Sławomir Nowak kontynuuje dementowanie artykułu, który ukazał się we "Wprost". Dziennikarze połączyli go ze środowiskiem biznesowym między innymi na podstawie... zegarka. Minister transportu zjawił się w studiu programu Tomasz Lis na Żywo z rachunkiem.
Sławomir Nowak po raz kolejny tłumaczył się na antenie mediów z afery wywołanej przez tygodnik "Wprost". Do programu Tomasz Lis na Żywo wziął ze sobą rachunek na drogi zegarek, który dostał od żony. – To była pamiątka, żebyśmy mogli coś zostawić synowi. Tak się umówiliśmy, że córka dostanie obrączki, a syn zegarek – powiedział.
– To, że bezrozumni posłwoei sobie używają na mnie, to jest prawo opozycji, ale tygodnik? – zastanawiał się. Sławomir Nowak powiedział też, że musi chodzić po mediach i walczyć o swoją wiarygodność. O artykule "Wprost" powiedział: – To była pała na Nowaka, żeby zarzucić mu rzecz najbardziej podłą. Ja komuś pomagałem w interesach i dowodem ma być zegarek od żony? – kpił i dodał, że znajomy powiedział mu, że teksty tygodnika były podręcznikową metodą robienia czarnego PR.
– Gdybym był w PiS, doszukiwałbym się spiskowej teorii dziejów. Ale nie jestem.
Słyszałem, że szykują się na mój temat różnego rodzaju rzeczy – powiedział i dodał: – Kiedy rok temu powierzyłem prezesowi PKP zadanie posprzątania […] to wiedziałem, że zbierają się nade mną czarne chmury – powiedział i dodał, że nowy prezes między innymi odkrył ustawione przetargi na czyszczenie wagonów – mówił.
– Nigdy nikomu nie pomogłem w robieniu interesów – powiedział Nowak.
Sprawę Sławomira Nowaka tygodnik "Wprost" opisał kilka tygodni temu. W artykule zasugerowano, iż Nowak pomaga znajomym biznesmenom z firmy reklamowej CAM Media w zdobywaniu zleceń od spółek Skarbu Państwa. Znalazły się w nim również zdania o drogich zegarkach, jakimi minister wymienia się z jednym ze swoich kolegów. Informacje bada CBA. Pozew za artykuł przygotowuje mecenas Roman Giertych.