrywały się “jakby w innym wymiarze”.
Płacę ją nie tylko ja, ale i moi najbliżsi. Przez te trzy lata ciągle ktoś mnie o coś obwinia. Nie czuję winy, ale i tak boli. Staram się wszystko tłumaczyć, wyjaśniać.
Nie zawsze jednak była słuchana. W kwietniu 2012 roku wdowa po Przemysławie Gosiewskim twierdziła w radiu RMF FM, że jej zdaniem katastrofa smoleńska nie była zwykłym wypadkiem lotniczym, a podczas sekcji zwłok ciała ofiar były w Rosji bezczeszczone.
Zobacz także: Ewa Kopacz: Nie byłam przy identyfikacji Anny Walentynowicz. Nie mam problemu ze słowem przepraszam