Jest kolejna afera! Premier nie tylko pojawił się na blogu swojej córki, ale dodatkowo na jednym ze zdjęć reklamuje markę odzieżową. Część portali i serwisów szybko podłapała fotografię i od niedzieli miota oskarżeniami, jakoby Donald Tusk wziął udział w reklamie. Jest premier, jest "skandal" i na dodatek jest blog Kasi Tusk. Przepis na aferę gotowy. Czy naprawdę sądzicie, że premier dałby się wciągnąć w taki idiotyzm? Odpowiadam: nie, nie dałby.

REKLAMA
Blog Kasi Tusk MakeLifeEasier budzi niemal tak duże emocje, jak decyzje podejmowane przez Donalda Tuska. Połączenie tego w jedno to prawdziwa mieszanka wybuchowa. I tak się stało. Wszystko za sprawą jednego niewinnego zdjęcia na blogu córki szefa rządu. Rodzinna fotografia, na której premier daje czereśnię swojemu wnuczkowi. Wszystko fajnie, pięknie, ale efekt psuje niewielka metka firmy, która wystaje spod koszulki malucha.
Blogi zarabiają na reklamach, a do tej kategorii łapie się także lokowanie produktu, którego nie brakuje również na stronie Kasi Tusk. W każdej innej sytuacji nie byłoby wątpliwości, co do intencji zdjęcia. Ale w tym przypadku? Nie sądzę, żeby premier, który mierzy się właśnie z największym kryzysem poparcia od początku rządów PO, popełnił tak fatalny, wręcz amatorski błąd.
Musiałby być niespełna rozumu, żeby w czasach, gdy wszyscy patrzą mu na ręce dać się wciągnąć w kryptoreklamę na blogu córki. Autentycznie mu współczuję. Pewnie było to zwykłe rodzinne spotkanie: dziadkowie, dzieci, wnuczek. Córka zrobiła zdjęcie, powiedziała "tato, patrz jak fajnie wyszło. Mogę wrzucić na bloga?". Tata spojrzał, wyszło ładnie, więc czemu nie?
Wszyscy jednak wiedzą lepiej. Tusk na pewno tylko czekał na okazję, by cichaczem wspierać jakąkolwiek markę. Serio? Premier ma naprawdę lepsze rzeczy do roboty niż zastanawiać się nad tym, jak wziąć udział w reklamie na blogu córki. Już to widzę, Tusk wraca z Brukseli, załatwia kilka spotkań w Warszawie, na chwilę zagląda do Sejmu, po drodze jeszcze ze dwie konferencje. Potem samolot i do domu, w którym trzeba zrobić zdjęcia na bloga. Brzmi absurdalnie i takie jest.
Doszukiwanie się wszędzie takich pierdół (tak, to są pierdoły) jest szukaniem dziury w całym. Tuska można nie lubić, ale dorabianie do wszystkiego takiej ideologii jest oderwane od rzeczywistości.

Przypadkowo, lub nie, poniżej zdjęcia rodzinnego jednej z najważniejszych osób w państwie, w tym samym wpisie Kasia Tusk wspomina m.in. o firmach produkujących drogie jak na portfel studentki kosmetyki Glossybox i Chanel, sklepach Zara i Mango. Na zdjęciach widnieje się logo Applea i kamery Nikon D600. „Najlepszy glossybox ever!”, „Nowy, ulubiony lokal w Gdyni”, „Łupy z przeceny: długa spódnica z Mango i idealna torebka z Zary” – zachwala córka premiera.

Co w tym towarzystwie robi premier Rzeczypospolitej Polski? Świadomie lub nie – jako osoba publiczna i łatwo rozpoznawalna - reklamuje producentów wyżej wymienionej produkcji. CZYTAJ WIĘCEJ


źródło: niezalezna.pl

Przy okazji publikacji zdjęcia przypomniano, że kilka miesięcy temu premier na Twitterze zareklamował bloga córki. Efekt? Podobny, jak teraz. Smutne, że ojciec nie może w żaden sposób dać wyrazu dumy z działalności swojej córki. A potem musi się jeszcze tłumaczyć, pisząc: „Jestem po prostu dumny z córki jak każdy ojciec. Jeśli kogoś uraziłem – przepraszam”. Poza tym jest premierem, więc po prostu mógł. I wcale nie zrobił tym nic złego.