
Nasza rozmowa z najmłodszym menadżerem MLM w Polsce – 19-letnim Michałem Alczyszynem ściągnęła na niego wiele nieprzyjemnych komentarzy. Jedni mu współczuli, inni oskarżali, a jeszcze inni zarzucali głupotę i przynależność do sekty. Dlaczego takie emocje wywołał sukces nastolatka? – Agresja jest przejawem frustracji – oceniają eksperci.
Współczuję chłopakowi z całego serca.
Chłopie albo jesteś na tyle głupi, że sam wierzysz w to, co piszesz albo masz już tak wyprany mózg tymi szkoleniami, że nawet nie rozumiesz, co piszesz. BTW, kiedyś też miałem 19 lat i posiadanie samochodu wydawało mi się szczytem luksusu, ba w Twoim wieku nie miałem nawet prawa jazdy. Życzę, żebyś jak najszybciej obudził się ze swojego snu o bogactwie i luksusie.
Biedne, głupie dziecko.
Chłopcze przykro mi, ale niewielu na tym portalu pie***li takie bzdury jak ty.
Koniec z kapitalizmem
Negatywne reakcje na historię Michała wywołała przede wszystkim struktura funkcjonowania MLM. 19-latek pracuje od świtu do późnych godzin wieczornych, ale sam sobie ten czas pracy reguluje i organizuje. Nikt mu nic nie narzuca. Podkreśla, że sam jest swoim szefem i dzięki temu sam odpowiada za własny sukces. Branża MLM jest jednak przez wiele osób utożsamiana z systemem zależności, w której ci na samym dole ciężko pracują na zysk tych na górze.
Ale to nie sprzeciw wobec takiemu systemowi pracy jest głównym powodem atakujących komentarzy. Internet nadal daje pozór anonimowości i zdecydowana większość korzystających z sieci żyje w przekonaniu, że bezkarnie można "tutaj" zrobić i napisać wszystko. – Mocno pokutuje przekonanie, że w internecie jesteśmy anonimowi i wszystko nam wolno. Tego podejścia wcale nie zmienia fakt, że w naTemat jest schemat komentowania pod imieniem i nazwiskiem z profilu na Facebooku. I tak jest silne przekonanie, że nikt do nas nie trafi, nie będzie sprawdzał kim jesteśmy – wyjaśnia Damian Muszyński pedagog mediów, medioznawca i bloger naTemat.
Siła przebicia
Wyrażanie opinii w internecie nie wymaga specjalnego wysiłku i zaangażowania. Czasami wystarczy tylko lajk pod opinią, którą popieramy. Łatwo jest też napisać krótki i ostry komentarz, za który nie ponosi się odpowiedzialności. Damian Muszyński jako bloger spotkał się z agresją w komentarzach. Wielu komentujących atakowało go np. po tekście o Jakubie Śpiewaku. – Z mojego wpisu jasno wynikało, że uważam iż źle zrobił, ale uważam, że nie kopie się leżącego – mówi Muszyński. Dla komentujących miało to niewielkie znaczenie.
Jak zwykle widzę komentatorzy to w większości sami znawcy MLM, którzy w network marketingu nie przepracowali minuty, ale branżę znają od podszewki. Wszystko już dokładnie poobliczane włącznie ze średnim, miesięcznym przyrostem paznokcia u dużego palca lewej stopy Alczyszyna. (...)Powiem krótko. Jak to mówią prawdziwi ludzie pracy ze Śląska. Zazdrość żyć ściska.
Ludzie uwielbiają krytykować... zazdrość :) ale żeby samemu zabrać się do roboty ZERO AMBICJI :) STREFA KOMFORTU :) Gratulacje :)
Ludzie, aż żal tego czytać co wy tu wygadujecie, a większość z Was co pisze takie głupoty to siedzi na zasiłku albo zarabia na etacie 1500 zł. Po prostu chłopakowi zazdrościcie, tylko że on coś robi, aby mieć w życiu lepiej, a Wy?
Wśród komentarzy pod wywiadem z Michałem niewielką siłę przebicia miały te pozytywne. Negatywne komentarze błyskawicznie prowokują kolejne. Osoby, które go broniły, były atakowane. – Tu działa trochę mechanizm psychologii tłumu. Jak pojawi się pierwszy negatywny wpis, generuje masę dodatkowych komentarzy i lajków – wyjaśnia Muszyński. To determinuje postawę wielu użytkowników sieci. – Boimy się mieć inne zdanie, jak grupa hejtujących jest silna. Zawsze możemy się znaleźć w tej atakowanej mniejszości – dodaje medioznawca.
Zdecydowanie łatwiej jest napisać coś negatywnego, niż pozytywnego. Tym bardziej, jak ktoś osiąga sukces. Muszyński zwraca uwagę, że nie bez powodu mówi się, że zazdroszczenie komuś sukcesu to polska cecha narodowa. – Często zakładamy, że skoro komuś coś się po prostu udało, to na pewno wcale na to nie zapracował, a jego sukces nie ma nic wspólnego z zaangażowaniem, to zwykły fuks. Staramy się pokazać, że ten sukces nie ma związku z tym, ile ktoś włożył w to pracy – komentuje Muszyński.
Czytaj także:

