
Udało się nam dotrzeć do byłego proboszcza rodzinnej parafii o. Krzysztofa Mądela. Wedle słów naszego blogera miał on przed laty molestować jego oraz jego rówieśników. Ksiądz Andrzej M. stanowczo zaprzecza tym oskarżeniom: – To prawda, rozmawiałem z dzieciakami o różnych zagrożeniach, a nawet brałem je na kolana, ale w tym nigdy nie było nic niestosownego – mówi.
REKLAMA
Ojciec Krzysztof Mądel w wywiadzie dla naTemat oskarżył byłego proboszcza swojej rodzinnej parafii o to, że był przez niego w dzieciństwie molestowany. Udało się nam porozmawiać z księdzem Andrzejem M., który jednoznacznie odpiera wszystkie zarzuty.
o. Krzysztof Mądel w rozmowie z naszym portalem wysunął pod adresem księdza bardzo poważne oskarżenia. Chodzi o molestowanie. Jak ksiądz skomentuje te informacje?
Prawdą jest, że rozmawiałem z dzieciakami o różnych zagrożeniach, w tym związanych z napastowaniem seksualnym, ale robiłem to tylko dla ich dobra. Wiele z nich miało realne problemy, chciałem po prostu pomóc. Zależało mi, żeby się przede mną otworzyły, żebyśmy mogli o tym rozmawiać.
O jakie zagrożenia chodziło?
We wsi pewna dziewczyna została w przeszłości zgwałcona i zamordowana. Mówiłem dzieciom o takich przypadkach i ostrzegałem, żeby nigdy nie rozbierały się przed kimś nieznajomym. Chodziło tylko o to, żeby je chronić.
Nie miał ksiądz wrażenia, że niektóre z księdza zachowań mogą być niestosowne?
Wtedy przez myśl mi to nawet nie przeszło! To były inne czasy niż dziś. Wówczas wzięcie dziecka na kolana nie było niczym złym. Niczym nie różniło się od sytuacji, gdy robiła to matka czy ojciec. Niestety dzisiaj wszędzie szuka się zła, robi się nagonkę i węszy po to, by skompromitować wiarę i Kościół.
Ale ojciec Mądel twierdzi, że później, po latach, ksiądz przepraszał go za tamto zachowanie?
Tak, to prawda. Przeprosiłem go, bo uświadomiłem sobie, że to, co robiłem, mogło zostać źle odebrane, że mogło go zgorszyć.
Sądzi ksiądz, że niesłusznie tak to odbierał?
Tak, niesłusznie. Niektórzy są przeczuleni, mają chorobliwą osobowość. W tym, co robiłem, nie było nic złego. Mam wrażenie, że o. Mądel sięga po te oskarżenia na tej samej zasadzie, co niedawno ks. Lemański pod adresem biskupa Hosera.
Podtrzymuje więc ksiądz stanowisko, że nie zrobił nic złego?
Chciałem zdobyć zaufanie tych dzieci, pomóc im. One nie miały często do kogo się zwrócić. A żeby im pomóc, musiałem znać ich problemy. Dlatego rozmawiałem z nimi o tych delikatnych sprawach.
Dlaczego opuścił ksiądz tamtą parafię? Czy jakąś rolę odegrała wówczas kontrola z kurii?
Nie, nie przypominam sobie żadnej kontroli. Miałem natomiast pewne problemy z rodzicami: niektórym nie podobało się to, co robię. Parafia była poza tym trudna, rozbita. Ale nie zostałem stamtąd usunięty, ani nie uciekałem. Po prostu odszedłem gdzie indziej. Nie zrobiłem nic złego, całe życie pracowałem i pełniłem swoją posługę bardzo uczciwie.
Poza rozmową z byłym proboszczem, skontaktowaliśmy się także z rzecznikiem tarnowskiej kurii. Stwierdził on, że ewentualne informacje o molestowaniu mogą znajdować się w archiwach, jednak trudno będzie po tylu latach stwierdzić, czy do takich wydarzeń rzeczywiście doszło, oraz czy ewentualnie kuria podejmowała w tej sprawie jakiekolwiek działania.
