Leszek Miller na Kongresie Lewicy zorganizowanym na Stadionie Narodowym w Warszawie.
Leszek Miller na Kongresie Lewicy zorganizowanym na Stadionie Narodowym w Warszawie. Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta

"Międzynarodówka", myślenie życzeniowe, wyraźnie widoczne podziały i klimat niczym w czasach PZPR, tylko miejsce nowe. Tak w skrócie można podsumować niedzielny Kongres Lewicy, który z inicjatywy Leszka Millera odbywa się na Stadionie Narodowym. A tak wielu wierzyło, że będzie początek nowego rozdziału w historii lewicy...

REKLAMA
To miała być szansa lewicy na zmianę archaicznego wizerunku i wykorzystanie politycznej koniunktury, gdy w obliczu słabnącego poparcia dla rządu opozycja ma coraz większe szanse na wyborcze sukcesy. Kilka dni temu oceniając szanse Sojuszu Lewicy Demokratycznej na powrót do władzy politolog prof. Kazimierz Kik mówił naTemat, że jeżeli Leszek Miller właściwie wykorzysta dzisiejszy Kongres Lewicy, wkrótce Platforma Obywatelska będzie martwiła się nie tylko wyprzedzającym ją PiS, ale i zrównującym się w notowaniach Sojuszem.
Przebieg niedzielnego Kongresu Lewicy może jednak premiera Donalda Tuska pod tym względem uspokoić. Lewica zrobiła wszystko co tylko możliwe, by nie poprawić swojej pozycji. Jedyna nowość to tylko miejsce. Kongres Lewicy zorganizowano bowiem na Stadionie Narodowym. Poza tym dominowały już stare schematy, przez które lewica od lat nie ma szans na rządzenie. W tym widoczne od samego początku podziały. Imprezę mającą jednoczyć lewicę jak zwykle reprezentowało więc tylko SLD i związkowcy z OPZZ.

Kanapowa lewica

Czy liderów polskiej lewicy poróżniło zapatrywanie na kształt reformy emerytalnej, system świadczeń medycznych, wspieranie walki z bezrobociem, a może wspieranie edukacji młodzieży niezamożnej? Nie, pokłócili się o to, kogo z nich ma poprzeć Kwaśniewski, bo wcześniej skłócili się na tyle, że wszystkich razem poprzeć nie może. CZYTAJ WIĘCEJ


Zabrakło tymczasem Aleksandra Kwaśniewskiego, który zapewnił lewicy dwie kadencje prezydentury, czy Janusza Palikota, którego ugrupowanie wciąż trafia do młodych wyborców o wiele lepiej niż sztuczne starania rzecznika SLD, Dariusza Jońskiego. Nie zabrakło natomiast ducha przeszłości i to tej nie do końca dla polskiej lewicy wiążącej się z sukcesami. To zaledwie 32-letni nowy sekretarz generalny Sojuszu, Krzysztof Gawkowski pierwszy wyrwał się do zaintonowania "Międzynarodówki".
Dominika Długosz
dziennikarka Polsat News na Twitterze o Kongresie Lewicy

Sekretarz Gawkowski zaproponował wspólne zdejmowanie krawatów przy słowach Międzynarodówki. Zdjął też marynarkę. Dziwne miejsce CZYTAJ WIĘCEJ


Na tle tego wszystkiego, jak myślenie życzeniowe mogły więc tylko wypaść słowa Leszka Millera, który na Stadionie Narodowym oznajmił, iż właśnie rozpoczyna wielki marsz lewicy i za dwa lata zamierza zakończyć go wyborczym sukcesem. - Jesteśmy zainteresowani zwycięstwem i zmienianiem Polski, a nie rolą przystawki - przekonywał szef SLD.
Były premier w ten sposób odpowiedział na opinie tych, którzy twierdzą, iż przy najbliższej okazji da się łatwo skusić temu, kto pomoże powrócić mu do rządu. W rozmowie z naTemat związani z lewicą politolodzy przekonywali, że były premier rozważa nie tylko przyjęcie oferty koalicyjnej od Donalda Tuska, ale chętnie połączy siły nawet z Jarosławem Kaczyńskim. - Będziemy się starali, aby SLD miał taki wynik, żeby sam sobie dobierał koalicjantów, a nie żeby był dobierany - odpowiadał dziś Miller.
Inaczej przyszłość widzi inny lider lewicy. Janusz Palikot ocenił, iż niedzielna impreza SLD była "katastrofą". - Dzisiaj mamy do czynienia z początkiem upadku Leszka Millera. Na kongres SLD, który miał być Kongresem Lewicy, a skończył się jako kongres SLD, nie przyszedł żaden z zaproszonych prezydentów, nie ma tam wszystkich najważniejszych ugrupowań lewicowych, centrolewicowych, demokratycznych i liberalnych - mówił podczas konferencji prasowej w Łodzi.
Palikot diagnozował też przyczyny polityczne osamotnienia szefa Sojuszu. - Leszek Miller przehandlował SLD na rzecz władzy, na rzecz funkcji marszałka czy wicepremiera. Zamiast budować razem z nami alternatywę wobec Platformy zadeklarował chęć współrządzenia z Platformą - oceniał lider Ruchu Palikota.
źródło: TVN24.pl / Dziennik.pl