
Janusz został pobity w Świnoujściu. Kiedy policjant, któremu zgłoszono pobicie, zobaczył, że Janusz jest z Warszawy, zaczął krzyczeć. - Darł się, że pewnie kozaczyłem i zaczepiałem i sam sobie jestem winien - mówi mi 26-latek. Janusz był zszokowany, że po tym, jak został pobity, jeszcze ktoś wytyka mu miejsce urodzenia.
Przede wszystkim ludzie uważają, że w stolicy nie ma szczerej postawy. Raczej wyścig szczurów, zadzieranie nosa, udawanie światowców. "My wszystko wiemy, wszystko znamy, a reszta to coś gorszego". Takie przekonanie rodzi pewną niechęć. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie ufaj Warszawce
– Ja miałem problemy w knajpie. Siedzieliśmy z kumplem przy barze, dwóch studentów, przeciętna sytuacja. Gdy w rozmowie z barmanką przyznaliśmy się, że jesteśmy z Warszawy, podeszło do nas paru łysych panów. Chcieli wyciągać nas przed klub. Gdy poprosiliśmy managera o pomoc, ten tylko nas wyśmiał i powiedział: "warszawiaki niech sobie radzą same" – opowiada mi 30-letni Waldemar, przedsiębiorca.
Ja sam spotkałem się nie raz i nie dwa - w knajpach, sklepach i wielu innych miejscach - z pogardliwym traktowaniem warszawiaków. Niektórzy traktowali mnie gorzej, a niektórzy tylko rzucali niewybredne uwagi na temat pochodzenia i tego, jacy to warszawiacy są beznadziejni.
- Jako krakus mieszkający na stałe w stolicy tylko raz miałem do czynienia z niemiłą sytuacją. W pewnej krakowskiej knajpie staliśmy przy barze i kolega rzucił uwagę, że ja już jestem z Warszawy. Temperatura w lokalu od razu spadła o kilka stopni - opowiada Kolanko. I dodaje: - Dla mnie to była o tyle dziwna sytuacja, że urodziłem się w Krakowie, ale bardzo lubię stolicę, mimo jej wad a także mimo dostrzegalnych i prawdziwych wad jej mieszkańców.
Jarek Zuzga dodaje, że przyczyną problemów warszawiaków może być zwykła zazdrość: o lepsze życie, wyróżnienie jako stolicę, o to, że to w stolicy skupia się życie polityczne i kulturowe. - Spotykam się z takimi opiniami, że "Was, warszawiaków, to na wszystko stać". I jest to mówione niby-normalnie, ale słychać w tym jakiś żal. I ten żal może czasem eskalować - wyjaśnia nasz bloger.
Głęboko prowincjonalny charakter naszej stolicy ujawnia się przy okazji zasiedlania jej przez „słoiki”. Bo w Nowym Yorku „słoików” nie ma! Rację miał chyba niedościgły mistrz polskiej publicystyki Cat-Mackiewicz, kiedy określał Warszawę, jako „małe żydowskie miasteczko na granicy niemieckiej”. CZYTAJ WIĘCEJ
Pruszków i Wołomin
30-latek przypomina też, że Warszawie (nie)sławę zapewnili swojego czasu gangsterzy z Pruszkowa i Wołomina. - To była spora grupa bogaczy, nawet nie z Warszawy, ale tak się przedstawiali. No i oczywiście szastali pieniędzmi, zachowywali się jak chamy, a że ich wybryki były znane od Tatr po Bałtyk, to łatkę buraków z kasą przypięto wszystkim warszawiakom - wspomina z żalem Waldemar.


