W Centrum Informacji Turystycznej w Sandomierzu w gablotach stały puste butelki po regionalnych alkoholach m.in. miodzie pitnym. Sprawa trafiła do prokuratury, która ma sprawdzić, czy nie złamano prawa. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości sprzed 30 lat zabrania publicznego rozpowszechniania znaków napojów alkoholowych. Urzędnicy tłumaczą, że nie chodziło im o żadną reklamę, a jedynie pokazanie lokalnych produktów. W przeciwieństwie do producentów swobodnie reklamujących np. wódkę na Facebooku, grozi im za to jednak pół miliona zł grzywny.
Do Prokuratury Rejonowej w Sandomierzu wpłynęło zgłoszenie o złamaniu prawa w Centrum Informacji Turystycznej. Punktem zapalnym stały się butelki regionalnych trunków – win i miodów pitnych, które stały w jednej z gablot CIT.
Podstawą okazała się ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi z 1982 roku. Zgodnie z nią reklama napojów alkoholowych to "publiczne rozpowszechnianie znaków towarowych napojów alkoholowych lub symboli graficznych z nimi związanych a także nazw i symboli graficznych przedsiębiorców produkujących napoje alkoholowe, nieróżniących się od nazw i symboli graficznych napojów alkoholowych, służące popularyzowaniu znaków towarowych napojów alkoholowych". Do takiego promowania alkoholu zdaniem zawiadamiających miało dojść w Sandomierzu.
Uprzejmie donoszę
Butelki już usunięto, żeby nie budziły kontrowersji, ale władze podkreślają, że nie chodziło im o żadną reklamę. Nikt z pracowników CIT nie wiedział też, że może w ten sposób łamać jakiś przepisy. Podkreślają, że butelki były puste i nikt na miejscu przecież alkoholu nie sprzedawał. Miał to być jedynie element informacyjny, pokazujący regionalne produkty. Prokuratura zapowiedziała postępowanie sprawdzające w tej sprawie. Gdyby okazało się, że w CIT rzeczywiście reklamowano alkohol, grzywna mogłaby wynosić nawet 500 tys. zł. Za złamanie tej ustawy grozi kara od 10 tys. do właśnie 0,5 mln zł.
Jerzy Borowski, burmistrz Sandomierza uważa, że całe zamieszanie to działanie "zazdrośników", którzy chcą w ten sposób zaszkodzić miastu i władzom miejskim. – Zarzuty o reklamę są absurdalne. To były puste butelki. Ktoś "uprzejmy" wszystko podrysował i doniósł – komentuje burmistrz w rozmowie z naTemat. W jego ocenia w tej sprawie nie ma żadnych podstaw dla prokuratury do postawienia zarzutów. – "Uprzejmie donoszącym" możemy parę korków od lokalnych win w gratisie podarować, bo nam zostały. Butelek nie dostaną – dodaje ze śmiechem burmistrz.
Działanie o podłożu politycznym widzi w tej historii również nasz bloger Grzegorz Grzybek, specjalizujący się w marketingu miast. – Zgłoszenie jest pewnie wynikiem jakichś lokalnych sporów politycznych. Może ktoś stracił pracę i chciał się odwdzięczyć – komentuje.
Lokalny procent
Grzybek podkreśla istotną rolę produktów kojarzonych z miastem czy regionem w ich promocji. – Bez wątpienia wysokiej jakości lokalne produkty to świetna promocja, pamiątka z miasta, dobre skojarzenie. Oczywiście w przypadku wielu miast budowanie skojarzenia z alkoholem byłoby ryzykowne, ale Sandomierz to "stare" polskie miasto. Alkohol nie budzi to wulgarnych skojarzeń, a nawiązuje do dobrze pojętej tradycji produkcji – ocenia. Zwraca uwagę, że Sandomierz od lat wykorzystuje city placement w serialu "Ojciec Mateusz". – Dzięki temu przeżywa na nowo swoje złote lata. Z tego co wiem liczba turystów wzrosła tu o 30 proc. – dodaje.
Podobne "alkoholowe" problemy promocyjne miała gmina Łącko, znajdująca się na krawędzi Beskidu Sądeckiego i Wyspowego. Tamtejsza śliwowica jest najbardziej znanym "symbolem" miasta. Śliwowica łącka jest nie tylko uznana za "niematerialne dobro kultury narodowej" (1989 rok), znalazła się również od 2005 na Liście Produktów Tradycyjnych. – Promocja regionu oparta jest na jasnym skojarzeniu Łącka ze śliwowicą – zwraca uwagę blogujący w naTemat prawnik Wojciech Bergier.
Sprzedaż śliwowicy łąckiej jest jednak nielegalna i dlatego nie może się stać produktem regionalnym. Nazwa "Śliwowica Łącka" jest zastrzeżona przez tamtejszy Urząd Gminy. Każdy, kto sprzedaje śliwowicę posługując się tą nazwą łamie więc prawo. Stanisław Piksa, sekretarz gminy Łącko podkreślił w rozmowie z naTemat, że wójt i inni przedstawiciele gminy od kilku lat starają się tę sytuację rozwiązać i zalegalizować śliwowicę.
Jeszcze promocja czy już reklama
Wojciech Bergier uważa, że w Sandomierzu nie chodziło przecież o reklamę konkretnego alkoholu. – Jeżeli Sandomierz słynie z jakiegoś alkoholu, mieszkańcy są z niego dumni, pytają o niego turyści, to naturalnie jest jednym z elementów promocji miasta. Tak samo, jak inne przysmaki regionalne – mówi prawnik. Podkreśla, że trzeba odróżnić reklamę od promocji. – Mam nadzieję, że postępowanie prokuratury potwierdzi, że nie nastąpiło naruszenie ustawy i tym samym wytoczy jasną granicę pomiędzy promocją regionu, a reklamą. Wierzę zdrowy rozsądek prokuratury w tym przypadku. Mam nadzieję, że decyzja będzie wydana z duchem prawa, a nie literą prawa – dodaje.
Prawo sprzed 30 lat nie przystaje najwyraźniej do obecnej rzeczywistości. Nie chodzi jedynie o nowoczesną promocję miast. Dowodem są również kampanie chociażby w mediach społecznościowych. Reklamy alkoholu m.in. wódki pojawiają się nagminnie np. na Facebooku. W tym przypadku prokuratura nie ma jednak żadnych podstaw prawnych do wszczęcia postępowania. – Facebook nadaje komunikaty z serwerów w Kalifornii. To otwarta sieć. Dopóki ktoś nie narusza etyki, dobrych obyczajów to nie będzie blokowany. Wszystko lokowane jest na serwerach w USA, producenci wysyłają więc kontent poza Polskę. Nawet, jeśli wyświetla się on w Polsce i jest to reklama alkoholu, co jest u nas złamaniem ustawy, nie można z tym nic zrobić – podsumowuje Wojciech Bergier.
O tym, czy regionalny trunek, a właściwie pusta butelka z regionalną etykietą jest już reklamą, czy nadal promocją miasta i lokalnych wyrobów zadecyduje prokuratura. "Alkoholowa promocja" Sandomierza pokazuje jednak, że ustawodawcy powinni wziąć pod uwagę dynamiczny rozwój miejskiego marketingu.
I może doczekamy się czasów, w których będziemy mogli chwalić się polskimi dobrymi alkoholami, jak Francuzi szampanem czy burgundem.