
Jako organizacja pozarządowa non-profit, którą jest stowarzyszenie, nie możemy mieć dochodu z tytułu prowadzonej działalności społecznej, jest to oczywista kwestia. Ponadto Stowarzyszenie z założenia nigdy nie ubiega się ani nie zamierza się ubiegać o dofinansowanie z funduszy państwowych
Prezes informuje o problemach
Jesteśmy gotowi do współpracy z klubem w przyszłości w celu eliminowania niepożądanych zjawisk, szczególnie w zakresie edukacji najmłodszych generacji kibiców. CZYTAJ WIĘCEJ
W podobny sposób co szef tamtego klubu wypowiedział się anonimowo pracownik Lecha Poznań. W rozmowie z nami powiedział, że jego zdaniem wielu osób w "Nigdy Więcej" działa w sposób dziwny. – Nie wiem jaką do końca grę prowadzą, ale robią więcej szkód niż pożytku. Wszyscy mamy ich serdecznie dosyć – usłyszeliśmy.
W jaki sposób na stadionach działa "Nigdy więcej"? – Stosują mało profesjonalne metody. Zamiast monitorować cały stadion kupują sobie bilet i zajmują jedno miejsce na trybunach. I na podstawie obserwacji z tego jednego miejsca opisują, co dzieje się podczas meczu. Tak naprawdę nie da się obserwować różnych wydarzeń na stadionie nie mając możliwości swobodnego poruszania się po nim – powiedział nam anonimowo pracownik Lecha Poznań.
W raporcie „Nigdy Więcej” dla sieci FARE pojawiła się informacja, że ktoś przed meczem „Kolejorza” rozprowadzał obraźliwe wlepki przed wejściem na stadion. Miały na sobie napis „Goodnight Left Side” i obrazek białego człowieka kopiącego czerwonego. Nie załączono żadnego zdjęcia, lub dowodu na to, że taki incydent miał miejsce. Jednak to nie przeszkodziło UEFA nałożyć karę 10 tysięcy euro na Lecha Poznań.
UEFA trzyma nad polskim stowarzyszeniem parasol ochronny. Gdy zapytałem UEFA, czy może polskie kluby skarżyły się na "Nigdy więcej" szybko otrzymałem maila. Nie z UEFA. Z "Nigdy więcej". Pytano mnie, dlaczego się zajmuję tą sprawą.
Na stronie FARE możemy wyczytać, że podczas ostatnich meczów w eliminacjach do Ligi Mistrzów kibice Legii wywieszali flagi z krzyżami Celtyckimi, czy symbolem SS Totenkopf. Tych pierwszych to nie widział na stadionie nikt, poza obserwatorem FARE („Nigdy Więcej”). Co do tego drugiego, to przyczepiono się do literki „S” w fladze grupy „Wild Boys”, która przypominała literkę z loga „SS”. I choć mogła być zainspirowana tym symbolem, to jednak kibice nie pokazali na trybunach tego znaku. Na tej samej podstawie można byłoby oskarżyć zespół „KISS” o używanie tego znaku. Jednak te informacje wystarczyły do zamknięcia jednej z trybun Legii podczas meczu ze Steauą Bukareszt. Do tego na klub nałożono dotkliwe kary finansowe.
Choć stowarzyszenie twierdziło w przeszłości, że świetnie mu się współpracuje z PZPN, to tak naprawdę związek ma dość współpracy z "Nigdy więcej". Czara goryczy wylała się po meczu Polski z Ukrainą. Wtedy to w wyniku nieporozumienia polska strona została oskarżona o wywieszanie rasistowskich transparentów (wywieszali je kibice gości). Choć „Nigdy Więcej” odcinało się od przesłania takiego raportu, to niesmak pozostał. Nieoficjalnie w PZPN mówi się, że "Nigdy więcej" to "ból w d.".
„Nigdy Więcej” wzbudza wiele kontrowersji także tych niesportowych. Choć starają się pokazać jako organizacja apolityczna, to wiele ich działań ma charakter polityczny. Występują w telewizjach komentując wydarzenia polityczne. W 2005 roku wraz z lewicowymi organizacjami politycznymi dążyli do zdelegalizowania „Młodzieży Wszechpolskiej”.
Trzeba także wspomnieć o tym, że choć otwarcie chcą uczyć kulturalnego kibicowania to jednak sami przyczyniają się do wulgaryzacji społeczeństwa. Na swojej stronie internetowej chwalą się chociażby objęciem swoim patronatem bardzo wulgarną piosenkę zespołu Skowyty „Pokolenie Chuj”. Zresztą taki patronat "NW" nie trudno. Wystarczy stworzyć antynazistowską piosenkę i nieważne jak wulgarna ona by nie była, to otrzymasz ich wsparcie.
Stowarzyszenie także nie odcięło się publicznie od nagrody dla antyfaszysty roku przyznanej Simonowi Molowi. Przypominamy, że Kameruńczyk został skazany za świadome zarażanie kobiet wirusem HIV. Na dodatek wprowadził opinię publiczną w błąd podając, że jest kameruńskim dziennikarzem-dysydentem, który musiał uciec z kraju za ujawnianie korupcji w kraju. Tymczasem okazało się, że wcale nie był uciekinierem, a dziennikarzem był... sportowym.